Artykuły

Dramat, po prostu dramat

Na świecie istnieje wiele problemów. Przemoc domowa, nierówność społeczna, bieda, molestowanie, blokowiska i brutalni, pozbawieni uczuć mężczyźni. Oddzielnym problemem jest smutny los środowiska naturalnego w krajach, w których jeszcze nie zrobiono z nim porządku. Tak jak zrobiono go już dawno na przykład w Holandii. Do tego dochodzą zagadki w rodzaju wolności, równości, braterstwa. Przyjrzyjmy się tym wartościom w najprostszej z możliwych relacji, w relacji kat - ofiara. Wolność dla katów jest podstawowym prawem człowieka. To oczywiste. Uwaga, użyję teraz modnego słowa: trauma. Trauma kata okazuje się być równie potworna jak trauma ofiary. Dlatego też kaci są równi ofiarom, także moralnie. Natomiast intelektualnie i wizerunkowo kat nawet przewyższa ofiarę Ma ten walor, że jest żywy, nieokaleczony, bywa sprężysty i dynamiczny. Kat jest fajniejszy od ofiary. Zamiast grobu, którym dysponuje (w najlepszym razie) ofiara, ma fajną willę, autko, miłą żonę. Dla mediów, nawet dla teatru, jest jak najbardziej widowiskowy.

Pewnym problemem pozostaje braterstwo katów i ofiar. Tego mają uczyć nowe podręczniki. Międzynarodowe, wspólne, komisyjnie napisane, klepnięte osobiście przez samą Brukselę. Wkrótce więc powstanie, przynajmniej w Europie, nowy, wspaniały świat, w którym wszyscy będziemy dobrzy, a na dodatek jednakowi. Będziemy tolerancyjni od ucha do ucha, wyluzowani, świadomi praw zwierząt. Prawa zwierząt mają niebagatelny wpływ na świat widowisk. Corrida już wkrótce zostanie ostatecznie zakazana. Potem oberwie się cyrkowi. Zakaz tresury zwierząt doprowadzi do upadku tego rodzaju widowisk. W tym wypadku, jak wiemy, obrońcy praw zwierząt słusznie nie ograniczają się do manifestacji. Uwalniają swoich pupili z klatek cyrkowców, co nierzadko prowadzi do masakry. Masakra bywa widowiskowa, ale najczęściej nie jest sztuką.

Teatr natomiast na pewno jest sztuką. Na dodatek bywa sztuką - jak się kiedyś mówiło - wysoką.

Trzeba oddać sprawiedliwość obrońcom praw zwierząt, do teatru się jeszcze nie dorwali. Być może ze względu na nieznajomość zjawiska. Dlatego dla teatru prawdziwym zagrożeniem jest ogólna zgoda, tolerancja, wzajemne zrozumienie i poprawność polityczna. Dla teatru zagrożeniem są wspólna historia oraz zrównanie dobra ze złem. Paradoks teatru polega na tym, że teatr dusi się bez konfliktu, bez dramatu, bez różnicy miedzy

dobrem i złem. Kto chce się o tym przekonać, powinien natychmiast udać się do teatru właśnie. Mam na myśli, że powinien zajrzeć do budynku teatralnego. I to nie od strony kulis, bo za kulisami konflikty oczywiście trwają w najlepsze.

Przeciwnie, powinien pójść jak człowiek i nabyć bilet upoważniający do wstępu na widownię. To nie jest trudne, bo w teatrach, które mam na myśli, na ogół nie ma tłoku. Może iść na dowolne właściwie przedstawienie. Jeśli na afiszu znajduje się sztuka, za przeproszeniem, klasyczna, stanowi to gwarancję, że akurat ta sztuka przedstawioną w tym spektaklu nie zostanie. Natomiast z całą pewnością zostaną ze sceny wyrecytowane fragmenty blogów, artykułów gazetowych i alterglobalistycznych manifestów. Na scenie, zamiast konfliktu, zostanie zaserwowana zbiorowa psychoterapia. Jak się okazuje, przypadłości większości postaci tragicznych, czy choćby dramatycznych, poddają się terapii.

Na dodatek utwory te podjeżdżają żenującą amatorszczyzną Oczywiście, już od dawna nie mamy nic przeciwko żenadzie czy amatorszczyźnie. To nie są określenia wartościujące, przeciwnie - oddaję należny im szacunek. Jeszcze lepiej jest ze sztukami współczesnymi. Polskich dramatów współczesnych właściwie w publicznym obiegu nie ma. Jeśli nawet powstają, to nie wiadomo, skąd mielibyśmy się dowiedzieć o ich istnieniu. Jesteśmy wprawdzie krajem wielu piszących dramaturgów, natomiast to, co bywa wystawiane, to w najgorszym razie są skecze, napisane bez poczucia humoru. Wyznam, że ciągle mam trudność w akceptacji tego zjawiska. Ale pracuję nad sobą.

Oczywiście od każdej jedynie słusznej mody czy, by powiedzieć piękniej, dominującego tryndu zdarzają się wyjątki. Zawsze może trafić się zaprzaniec, który napisze coś sensownego. Ostatnio pewna wysoka komisja w ogólnokrajowym werdykcie była łaskawa napisać coś naprawdę poszerzającego horyzonty myślowe. Przynajmniej moje. Komisja owa orzekła, komplementując polską sztukę współczesną uznanego autora, że sztuka ta "stwarza teatrowi możliwość zbudowania klasycznego konfliktu dramatycznego".

Bardzo ciekawe. Do niedawna myślałem, że konflikt dramatyczny jest fundamentem każdego dramatu. To trochę nawet wynika z nazwy gatunku. Nie może być poezji bez poezji i nie ma prozy bez prozy. Natomiast dramat bez dramatu jest, jak się okazuje, możliwy. Dlatego należy cieszyć się, że gdy wśród polskich nowych utworów dramatycznych pojawił się prawdziwy dramat, to wysoka komisja to zauważyła.

Wprawdzie nie nagrodziła, ale zauważyła.

Wojciech Tomczyk - dramaturg, autor scenariuszy filmowych (między innymi serialu "Oficer"), absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji