Zaproście teatr do domu
- Dobrze by było, żeby jeden z pokoi był na tyle duży, żeby zmieścić publiczność, przynajmniej czterdzieści osób - mówi PIOTR WALIGÓRSKI, reżyser gdańskiego spektaklu "Padnij", który na Krakowskich Reminiscencjach grany będzie w prywatnym mieszkaniu.
Rozmowa z Piotrem Waligórskim, twórcą przedstawienia "Padnij", które zostanie zaprezentowane podczas kwietniowych Reminiscencji Teatralnych w prywatnym mieszkaniu.
Magda Huzarska-Szumiec: Dlaczego postanowił Pan pokazać swój spektakl w prywatnym mieszkaniu?
Piotr Waligórski: - Chodzi mi to, żeby widz z bliska podglądał czyjeś życie.
Jakie warunki musi spełniać mieszkanie, które chce Pan wynająć?
- Powinny to być dwa pokoje w układzie amfiladowym, do których będzie także dostęp z korytarza albo z innego pomieszczenia. Dobrze by było, żeby jeden z pokoi był na tyle duży, żeby zmieścić publiczność, przynajmniej czterdzieści osób. Pewnie takie mieszkania znajdują się tylko w starym budownictwie.
Czy musi być ono jakoś specjalnie urządzone?
- Chciałbym skorzystać z tego, co zastanę w mieszkaniu. Nie ukrywam, że chodzi mi o zachowanie polskich standardów - sofa, dwa fotele, ława, telewizor. Choć ten ostatni niekoniecznie, bo możemy przynieść teatralny. Ma być to raczej biedniejsze mieszkanie, ale z bogatego łatwo takie zrobić.
Co zastaną w nim właściciele po przedstawieniach?
- Taki sam stan jak poprzednio. Będziemy tylko potrzebowali odpowiednich gniazdek elektrycznych, ale to zrobią teatralni elektrycy, którzy później przywrócą je do pierwotnego stanu.
Na jak długo chcecie wynająć takie mieszkanie?
- Na przynajmniej dwa wieczory prób, no i przedstawienia. Nie wiem jeszcze, ile ich będzie. Podczas prób mieszkanie powinno być opuszczone przez właścicieli, oczywiście w przedstawieniach mogą oni brać udział jako widzowie.
O czym opowiada spektakl?
- Scenariusz powstał na podstawie autentycznych, nieubarwionych historii, opowiedzianych przez prawdziwych ludzi. Dotyczy żołnierzy stacjonujących w Iraku. Matka jednego z nich umarła. Ma on dostać przepustkę i przyjechać na pogrzeb. W mieszkaniu czekają na niego żona wraz z dwoma innymi kobietami żołnierzy przebywających w Iraku. Ale on nie przyjeżdża, ani na pogrzeb, ani na stypę.
Premiera spektaklu miała miejsce w teatrze w Gdańsku.
- Tak, odbyła się w ramach projektu nazywanego Szybki Teatr Miejski.
Tam też graliście "Padnij" w prywatnym mieszaniu?
-Tak, mieliśmy komfortowe warunki, bo właściciele na czas prób i przedstawień się wyprowadzili. Został tylko mieszkający obok lokator, którego zapomniano uprzedzić o tym, co będzie się działo. Wszedł kiedyś w trakcie próby i był bardzo zaskoczony. Ponieważ zamontowaliśmy wszędzie kamery, bał się nawet wchodzić do ubikacji, bo myślał, że będziemy go podglądać. Ale szybko wyjaśniliśmy nieporozumienie.
A jak reagowali widzowie na tak nietypowe miejsce przedstawienia?
- Byli trochę spięci, onieśmieleni bliskością aktorów. Tłumili swoje reakcje, choć podczas zabawnych scen wybuchali śmiechem.
Mam nadzieję, że w Krakowie też tak będzie.
Na zdjęciu: scena ze spektaklu "Padnij" z Teatru Wybrzeże.