Artykuły

Stanisława Celińska o roli... kozy

- Dubbing wymaga ogromnego skupienia - mówi STANISŁAWA CELIŃSKA.

GALA: Użyczyła pani głosu kózce Frani w filmie "Zebra z klasą". To pani pierwsze zetknięcie z dubbingiem?

STANISŁAWA CELIŃSKA: Nie, podkładałam już głos różnym stworom (śmiech). Tym razem urzekł mnie fakt, że w oryginale Frania mówi głosem Whoopi Goldberg, a to świetna babka. Zresztą film jest naprawdę doskonale zrobiony. Zastosowano w nim metodę animacji komputerowej żywych zwierząt.

GALA: Czy dubbing ma w sobie coś z aktorstwa?

S.C.: Oczywiście. Jest to według mnie nawet trudniejsze zadanie, bo nie ma tu aż tak dużej dowolności jak podczas odgrywania jakiejś postaci na scenie czy w filmie. Poza tym kwestie muszą być wypowiadane doskonałą polszczyzną, a co ważniejsze - w ściśle określonych ramach czasowych i z uwzględnieniem ruchów ust postaci czy pyska zwierzaka. Dlatego dubbing wymaga ogromnego skupienia.

GALA: Jaka jest koza Frania?

S.C.: Bardzo stanowcza i przedsiębiorcza, świetnie sobie radzi.

GALA: A jakie cechy pani osobowości pozwoliły pani lepiej wczuć się w tę rolę?

S.C.: Przede wszystkim poczucie humoru. Może nie jestem Whoopi Goldberg, ale niezły ze mnie aparat! (śmiech). Aktor użyczający głosu jakiejś postaci nie może bezkrytycznie naśladować oryginału. Dubbing polega też między innymi na umiejętnym przemyceniu własnej osobowości, częściowym użyczeniu własnych cech. Tu trzeba odnaleźć równowagę, jednocześnie nie zatracić siebie. Gdy to, co się robi, jest osobiste, widz to wyczuwa, a postać staje się wiarygodna.

Rozmawiała Ewelina Kustra.

Na zdjęciu: Stanisława Celińska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji