Artykuły

Wizyta krakowskiego teatru

Na tym chyba także polega owa wielka siła telewizji, że potrafi ona w jakiś zwyczajny, poniedziałkowy wieczór wejść do kilkunastu milionów mieszkań z przedstawieniem jednego z najbardziej znaczących dramatów w twórczości Wyspiańskiego i w dorobku dramaturgii polskiej w ogóle. Prawda to oczywiście banalna warto jednak przy okazji zastanowić się, gdzie w przypadku teatru przebiega granica, której prezentacja telewizyjna nie jest w stanie przekroczyć.

Być może dlatego wielu telewidzów oczekiwało ostatnio takiej niezwykłej wizyty teatralnej ze szczególnym napięciem. Bo z jednej strony "Wyzwolenie" i głośna inscenizacja nieżyjącego już, znakomitego reżysera Konrada Swinarskiego, z drugiej zaś świadomość, że będzie to tylko przeniesienie spektaklu krakowskiego Teatru Starego, a nie przekaz przygotowany specjalnie dla sceny telewizyjnej, taki jak choćby "Noc listopadowa", zrealizowana przez Andrzeja Wajdę. A są to przecież istotne różnice o czym mieli możność przekonać się ci, którzy uczestniczyli bezpośrednio w krakowskim "Wyzwoleniu" Większość wszakże telewidzów nie była w Krakowie. Oglądając więc tę swoista retransmisję Laco Adamika i Agnieszki Holland stanowiła niejako premierową publiczność. W jakiej mierze telewizja pozwoliła jej odczytać kształt krakowskiego spektaklu?

Ciężar tej płomiennej i gorzkiej zarazem polemiki z romantycznym mitem wyzwolenia Polski dźwiga czołowy bohater dramatu Konrad. Monumentalność tej postaci, ogrom tekstu i nieludzki patos zawartej w nim poezji zawsze w jakimś sensie porażały aktorów. W Krakowie zarówno reżyser jak i Jerzy Trela przełamało tę koturnowość. Trela zagrał Konrada jak gdyby wbrew wszelkim dotychczasowym tradycjom i schematom interpretacyjnym. Odwołując się do prostych uczuć i powszechnej wiedzy o tragediach narodowej historii, potraktował swoją rolę nieomal jako osobistą wypowiedź. Sprowadzony do ludzkich wymiarów Konrad Treli był przejmujący w swojej prostocie, daleki od deklamacji i epatowania wspaniałą frazą wiersza Wyspiańskiego. Dzięki temu wyrazisty również stawał się tragizm bohatera, wynikający z podjęcia odpowiedzialności za naród z jednoczesnym przeświadczeniem nieuchronności klęski.

I tę koncepcję interpretacyjną przekazał nam szklany ekran w sposób niezwykle czytelny. Kamera telewizyjna pozwala bowiem na niesłychanie precyzyjną rejestrację gry aktorskiej. Ale "Wyzwolenie" to taki teatr operujący wieloma planami, których układ i współgranie mają swoją niebagatelną wymowę. Tej jednak rozbudowanej przestrzeni, owego wielkiego oddechu sceny nie była już w stanie objąć kamera. Kompozycja scen zbiorowych, współgranie planów - wszystko to na ekranie telewizyjnym sprowadzało się do małego i trochę płaskiego obrazka. Gubiła się więc w tym przypadku jakaś ważna część prawdy teatru, niepowtarzalna i chyba nie dająca się przenieść w pełnym wymiarze na mały ekran.

Jednakże niezależnie od wszystkich tych wątpliwości dobrze się stało, iż wielomilionowa widownia TV mogła ten wspaniały spektakl, choć w ograniczonym wymiarze, obejrzeć. Była to bowiem ważna lekcja w powszechnej edukacji teatralnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji