Artykuły

Retrospektywnie

Dwa tygodnie nie zapełniałem raptularza refleksjami o bieżącym programie telewizyjnym. Nazbierało się zaległości sporo, bo tegoroczna kanikuła wcale nie podobna do poprzednich i nie musimy uskarżać się na brak interesujących audycji. Co szczególnie godne podkreślenia - przodują pod tym względem nie tylko redakcje programów artystycznych, ale również publicystyczne, reporterskie, oświatowe. Na przykład cykliczna sonda reporterska "Dobry wieczór, jak minął dzień", z pewnością jedna z najlepszych audycji poświęconych aktualnej problematyce społecznej, skupiła uwagę na sprawach efektywnego wykorzystania czasu. Nie trzeba podkreślać wagi podjętego zagadnienia, współczesny rytm życia wymaga od nas nieustannego rozliczania się z każdej sekundy, nikt już dzisiaj nie może pozwolić sobie na marnotrawienie cennych minut, czas stal się pojęciem ekonomicznym, dostrzegalnym we wszystkich dziedzinach życia.

Realizatorzy audycji "Dobry wieczór, jak minął dzień" wybrali dla swoich obserwacji Kraków, miasto, o którym mówiło się jeszcze niedawno, że czas w nim się zatrzymał. Odwiedzili zakłady przemysłowe, punkty usługowe, kawiarnie, indagowali przechodniów na ulicach. Powstał nabrzmiały od spostrzeżeń reportaż, socjologiczny zwiad na temat czasu współczesnego Polaka.

Z innych programów społecznych i gospodarczych zwracał na siebie uwagę autentyzmem reportaż "Krzyk kobiet". Kilka naszych perspektyw rozwojowych zasygnalizował program ekonomiczny "Olsztyńskie opony". Konflikt dwóch wsi o szkołę poznaliśmy z reportażu "Protest" zrealizowanego w ramach cyklu "Ludzie i zdarzenia". Wysoką notę trzeba wystawić "Teleferiom" nadawanym we wtorki i piątki. Odcinki dla młodzieży są urozmaicone bawią i uczą, słowem dobrze spełniają rolę wakacyjnej rozrywki.

Minione tygodnie przyniosły również kilka ciekawych wydarzeń artystycznych. Przede wszystkim wspomnieć należy o kolejnym przedstawieniu IV Telewizyjnego Festiwalu Teatrów Dramatycznych - o sztuce Buchnera "Woyzeck" w reżyserii Konrada Swinarskiego i w wykonaniu aktorów Teatru Starego z Krakowa. Buchner, przedwcześnie zgasła gwiazda niemieckiej dramaturgii dziewiętnastego wieku, pozostawił zaledwie kilka utworów: "Śmierć Dantona", "Leonce i Lena", "Woyzecka". W tym ostatnim zawarł pełną namiętności opowieść o doli człowieka żyjącego w świecie mieszczańskiej moralności, między wszystko mogącym bogactwem i pozbawioną wszelkich praw biedą. Ta przedziwna pod względem formy sztuka, pełna żaru i rewolucyjnej pasji, nie uciekająca od żadnych dwustyczności życia, dzięki reżyserowi jeszcze mocniej ukazała swój plebejski charakter. Spektakl, który nam pokazano, odznaczał się ostrym, karykaturalnym rysunkiem postaci i środowiska, nie skąpił nam efektów mocnych, wziętych ze szkoły ekspresjonistycznej, której Buchner był wiernym uczniem, ponadto zawierał swoją myśl nadrzędną, morał uogólniający historię tytułów bohatera.

Drugim wartościowym widowiskiem ostatnich tygodni była "Legenda" Stanisława Wyspiańskiego. Na sceny trafia rzadko, nie dorównuje bowiem ani "Weselu" ani "Nocy listopadowej ani innym sztukom tego pisarza. Wydaje się też, że wystawienie jej w warunkach sceny dramatycznej okazałoby się przedsięwzięciem ponad siły realizatorów i... publiczności. Słusznie więc poskąpił młody reżyser Lech Wojciechowski, prezentując nam "Legendę" w kształcie estradowego widowiska poetyckiego, we współczesnym kostiumie, ze scenografią mocno korzystającą z rysunków i projektów dekoracyjnych samego Wyspiańskiego.

Przy takim potraktowaniu tworzywa artystycznego przemówiła przede wszystkim poezja autora, jego piękny wiersz, mówiony bardzo sugestywnie przez Marię Głowacką (Wanda), Mieczysława Mileckiego (Poeta), Józefa Duryasza (Krak) i innych.

Ciekawą propozycją było wówczas skomponowanie tekstu "Legendy" z dwóch wersji dzieła o Wandzie co nie chciała Niemca. Wyspiański przez wiele lat nosił się z zamiarem napisania dramatu o polskich pradziejach, często powracał do pracy nad nim, w rezultacie powstały dwa warianty utworu, oba fragmentaryczne, nie wykończone.

Audycji rozrywkowych mieliśmy ostatnio kilka, ale nie wzbudzały one większych zachwytów. Katowicki montaż "W wesołym miasteczku" Drygalskiego opierał się na wtórnym już dzisiaj pomyśle, "Sopockie festiwale piosenki" były po prostu powtórzeniem starych nagrań, troszkę ciekawiej zaprezentował się łódzki program rozrywkowo-quizowy na temat ubezpieczeń, transmitowano także jeszcze jeden festiwal piosenkarski, tym razem ze Splitu. W "Melodiach Adriatyku" występowała między innymi Halina Kunicka.

Wreszcie pochwalić należy telewizję za dużo atrakcyjnych sprawozdań sportowych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji