Artykuły

Pizza Prospero na Festiwalu Szekspirowskim

"Czekając na sen" i "Burza!" w reż. Iriny Brook na Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Czekając na sen" i "Burza!" - dwa spektakle w reżyserii Iriny Brook, pokazywane na tegorocznym Festiwalu Szekspirowskim - boleśnie udowodniły, że talentu nie można odziedziczyć w genach.

Gdy organizatorzy festiwalu wymieniali tegoroczne hity, na pierwszym miejscu wspominali o Litwinie Oskarasie Koršunovasie. Dopiero po dłuższej chwili przypominali sobie o Irinie Brook. Wydawało się to dziwne, wszak jest ona córką słynnego Petera Brooka - jednego z najważniejszych artystów teatru XX wieku - oraz aktorki Natashy Parry. Nic dziwnego w tym jednak nie było: jej "Czekając na sen" i "Burza!" boleśnie udowodniły, że talentu nie można odziedziczyć w genach.

Oba przedstawienia zbudowane są na jednym, kluczowym dla całości, gagu. W "Burzy!"[na zdjęciu] jest to zmiana zawodu Prospera - nie jest on już byłym władcą Mediolanu, ale... byłym właścicielem pizzerii. W "Czekając na sen" (pod tym tajemniczym tytułem ukrywa się... stosunkowo wierna adaptacja "Snu nocy letniej") chwyt jest już subtelniejszy. Na początku przedstawienia na scenie pojawiają się aktorzy w codziennych ubraniach. Tłumaczą, że mieli tu pokazać "Sen nocy letniej" z ogromnymi dekoracjami, doborową obsadą i świetnymi kostiumami. Jednak aktorzy i sprzęt utknęły na lotnisku w Atenach, a oni są tylko obsługą techniczną. Mimo to - spróbują zagrać spektakl.

Już widać, że obie realizacje Brook przygotowane zostały ze sporym zacięciem komediowym. faktycznie: mamy w obu sporo żartów (także współczesnych) i gagów rodem z burleski. Jednak szczególnie charakterystyczne jest dla teatru córki wielkiego reżysera cos innego - budowanie przedstawień "z odpadków". Scenografia "Burzy!" - czyli chata Prospera - stworzona jest z niezliczonych naczyń, desek, półek, kawałków papieru, ubrań czy płatów blachy falistej; czyli wszystkiego, co wyrzuca na brzeg morze. W "Czekając na sen" "techniczni", pozbawieni "oryginalnych" kostiumów i scenografii, tworzą je z najzwyklejszych przedmiotów: worków na śmieci, fragmentów strojów czy... z armatury łazienkowej.

Sztuka teatru opiera się przede wszystkim na budowaniu znaków i metafor. I jedne, i drugie u Brook znajdujemy. Jednak w najprostszej, najbardziej oczywistej, wyświechtanej formie: w "Burzy!" (z akcją osadzoną na wyspie) cała scena wysypana jest piaskiem; w "Czekając..." scena wyłożona jest żywą trawą. Obu spektaklom brakuje też (podobnie jak ogromnej większości prezentacji tegorocznego festiwalu) choćby próby autorskiej interpretacji tekstu. Całość "ciągnięta" jest przez niezwykle sprawnych i wszechstronnie utalentowanych aktorów. Dzięki nim widzimy na scenie pokazy żonglerki i sztuczki prestidigatorskie, popisy taneczno-wokalne i próby beatboxingu.

W efekcie obie realizacje Iriny Brook to typowe komedyjki, jakie zapomina się zaraz po wyjściu z teatru; produkcje nieznośnie bezpieczne, efekciarskie, populistyczne wręcz, sklecone z samych sprawdzonych chwytów. Idąc tropem pomysłu, zaproponowanego przez samą reżyserkę w "Burzy!", można jej spektakle przyrównać do pizzy. Gdy przygotuje się ją według sprawdzonej receptury, wrzucając wszystkie składniki, które ma się pod ręką, potrawa na pewno się uda i będzie zjadliwa. Jednak szczególnie wybitnych wrażeń smakowych raczej spodziewać się po niej nie można.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji