Artykuły

Na monotonnym tle...

TEATR Telewizji to na pewno potęga, już choćby z tego względu, że widownię ma wyjątkowo liczną, milionową. W minionych latach była to także potęga w sensie repertuarowym, prezentowano nam co tydzień premiery, z których wiele urastało do rangi wielkiego wydarzenia kulturalnego. Najlepsi autorzy, najwybitniejsi reżyserzy, najznakomitsi aktorzy. Teatr TV długi czas wiódł prym wśród najpopularniejszych programów telewizyjnych. Czy jednak sytuacja nie ulega niekorzystnym zmianom? Czy ta najszerzej dostępna scena nie obniża swych lotów, czy nie traci widza, a może przestaje go dostrzegać, liczyć się z nim? Pytań nasuwa się wiele, a wynika to przede wszystkim z dość skromnych osiągnięć ubiegłorocznych i nie najszczęśliwszych prób podjętych już w roku nowym. Rok 1974 miał wprawdzie swego "Hamleta", "Niemców", a także już 30 grudnia "Romea i Julię" - warto dodać, że, ta właśnie sztuka w plebiscycie "Tygodnika Kulturalnego" uznana została za najlepszy spektakl ubiegłego roku - były również interesujące przedstawienia Teatru Faktu i kilka innych inscenizacji, jak np. "Skamieniały las" Sherwooda czy "Hedda Gabler" Ibsena. W sumie jednak wiele było powtórzeń, wiele banału i łatwizny.

Pięknej zakończenie roku w tandemie Gruza - Szekspir nastawiło nas optymistycznie na przyszłość. Niestety, jak dotąd optymizm ten nie wydaje się być uzasadniony. Nie stała się bowiem wydarzeniem - mimo interesującej kreacji Ewy Wiśniewskiej - wyciągnięta z lamusa "Fraulein Doktor" ani też nie najlepszy z dramatów Inge'a "Piknik", w którym dodatkowo popełniono dość istotne błędy obsadowe, skłaniając Seweryna do zagrania roli zupełnie w jego stylu.

Również "Zagrożenie" Weskera nie wzbudziło większego entuzjazmu, nie mówiąc o "Śniadaniu u Desdemony", poza dobrym aktorstwem i Fettinga nie było zbyt wiele. Mocno też zawiedli "Rówieśnicy" Filipskiego i Grzymkowskiego. Na tym dość monotonnym tle wyróżniły się na pewno dwa spektakle, co do których można mieć również pewne zastrzeżenia, ale nie można przejść obok nich obojętnie. Pierwszym z nich są "Procesy" zaprezentowane na Scenie Współczesnej, których wielki dramatyzm leżał już w samym temacie (o tym spektaklu pisaliśmy oddzielnie), na Scenie Klasycznej zaś "Amfitrion-38" wielkiego Giraudoux. Dramat dość już stary, bo napisany w 1928 r. ale wcale nie zwietrzały, wracającą przecież do problemów ponadczasowych, ogólnoludzkich. Giraudoux chętnie wracał do antycznych mitów i z niezwykłą pomysłowością, na swój poetycki sposób przetwarzał je, uwypuklając sprawy wiecznie aktualne, mieszczące się w sferze uczuć moralnych, etycznych, filozof innych.

"Amfitrion" literacki płynie jak gdyby w dwóch nurtach, jednym pacyfistycznym, antywojennym i drugim - psychologicznym, w którym mieszczą się pytania o sens uczuć odwiecznych, jak miłość, wierność, wierność nie tylko małżeńską, wierność samemu sobie. Ten właśnie drugi nurt wybrał reżyser, czyniąc bohaterką kobietę.

"Alkmena walczy o swe przekonania, o swój imperatyw moralny - walczy z samym bogiem bogów. Chociaż wie, że podlega fatalnemu losowi, choć domyśla się, że popełniła zdradę poza swą świadomością, do końca nie godzi się na oportunistyczną ugodę, - pozostaje niezłomna i przegrywając - wygrywa".

O to właśnie chodziło reżyserowi i chyba zamysł ten udało mu się zrealizować. W dużej mierze stało się to dzięki Elżbiecie Starosteckiej, która dała swej Alkmenie wiele kobiecego ciepła, uroku i wdzięku, a równocześnie potrafiła ją nasycić niekłamaną czystością i absolutnym przekonaniem o konieczności obrony swych zasad.

Postać tytułową w podwójnym wcieleniu - męża Alkmeny i boga Jowisza - odtwarzał Ignacy Gogolewski. Wcielenie boga było chyba lepsze, bo dowcipniejsze. Tu właśnie rodzi się główne zastrzeżenie do spektaklu, czy nie za mało w nim lekkości, humoru i tej specyficznej ironii właściwej francuskiemu dramaturgowi?

Jakkolwiek by nie było, wśród tegorocznych premier telewizyjnych "Amfitrion-38" na pewno się wyróżnił.

Kończąc warto doradzić Telewizji, by staranniej i ambitniej formowała repertuar. Rzecz bowiem nie w tym, by wystawiać cokolwiek, lecz w tym, by wrócić do dawnej świetności, dopóki jeszcze nie straciło się zaufania telewidza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji