Artykuły

Śpiewać nie umiemy...

W ubiegłym tygodniu mogliśmy właściwie mówić o przerwaniu przedwcześnie rozpoczętego sezonu ogórkowego; która to przedwczesność skłoniła zdenerwowanego Zastępcę do wielkiego w poprzednim numerze pomstowania. Zresztą wiadomo, że ogłaszanie sezonów ogórkowych może się u nas odbywać nie tylko we właściwych dla nich porach, to znaczy w lipcu i sierpniu, ponieważ charakterystyczną i niezmienną właściwością naszego programu telewizyjnego jest jego nierówność. Tak więc ogórki mogą wypadać, i wypadają, równie dobrze w styczniu, w lutym, jak i w listopadzie. I nawet nie powinniśmy się temu dziwić.

W ubiegłym tygodniu sprawozdawczym mieliśmy w poniedziałek okazję obejrzenia adaptacji utworu, napisanego w swoim czasie dla radia przez Friedricha Duerrenmatta, w doskonałej reżyserii Konrada Swinarskiego, w przekładzie Barbary Witek-Swiniarskiej i z udziałem Zofii Małynicz, Bardiniego, Butkiewicza, Krasnowieckiego, Józefa Nowaka, Świderskiego, Zaczyka. "Przygody pana Trapsa" miały dobre tempo i trzeba dodać, że nawet stosunkowo mało dawały się słyszeć trzaski i skrzypienia dekoracji. Możliwe jednak, że po prostu nie zwracaliśmy na nie uwagi, pochłonięci dobrym nadaniem.

Parą dni wcześniej w ramach czwartkowej Kobry zakończył się wiosenny cykl nadań "Stawki większej niż życie". Miłośników tej serii, a jest ich niemało, możemy pocieszyć, że zostanie wznowiona w październiku. Czego zresztą można się było domyślić, słysząc, że gestapowiec Brunner w końcu uciekł kapitanowi (a właściwie już majorowi) Klossowi.

Dwa pełne wieczory zostały w programie zajęte dla transmisji z III Krajowego Festiwalu Piosenki, który odbywał się w Opolu. Telewizja nie odpowiada oczywiście za nieszczęścia, wynikające na obejmowanym kamerami obszarze. Imprezy w rodzaju festiwali piosenki nadają się szczególnie do przeprowadzania z nich transmisji, ponieważ wszyscy są takich imprez ciekawi, doprawdy wszyscy, od pradziadków do prawnucząt. Rzecz jednak zaprezentowana w Opolu przeszła granice wszelkich oczekiwań; dawno nie widziano podobnie wielkiego popisu podobnej miernoty i złego smaku. (Na ten temat można przeczytać kilka słusznych uwag w dzisiejszym odcinku naszej "Kroniki muzycznej".) Fedorowicz, uroczy skądinąd towarzysz Kobieli, na próżno usiłował przesłonić tę powszechną niezdarność gagami z innego filmu. Nic to imprezie nie pomogło, bo i pomóc nie mogło.

Telewizji można tylko zarzucić najzupełniej niepotrzebne wystąpienie z tym fatalnym programem aż na arenie interwizyjnej. Mamy, niestety, narodową skłonność do przechwalania się tym akurat, czego najbardziej nie umiemy. Powie ktoś, że nie można było przewidzieć poziomu owego festiwalu? Otóż wydaje się, że można było przewidzieć; wiadomo w końcu od dawna, że śpiewać to my jednak nie umiemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji