Artykuły

Pan Traps i piosenki

JESZCZE przed Festiwalem Piosenki transmitowanym z Opola (19, 20 VI) telewizja uraczyła nas koncertem wokalno-muzycznym z Krakowa (16 VI) pn. "Wesele ze szwagrami". Można się było domyślić, że jest to audycja przeznaczona dla młodzieży i to nie tyle ze względu na charakter piosenek i muzyki, ile ze względu na poziom. Stało się już niestety regułą w polskiej TV, że audycje młodzieżowe korzystają z taryfy ulgowej. W audycji krakowskiej piosenki były mdłe i monotonne, młodociani muzycy podrygiwali w sposób nader prymitywny, konferansjer (sam Wiesław Dymny) silił się na dowcipy starej daty i wdzięk. Z koncertu wiało nudą. Lepiej nieco i bardziej sympatycznie przedstawiała się młodzieżowa komedia muzyczna (musical) nadana w Czwartek (17 VI) z Katowic pt. "Podróż poślubna". Zawierała kilka scen i piosenek bardzo śmiesznych. Jednak z wykonaniem i aktorstwem było różnie, miejscami zupełnie źle. Odczuwało się brak przygotowania, improwizacją, naiwną wiarą wykonawców, że ich wdzięk i "naturalność" zastąpi wszystko inne.

Transmisja festiwalu opolskiego z pozoru wydawała się przygotowana starannie. Oświetlenie nie zachwycało, ale być może, że z przyczyn technicznych nie mogło dorównać atelierowemu. Ale czy mikrofony nie powinny być regulowane indywidualnie? Przecież kapitalna piosenka w wykonaniu Kaliny Jędrusik została zupełnie zmarnowana przez wadliwe ustawienie membrany.

Drugi dzień transmisji (niedziela) wypadł ciekawiej nie tylko dlatego, że wystąpili w nim laureaci, także dlatego, że koncert prowadził Jacek Fedorowicz. Swoim dowcipem, wdziękiem i pomysłowością bił on na głowę przereklamowaną parą konferansjerów - Ireną Dziedzic i Lucjana Kydryńskiego. Co do samych piosenek to jak zapewne wielu słuchaczy nie podzielam bez zastrzeżeń zdania jury, ale byłbym w kłopocie, gdybym sam miał typować. (Bo np. Piotr Szczepanik lepiej wypadł w "Teleechu" z 12 VI).

Najwybitniejszą jednak audycją ostatniego tygodnia była "Przygoda pana Trapsa" (Teatr TV, poniedziałek 21 VI). Przywróciła nam wiarą i nadzieją i miłość do polskiej TV. Konrad Swinarski (przy pomocy Barbary Witek-Swinarskiej, która zaadaptowała słuchowisko dla potrzeb TV) wyreżyserował współczesny moralitet Durrenmatta w sposób więcej niż znakomity i bardzo rozumny. Przedstawienie trzymało w napięciu (nawet tych, którzy znali fabułę z "Kraksy") nie tylko swoją dramaturgią ale i przewrotnością myślową. Zwłaszcza zakończenie (odmienne niż w noweli) nadało całej historii gorzki złośliwy posmak. Było to przedstawienie przynoszące satysfakcją artystyczną, myślową, ideologiczną. Należy z uznaniem powitać powrót Konrada Swinarskiego do polskiej TV.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji