Artykuły

Swinarski po latach

Dwadzieścia dwa spektakle zrealizowane przez Konrada Swinarskiego w teatrze TV powstały w okresie najbardziej dynamicznego rozwoju sceny telewizyjnej i poprzedziły, z wyjątkiem ostatniej pracy ekranowej tzn. sfilmowanych "Sędziów", największe dzieła sceniczne tego reżysera: "Nie-Boską Komedię", "Woyzecka", "Sędziów" i "Klątwę", "Pokojówki", "Męczeństwo i śmierć Jeana Paula Marata" Petera Weissa w Schiller-theater, operę Krzysztofa Pendereckiego "Diabły z Loudun" w Hamburgu, wreszcie cykl przedstawień szekspirowskich oraz dwa ostatnie arcydzieła sceniczne - "Dziady" i "Wyzwolenie". Spektakle telewizyjne Swinarskiego są jednak ważnym świadectwem ówczesnych zainteresowań literackich i teatralnych reżysera uznanego za największą indywidualność powojennego teatru. Ale gdy w 1965 r. Klub Krytyki Teatralnej SDP przyznawał Konradowi Swinarskie-mu Nagrodę im. Boya za spektakl "Nie-Boskiej" w Starym Teatrze oraz za reżyserię "Przygód pana Trapsa" Durrenmatta w teatrze TV, "totalna wyobraźnia" Swinarskiego była już w pełni ukształtowana.

"Zawieszone pomiędzy tragedią i śmiesznością, udawaniem i naśladowaniem, wzniosłym patosem i kompromitacją, pięknem i zagęszczoną brzydotą, liryzmem i epickością, zawsze niespokojne i niepokojące - takie są te przedstawienia"- pisał Zbigniew Osiński o teatrze Swinarskiego. W widowiskach telewizyjnych zaznaczyły się inne elementy tego teatru, były one jakby inną sferą doświadczenia artystycznego, innym obszarem sprawdzania granic sztuki widowiskowej.

"Przygody pana Trapsa" - jedno z trzech zachowanych na taśmie widowisk telewizyjnych Swinarskiego, okazały się bezcenną pamiątką po reżyserze. Budując swoje przedstawienia, ich polifoniczną fakturę Swinarski, jak wiadomo, wielką wagę przywiązywał do bezpośrednich i metaforycznych sensów literatury. Komponował swoje wizje teatralne "na planie tekstu". Był wielkim nowatorem, a zarazem w jakiejś mierze tradycjonalistą. Tworzył teatr myślący i politycznie żywy. Elementy tego są już w jego widowisku według opowiadania Durrenmatta. W kontekście znaczeń społecznych dzieła Swinarskiego, znamienna wydaje się wypowiedź Konstantego Puzyny, który tak pisał o nim porównując go z innym nowatorem naszego teatru: "...Kłębi się w nim metafizyka nie gorzej niż w Grotowskim, jego rówieśniku zresztą, pokrewnym mu i formacją umysłową i typem wyobraźni, choć różnią się obaj ostro w metodach pracy, zainteresowaniach, rozumieniu teatru... Grotowski stawia na nową technikę aktorską i zbiorowe "pisanie na scenie", Swinarski na dobrą gotową dramaturgię; Grotowski jest awangardzistą, szuka nowej formuły teatru, Swinarski uwspółcześnia jedynie teatr tradycyjny. I kiedy pierwszego trapi problematyka egzystencjalna, drugiego pasjonuje społeczeństwo: boli go konkretna ludzka krzywda, nędza, wyzysk. Co do Boga natomiast, ich stanowiska wydają się bliskie: jest to dla obu sprawa co najmniej wieloznaczna. Sprawa jednak nie tyle z kręgu wiary, ile - nieświadomości zbiorowej, religioznawstwa, antropologii społecznej".

Z kręgu moralnych problemów współczesnych społeczeństw wywodzi się także temat sensacyjnej opowieści Durrenmatta, typowy zresztą dla całej twórczości głośnego szwajcarskiego pisarza. Demaskacja moralności w układzie jego świata, krzywe zwierciadło przystawione społeczeństwom Europy zachodniej w dobie narastającego prosperity, to w najogólniejszym skrócie temat dramatów i prozy autora "Przygód pana Trapsa". Bohater ów, człowiek małego formatu ale ruchliwy, zachłanny w swych dorobkiewiczowskich dążeniach, wytrwały, pozbawiony skrupułów w pogoni za pieniądzem nie waha się przed użyciem środków brudnych i dwuznacznych. I właściwie mógłby być uznany za swoje czyny mordercą, choć mordu własnoręcznie nie popełnił. Czymże jest jednak czyn ten, czyli umyślne i świadome "wykańczanie" swego szefa, którego oplata siecią intryg, złośliwości, zdrad. W ironiczno-demaskatorskiej postawie Durrenmatta wobec mechanizmów współczesnego życia zachodniego, znalazł Swinarski znamienne sensy także dla wielu postaw i naszej rzeczywistości. Na przykładzie "Przygód pana Trapsa" można mówić także o pewnej uniwersalności tej przypowiastki współczesnej, o dwuznacznym etycznie zapleczu każdego prosperity. Jednocześnie na tym samym przykładzie widać jak daleki od współczesnych wstrząsów i dramatów, a zarazem jak łagodny był wizerunek tego świata szkicowany przez pisarza, który kilkanaście lat temu wydawał nam się tak imponującym obrazoburcą mieszczańskiej stabilizacji.

I wspaniały był również kształt tego widowiska - majstersztyku aktorskich umiejętności, odwagi, niestarych wówczas mistrzów, którzy tak cudownie potrafili władać własnymi talentami i aktorską formą. Zofia Małynicz, Władysław Krasnowiecki, Jan Świderski, Aleksander Bardini, Seweryn Butrym i Stanisław Zaczyk pod batutą reżysera, który czuł rangę i siłę aktorskiego wysiłku, talentu i inwencji - powstał spektakl, jaki po latach wydaje się osiągnięciem, którego waloru nie przekreślił czas mimo oporu materii, niedoskonałych technik, mimo zmienności nastrojów, temperatur i dramatyzmu, jaki jest naszym doświadczeniem powszednim.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji