Artykuły

"Pokojówki"

Genet przychodzi nasze sceny jakby trochę za późno. Pięć, osiem lat temu, kiedy wprowadzały go teatrzyki studenckiej był jeszcze prowokacją artystyczną. Dziś już to zabytek historyczny, dokument literacki, może jeszcze fascynujący, ale siła tej fascynacji słabnie wyraźnie, opada z roku na rok. Teatr Geneta jest "teatrem - przeciw widzowi" (określenie Jana Błońskiego). Rampa oddzielająca scenę od widowni zamienia się w przepaść, przepaść nie do przekroczenia. Dialog aktora z widzem staje się niemożliwy. Przekreślone zostają całkowicie warunki powstania jakiegoś intymniejszego kontaktu, łączności między tymi dwoma rozdzielonymi rzeczywistościami. Teatr, który świadomie nie chce rozmawiać z widzem, który z niego drwi i szydzi z konieczności skazuje się na śmierć. A do teatru przychodzi się przecież nie tylko po zabawa, także po oczyszczenie. "Czym jest poezja, która nie ocala / Narodów ani ludzi? Wspólnictwem urzędowych kłamstw / Piosenką pijaków, którym za chwilę ktoś poderżnie gardła /Czytanką z panieńskiego pokoju".

Świat "Pokojówek", to świat wieloznaczny, płynny, niestały. Postaci i sytuacje jawią się jako metaforyczne znaki, których niepodobna sprowadzić do pojęć jednoznacznych, konkretnych, czystych. Trudno wyznaczyć granice między prawdą a fałszem, rzeczywistością a jej pozorem, zabawą i rytuałem. Istotą tego świata jest gra; ciągła teatralizacja życia: nakładanie masek i ich odrzucanie, zmienianie kostiumu, przeistaczanie się w kogoś, kim się nie jest, kim chciałoby się być. Obrona przed nicością, przed niebytem, nawet za cenę zbrodni. Nienawiść, czy może niespełniona miłość, znajduje się u podłoża wszystkich poczynań genetowskich, bohaterów; są nią zaczadzeni do stanu obłąkania.

Konrad Swinarski inscenizując Geneta okazał rzadki u niego dar umiaru, powściągliwości, Ściszał, tonował, ograniczał efekt widowiskowy, mając na uwadze przede wszystkim metaforyczny wymiar "Pokojówek", który łatwo zniszczyć w przekładzie na obraz sceniczny. Scenografia Krystyny Zachwatowicz spokojna, bez udziwnień, cała w tonacji bieli. Wnętrze buduarku - takiego jakie ogląda się jeszcze dziś w ilustrowanych magazynach zachodnich, reklamujących meble.łub dywany - trochę staroświeckie, dostatnie; w oknach muślinowe firanki, o-bicia mebli z atłasu, stwarzające nastrój komfortu i zmysłowości. Z trzech grających pań - najlepsza Patii Ewy Lassek. Dojrzałe aktorstwo trafiające na piątkę w styl Geneta. Nic dziwnego. Gra go przecież po Witkacym i Różewiczu, a to się przecież liczy. Bardzo dobre Anna Polony (Claire) i Mirosława Dubrawska (Solange), zwłaszcza w scenie histerycznego śmiechu, śmiechu porażającego widza. Na świat, który ukazuje Genet trudno się zgodzić, trudno go przyjąć. Zostało w nim sponiewierane to bez czego życie ludzkie nie miałoby żadnego sensu - człowieczeństwo. Wielkie to słowo i obarczone patosem, ale musiałem go tutaj użyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji