Artykuły

Wspomnienia starego aktora

Zafascynowany Ludwikiem Solskim, którego oglądał jeszcze przed wojną, od niego wziął swój sceniczny pseudonim - Solowski. W scenicznej karierze udało mu się zagrać trzy postacie odtwarzane wcześniej przez Mistrza. - Solski to była technika doskonała, a Jaracz to było przeżycie - mówi 88-letni aktor FERDYNAND KIJAK-SOLOWSKI.

Ferdynand Kijak-Solowski ma 88 lat. Niedawno przeszedł ciężką chorobę i jeszcze nie do końca wrócił do zdrowia Czasem zapomni jakiegoś słowa, czasem zastanowi się nad nazwiskiem. Jednak gdy zaczyna opowiadać o swojej aktorskiej karierze, o rolach, które zagrał, sztukach, w których wystąpił, zmienia się fizycznie. Głos mu tężeje, sylwetka się prostuje, ręce zaczynają wykonywać gesty, z ust płynie wyuczony tekst. Staje przed nami prawdziwy aktor, który i dziś świetnie poradziłby sobie na scenie.

Pociąg do grania miał od dzieciństwa Dla kompletu szopkowych kukiełek za 30 zł zrezygnował z obiecanej przez ojca nagrody za zdanie do gimnazjum - roweru kosztującego sto złotych więcej. Gdy miał już figurki, sam zrobił szopkę, z którą występował na podwórku rodzinnego domu przy ul. Lubomirskiego. W szkole Kijak był duszą uczniowskiego kółka teatralnego. Opracowywał scenariusze, reżyserował, grał, budował dekoracje. Po wybuchu wojny działał w podziemnym harcerstwie (w słynnej krakowskiej drużynie "Bellafenita", razem z nieżyjącym już Tadeuszem Grzesio), ale stworzył też podziemny teatrzyk, który wędrował po salach i salkach ówczesnego Krakowa z przedstawieniami "Szopki krakowskiej". Po wyzwoleniu miasta trafił do Sekcji Krzewienia Kultury Teatralnej w Krakowie. W kwietniu 1945 r. - trwała jeszcze wojna - powołano go do wojska Gdy ujawnił komisji swoje aktorskie doświadczenia, skierowano go do znanej z teatralnych imprez i widowisk Oficerskiej Szkoły Łączności.

Zanim trafił do 2. Zapasowego Pułku Łączności w Sieradzu zdążył wyreżyserować i zagrać składankę rewiową "Marcowe zaloty" i sztukę W. Rapackiego "Ja tu rządzę". Gdy wojna się skończyła, Kijaka odkomenderowano z powrotem do Krakowa do 17. pułku piechoty, azotem do Okręgowego Domu Żołnierza Nadal zajmował się graniem i reżyserowaniem. Zrobił "Manewry miłosne" Turskiegą "Grzegorza Dyndałę" Moliera i "Rozdroża miłości" Zawieyskiego. Jako aktor operetkowy występował w Teatrze Muzycznym Towarzystwa Przyjaciół Żołnierza W 1947 r., jeszcze służąc w wojsku, został przyjęty do Państwowej Szkoły Dramatycznej. Studia przerwał po roku, ale egzamin eksternistyczny zdał później w Teatrze Młodego Widza w Krakowie (późniejszym Teatrze Rozmaitości, dzisiejszym Teatrze Bagatela).

Zafascynowany Ludwikiem Solskim, którego oglądał jeszcze przed wojną, od niego wziął swój sceniczny pseudonim - Solowski. W scenicznej karierze udało mu się zagrać trzy postacie odtwarzane wcześniej przez Mistrza czyli jak mówi - "wziąć trzy postacie po Solskim". - Solski to była technika doskonała, a Jaracz to było przeżycie - mówi o grze swych starszych kolegów.

Fortunato po swojemu

- Pod koniec lat 40. los postawił na mojej drodze Marię Biliżankę, jedną z mych największych sympatii teatralnych. To dzięki niej trafiłem na stałe do Teatru Młodego Widza, choć miałem już propozycję z Opola na zastępcę dyrektora Z Biliżanką - wspaniałym człowiekiem - współpracowało mi się świetnie - wspomina pan Ferdynand. - Kiedyś w przypływie

szczerości powiedziała mi, że gdyby ona była młodsza, a ja starszy to chciałaby mnie za męża - śmieje się. Inna ważna postać, z którą się zetknął to kierownik artystyczny teatru Iwo Gall, którego młodzi aktorzy obserwowali z nabożnym skupieniem i który na próbach wspominał przedwojenną pracę w Reducie Osterwy. W Teatrze Młodego Widza pan Ferdynand

zagrał m.in. "Lorda Skarbinka" w "Księciu i żebraku" M. Twaina, Idziego z Kielc w "Nawojce" H. Januszewskiej, Janka w "Moście" J. Szaniawskiego, Łatkę w "Dożywociu" Fredry, Diabła w "Panu Twardowskim" I. Szczepańskiej. Szczególnie ciepło wspomina rolę Fortunata w "Awanturach w Chioggi" Goldoniego. - W zamierzeniach autora Fortunato - postać wybitnie karykaturalna i zabawna, jąka się. Nie chciałem iść na łatwiznę i zaproponowałem reżyserowi Jerzemu Bujańskiemu, że zagram to po swojemu. Wymyśliłem dziwaczny język, bełkotliwy, ale jednak zrozumiały, którym miał posługiwać się Fortunato. Z dzieciństwa pamiętałem starszego człowieka handlującego drewnem, przychodzącego do nas na Lubomirskich zimą, który tak właśnie mówił - wspomina Kijak. Rzecz bardzo się spodobała a rolę chwaliło wielu recenzentów. "Najwięcej podobać się może Padron Fortunato (F. Solowski). Jest to roła przypominająca postacie z komedii dell'arte" - pisał w "Dzienniku Polski" Tadeusz Kwiatkowski. - " Grający tę rolę Ferdynand Solowski, zabawnie i w błyskawicznym tempie wykrzykując słowa swej roli, sprawiał wrażenie, jakbyśmy słu-

chali swoistego i bardzo śmiesznego języka, na wpół tylko dla nas zrozumiałego" - chwalił w "Teatrze" Wojciech Natanson. Kijak grał w Rozmaitościach m.in. z Andrzejem Kozakiem, Jerzym Nowakiem, Ryszardem Filipskim, Haliną Gryglaszewską, Barbarą Dolińską, Niną Repetowską, Tadeuszem Kwintą. Po okresie postaci wesołkowatych, groteskowych

i przerysowanych zaczął grać brutali, oprawców, wrzeszczących oficerów. - Wzorowałem ich na sowieckich oficerach, których pamiętałem z okresu wojny i swojej służby wojskowej

- zdradza

Każde zdjęcie to opowieść

Występ w prawie każdej sztuce pan Ferdynand ma udokumentowany fotografiami, afiszami, programami. Fotografie trzyma w grubych albumach, starannie opisane i datowane. Każde takie zdjęcie to osobna anegdota i osobna opowieść: - "Książę i żebrak" Twaina w reżyserii Biliżanki. Graliśmy to sto czterdzieści razy. Rolę księcia grały na zmianę dwie dziewczynki-bliźniaczki. Moją postać, Lorda Skarbnika, potrafiłem zagrać na kilka sposobów. Irena Orska - byłem od niej młodszy o dwadzieścia lat, ale zawsze grałem jej męża. "Strach i nędza III Rzeszy" - dwadzieścia parę obrazów, w których odtwarzałem cztery różne postacie. Katastrofa -w 1966 r. grupa naszych aktorów jechała w występy do Zakopanego. Po drodze zdarzył się wypadek drogowy, zginęło dziewięć osób. Ja też miałem z nimi jechać. Wystawiali "Placówkę", w której grałem Żyda. W ostatniej chwili Halina Gryglaszewska (ówczesna dyrektor teatru) odwołała mnie z wyjazdu. Dzieci-Maria Filiżanka stworzyła grupę dzieci, które występowały w sztukach Teatru Małego Widza Wszystko było w porządku do czasu, gdy pojawiły się skargi rodziców, że dzieci nie chcą się uczyć tylko wolą grać w teatrze... Św. Mikołaj - chodziłem do szkoły powszechnej im. św. Mikołaja przy ul. Lubomirskiego (blisko domu). Może dlatego później przez sześćdziesiąt lat odgrywałem tego świętego podczas różnych przedstawień i jasełek w szkołach i przedszkolach. Raz przedstawienie odbywało się... w kwietniu. Zmieniliśmy wtedy św. Mikołaja na Dziadka Leśnego, ale prezenty były takie jak same. "Historia żółtej ciżemki" - rzeźby do pracowni Wita Stwosza przygotowywał nam wtedy Bronisław Chromy. Z kolei do "Balladyny" dekoracje robił Tadeusz Kantor.

Przy prawie każdym zdjęciu pan Ferdynand wskazuje postaci wymieniając: ten już nie żyje, ten zmarł dwa lata temu, ten umarł w tym roku, z tej obsady żyję tylko ja i jedna koleżanką tutaj zmarli wszyscy, nawet teatralni maszyniści, którzy statystowali...

Wiarus na zakończenie kariery

Jedną z ostatnich sztuk, w których zagrał przed odejściem na emeryturę była "Romek i Julka" Tadeusza Kwiatkowskiego. Historia Romea i Julii przeniesiona do Krakowa, na Zwierzyniec i Krowodrzę. Pan Ferdynand zagrał żandarma zalecającego się do przekupki. Na Zwierzyńcu poznał swoją przyszłą żonę, wychowywał się na Olszy, więc krakowski andrusowski folklor nie był mu obcy. Jeszcze dziś potrafi zgrabnie zagadać "po krakosku". Ostatni raz wystąpił na scenie Bagateli w 1982 r. w "Królu Maciusiu I". Małego króla zagrał Grzegorz Juras, który dziś uczy zawodu młodych aktorów. - Jak wiadomo, bardzo ceniłem Ludwika Solskiego, dlatego poprosiłem, abym mógł zagrać tam Starego Wiarusa. Odpowiednio się ucharakteryzowałem i zagrałem go "pod Solskiego", dokładnie tak jak Mistrz - wspomina pan Ferdynand. Przez ponad trzydzieści lat wystąpił w grubo ponad stu sztukach dla dzieci i dorosłych. Wystąpił też w kilku filmach: "Celulozie" Jerzego Kawalerowicza (ekranizacji "Pamiątki z celulozy" Igora Newerly'go), "Trzech startach" Czesława Petelskiego, "Czarnych skrzydłach" Ewy i Czesława Petelskich; "Spacerze pod psem" Leopolda R. Nowaka, "Sanatorium pod klepsydrą" Wojciecha J. Hasa Przez wiele lat występował w satyrycznej radiowej audycji nadawanej przez Radio Kraków "Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi", prekursorce "Matysiaków" i "W Jezioranach".

Dwa tysiące eksponatów

Drugą po aktorstwie życiową pasją Ferdynanda Kijaka-Solowskiego była sztuka ludowa, którą zainteresował się jeszcze w dzieciństwie. Przez wiele lat kolekcjonował ludowe rzeźby, figury, figurki, szopki, obrazy. Wyszukiwał i docierał do ludowych twórców, rozmawiał z nimi, przeprowadzał wywiady, fotografował, korespondował. Spotkał się m.in. z Nikiforem, Jędrzejem Wawro, Józefem Piłatem, Józefem Janosem. Zidentyfikował dwustu pięćdziesięciu rzeźbiarzy, osobiście odwiedził stu pięćdziesięciu. - Nie miałem samochodu, jeździłem autobusem lub koleją, nieraz od stacji trzeba było przejść pieszo dziesięć kilometrów... - wspomina Dziś jego kolekcja liczy około dwóch tysięcy eksponatów i jest znana wśród etnografów i historyków sztuki. Pokój pana Ferdynanda w mieszkaniu na krakowskim Kazimierzu przypomina muzeum - od podłogi po sufit wypełniony jest rzeźbami, obrazami, fotografiami i książkami na temat sztuki ludowej. Eksponaty stoją na półkach, podłodze, oknie. Zbiór (i mieszkanie) wielokrotnie opisywano w artykułach prasowych. Fotografia pokoju trafia na głośną wystawę zdjęć Andrzeja Kramarza i Weroniki Łodzińskiej zatytułowaną "dom/home". Kilka lat temu część kolekcji (a także teatralne zbiory pana Ferdynanda) pokazano na dużej, wystawie w krakowskim Muzeum Etnograficznym. Wcześniej eksponaty zebrane przez Solowskiego prezentowane były na około pięćdziesięciu wystawach. W kolekcji są też szopki krakowskie wykonane z latach 40. i 50. przez pana Ferdynanda za które zdobył wtedy kilka nagród.

Aktor frasobliwy

Osiem lat temu, Emil Biela również kolekcjoner, napisał wiersz dla Ferdynanda Kijaka na jego osiemdziesiąte urodziny:

W podniebnej galerii na ulicy św. Józefa

wśród tłumu świątków frasobliwy aktor siedzi.

Od lat wielu z bożymi postaciami rozmawia,

boskie prawa na ludzkie z pokorą przemienia.

Czasem też Nikifor Mistrza Ferdynanda o coś zapyta,

o farbki lub kartonik maleńki poprosi.

A czasem i sam Wawro w imieniu zacnych świątkarzy

w starym zegarze czas cofa, z wdzięczności Solowskiemu, że

kiedyś im świat przychylił.

A w listopadzie - zdradzę dobrą tajemnicę - nocą,

w podniebnej galerii Mistrz Ferdynand śpi i o drewnianym niebie śni.

Wielka teatralna próba - chór drewnianych świątków śpiewa

wyrzeźbione od dawna urodzinowe sto lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji