"Czarowna noc" i "Zabawa"
DWA NAJSŁABSZE chyba utwory sceniczne Mrożka j"Czarowna noc" i "Zabawa" - trafiły na scenę warszawskiego Teatru Współczesnego. Ale nawet ten znakomity teatr niewiele mógł tu zdziałać.
Łatwiej poszło z "Czarowną nocą". To jedyna chyba w Mrożkowym dorobku farsa, wolna od wszelkiej problematyki, aluzyjności itp. Taka "Mrożkowa teoria snów". Słowna żonglerka, trochą absurdalnych spiętrzeń, dowcip słowny, nie zawsze w najlepszym gatunku. Treść? "Senne przygody" dwóch starszych panów (inżyniera i magistra), dzielących jeden pokój hotelowy "na delegacji". "Drogim panem kolegą" jest Henryk Borowski, "panem kolegą" - Mieczysław Pawlikowski, ucieleśnieniem sennych marzeń obu panów czyli Trzecią osobą - Barbara Wrzesińska. Zgrabnie wyreżyserowane, zgrabnie i dowcipnie grane i wygrywane, na sali nieustanny śmiech. Dobrze jest się pośmiać i w Teatrze Współczesnym.
Nie wiadomo było natomiast, co zrobić z drugą jednoaktówką "Zabawą". Nie wiedział tego reżyser, nie wiedzieli wykonawcy, nie wiedzieli widzowie. Początkowo zapowiada się to jako satyra na wiejskich chuliganów. Ale potem rosną Mrożkowe aspiracje literackie, z farsy zaczyna przebijać wersyfikacyjny pastiche "Wesela", ale niczym się to nie tłumaczy, chyba popisywactwem. Rozbawiona "Czarowną nocą" publiczność jeszcze w pierwszych scenach reaguje, jednak już "na zwolnionych obrotach", potem nuda miesza się ze zdziwieniem i odrobiną nadziei, że może jednak coś z tego wyjdzie. Ale nic nie wychodzi do końca. Wychodzi publiczność - po raz pierwszy wychodzi z tego teatru zdziwiona, zaskoczona, zawiedziona' Mimo że w drugiej jednoaktówce grają i Mieczysław Czechowicz i Wiesław Michnikowski i Tadeusz Surowa, mimo że i tą jednoaktówkę, wyreżyserował również Konrad Swinarski.