Artykuły

W Bydgoszczy "Opera za trzy grosze"

Jest to trzecia Opera w tym sezonie, obok kieleckiej i poznańskiej. Odnotowaliśmy już ten spektakl, zamieszczając z niego zdjęcie natychmiast po premierze. Spektakl "rozkręcił się" jednak dopiero po wakacjach. Jak pisze Jarosław Szymkiewicz w "Gazecie Pomorskiej'1, "do jednej z bydgoskich redakcji nadeszły podobno listy, protestujące przeciw demoralizującym tendencjom utworu i przeciw wprowadzaniu rzeczy nieprzyzwoitych na scenę". Listy te, zdaniem recenzenta, "dowodzą celności uderzenia". Oglądając spektakl poznański i widząc rozpłomienione twarze tamtejszej widowni mogę potwierdzić słuszność tej uwagi i odnieść ją również do Bydgoszczy. I w jednym i w drugim wypadku przedstawienie tej sztuki było potrzebne. "Bierna i zachowawcza postawa bydgoskiej publiczności teatralnej domagała się podrażnienia" - pisze Szymkiewicz.

Dodam: nie tylko bydgoskiej, poznańskiej również. Ale w Bydgoszczy "nie wykorzystano w pełni tej szansy, choć przedstawienie jest ponowną realizacją świetnie sprawdzonej koncepcji reżyserskiej (Teatr Współczesny w Warszawie, 1958 r.)". W Poznaniu również.

A więc trafnie wybrany temat w sprawdzonej realizacji nie był powtórzeniem sukcesu artystycznego. Bo spektakl bydgoski, jak pisze Szymkiewicz, "nie jest szczególnie atrakcyjny. Wątpliwość zasadniczą, nieporównanie ważniejszą niż usterki wykonania, budzi ujęcie roli Mackheata. Tadeusz Szmidt uczynił z niego postać statyczną - od początku do końca (ociężałego choć brutalnego mieszczucha (...) Zdawało mi się, że sceniczne dzieje Majchra to stopniowe zdzieranie zeń masek, pozbawienie go romansowego rekwizytu, dowodzenie, że ten bohater nie różni się od rekina rynku sposobem myślenia, choć różni się środkami działania".

Wiele rzeczy podoba się recenzentowi w tym przedstawieniu, a więc mocne, efektowne finały, kilka ciekawie śpiewanych songów. Podobała mu się Marta Woźniak w roli Polly i Wanda Ostrowska, która z odcieniem karykatury zagrała Lucy, racjonalistyczny Peachum - Bronisław Bombor. A szczególnie Jenny - najmocniejsza, najbardziej wyrazista rola spektaklu, którą Halina Słojewska "troszkę zdemonizowała", ale "po raz pierwszy widziałem - dodaje Szymkiewicz - u tej utalentowanej aktorki tak opanowany, tak celowy gest, taką dyscyplinę i siłę".

Pierwsze zetknięcie publiczności bydgoskiej z Brechtem nie było "wydarzeniem", jak twierdzi recenzent "Gazety Pomorskiej". I o to ma on pretensję. "Zwłaszcza, że wydarzenie było możliwe".

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji