Artykuły

Alicja w krainie koszmarów

"Alicja?" w reż. Marcina Bikowskiego w Teatrze Malabar Hotel w Białymstoku/Warszawie. Pisze Magdalena Foks w Teatrze.

Teatr Malabar Hotel to nowa nazwa, którą firmuje dobrze znany duet - Marcin Bikowski i Marcin Bartnikowski, tworzący do tej pory pod szyldem Kompanii Doomsday. Białostocka Kompania rozdzieliła siły: Bikowski z Bartnikowskim kontynuują współpracę, Dagmara Sowa i Paweł Chomczyk stworzyli niedawno Grupę Coincidentia.

Malabar Hotel ma za sobą pierwszą premierę. I jak to bywało do tej pory w Kompanii, spektakl jest twórczą adaptacją klasycznej pozycji literatury pięknej. Tym razem do autorstwa scenariusza przyznaje się Marcin Bartnikowski. Ma talent do pisania tekstów oryginalnych, a jednocześnie organicznie związanych z pierwowzorem.

"Alicja?" to nie pierwszy w ostatnim czasie spektakl inspirowany "Alicją w krainie czarów" Lewisa Carrolla. Dość wspomnieć tak różne przedstawienia jak "Alicja" Pawła Miśkiewicza pokazywaną w Teatrze Dramatycznym czy bardzo ciekawe spektakle Teatru 21, którego aktorami są autystycy i osoby z zespołem Downa. Adaptacja dokonana przez Malabar Hotel zajmie na tej liście wysoką pozycję.

Teatr Malabar Hotel przedstawia swoją wersję historii Alicji (Maria Żynel), posługując się aluzjami do treści powieściowego dyptyku Carrolla, wątkami biograficznymi z nim związanymi oraz obyczajową satyrą na środowisko artystyczne. Bohaterką przedstawienia nie jest dziewczynka przeżywająca we śnie przygodę swojego życia, ale młoda kobieta, która stara się budować własną tożsamość w przestrzeni niewielkiego sześcianu imitującego pokój, którego dwie boczne ściany są odsłonięte dla widzów. Próbuje to miejsce ograć, oswoić, opanować, wypełnić sobą, nie tylko przez fizyczną w nim obecność.

Spektakl zaczyna się od prezentacji głównej postaci w formie tańca, który w początkowo przypomina taniec erotyczny. W półmroku, w rytm pulsującej muzyki, porusza się długowłosa blondynka w krótkiej sukience i na wysokich obcasach. Po chwili wrażenie się zmienia. Kobieta napina mięśnie, wyciąga ręce, co wygląda raczej jak trening mający na celu poznanie skrajnych możliwości własnego ciała, ale na pewno nie jest tańcem. Gdy do muzyki dołączają słowa, dowiadujemy się, że dziewczyna jest aktorką pracującą nad rolą. Punktem wyjścia jest dla niej stosunek postaci do otaczającej ją przestrzeni. Zużyta niebieska tapeta, "dzbanuszki, kolor indygo, motywy floralne" w tym maleńkim pomieszczeniu ogrywane są tak, jakby aktorka znajdowała się w sześciennym pokoju bez drzwi, co zresztą nie stanowi bariery dla realizacji jej wizji. Alicja-aktorka ma poczucie, że twórczość ją wyzwala, znosi wszystkie ograniczenia - "zagram tak, że nie będzie ciasne" - deklaruje. Dziewczyna rozpływa się w entuzjazmie, z pasją wyrzuca z siebie kwestie mające potwierdzić jej artystyczny profesjonalizm: "po diagonalu, temat z tego zrobię, krąg inspiracji, świetne - sama to wymyśliłam!".

Przez znaczną część przedstawienia Maria Żynel gra niemalże monodram, któremu towarzyszą krótkie wtargnięcia pozostałych bohaterów. Zadanie ma niewdzięczne: jej postać nosi cechy infantylnej pseudointelektualistki, łatwo pogrzebać taką rolę w stereotypie głupiej blondynki. Alicja posługuje się sformułowaniami, które są kalkami, wyszukanymi słowami bez treści i trzeba przyznać, że jest to bardzo zabawne, godne przyzwoitego kabaretu. Jednak najciekawsze są te momenty, w których aktorka musi się zmierzyć z atakującymi ją z zewnątrz zwidami.

Alicja, pracując w zamknięciu nad rolą swojego życia, która ma pokazać światu jej prawdziwe wspaniałe "ja", jest nieustannie nękana przez intruzów z zewnątrz. Ingerują w historię, którą dziewczyna obmyśliła od początku do końca, zmuszają ją do interakcji, zabierając możliwość całkowitego kontrolowania sytuacji. Pozbawiają jej życiową rolę racji bytu. Alicja widzi siebie w postaci dorosłej, opanowanej i świadomej kobiety. Kiedy jednak w samym środku pełnej rozmachu autoprezentacji na scenę pada bury kłak, a za nim kolejne, pieczołowicie wypracowany przez nią efekt zostaje zniszczony.

Ekipa Teatru Malabar Hotel nie odżegnuje się od swojego lalkarskiego wykształcenia. Bikowski z Bartnikowskim to ciekawy duet aktorski, bardzo sprawny w odgrywaniu odrealnionych ról, skontrastowanych z postacią Alicji. Nawet kiedy próbują parodii, ich żart jest wysublimowany, wzięty w nawias. Służą temu udziwniony ruch, przerysowany sposób podawania tekstu i lalki, które budzą skojarzenia z literackim pierwowzorem przedstawienia. Pojęcia "lalki" nie należy jednak brać dosłownie. Twórcy "Alicji?" zaliczają do nich m.in.: mechanicznego białego królika wykonującego drażniący taniec brzucha, aktora w masce i bandażach w charakterze antypatycznej gąsienicy czy dziewczęce balerinki prowadzone na sznurkach. Oszczędne plastyczne znaki, charakterystyczne dla artystów spod znaku Kompanii Doomsday. Estetyka gipsu, szmatki, popsutej zabawki. Odrealnienie nie przeszkadza jednak doskonale wygrywać emocji i budować napięcia, które udziela się widzom. "Byłaś dojrzała jak śliwka" - bezlitosny głos powoduje dreszcze.

Dramat Alicji rozgrywa się na dwóch planach. Anegdotycznym, w którym młoda aktorka dokonuje "emanacji wnętrza na zewnątrz". Jest pełna entuzjazmu i wiary we własne siły, choć chyba za bardzo angażuje ją sam proces, a jej wnętrze nie jest przesadnie bogate. Pewność siebie Alicji i jej przekonanie o własnej wartości rozbijają się o hipokryzję ("dobra, dobra jest!") producentów filmowych czy speców od castingu, tych, którzy mogą, ale nie muszą dać jej szansy - w tych rolach bliźniacze lalki osadzone na walizce - Szalony Kapelusznik i Suseł. Ich dialogi są zapisem niezwykle trafnych obserwacji, co przyzna każdy, kto miał okazję choć trochę pracować w branży teatralnej czy filmowej. Aktorka Alicja jest podgryzana i wyszydzana przez natrętów, którzy dochodzą do wniosku, że mechaniczny królik gra "z wnętrza" bardziej przekonująco niż żywa kobieta.

Drugi plan stanowi próbę analizy tekstu Carrolla w kontekście jego dwuznacznej relacji z Alicją Liddel. Alicja w powszechnej świadomości pozostaje ikoną niewinnej dziewczęcości zbrukanej podejrzaną znajomością z dorosłym. Prawdziwa Alicja zrywa ze swoim literackim wizerunkiem, pragnie pokazać światu rzeczywistą siebie, tę, która jest zaprzeczeniem wszystkiego, czym była w dzieciństwie. Definitywnie kończy z niedojrzałością, dlatego tak ostro reaguje na wyliczanki, którymi drażnią ją napastliwe głosy, i lalczyne krzesełko, które nagle pojawia się w jej sześcianie. Zrywa też z wizerunkiem Lolitki. Jest niska, dlatego nosi wysokie obcasy; ponieważ przytłacza ją wytwór wyobraźni pisarza, kreuje się na kreatywną artystkę z zacięciem intelektualnym. U Carrolla Alicja rośnie lub maleje, bo zjada zaczarowane ciastko lub wypija magiczny płyn - tutaj robi to siłą własnej woli. Tak napina mięśnie, że z wysiłku pada na podłogę, w końcu osadza swą głowę na korpusie, który modeluje z własnej dłoni. W rezultacie po podłodze pełza karykaturalny ludek, ale Alicja triumfuje: skoro ktoś podrzucił jej to niepoważne krzesełko, ona dopasowała się do niego.

Próby ucieczki od przeszłości mogą tylko pogłębić jej frustrację, a każde usiłowanie odpędzenia zwidów potęguje ich ataki. W końcu osacza ją również miejsce, którego niezależności tak długo broniła. Alicja przygląda się uważniej tapetom w kolorze indygo i odkrywa, że są niebieskie - jak tam, gdzie dostawała od "Pana" cukierki. To ten sam pokój, który był świadkiem jej dramatu "w czasie, który nie upłynął". I kiedy Alicja ma się ostatecznie pogrążyć w swoim nieszczęściu, także to zostaje jej odebrane. Niewidzialne ściany sześcianu przestają istnieć, światło łączy przestrzeń wewnątrz i na zewnątrz pokoju. Scena przypomina plan filmowy, który opanowują dwie podstarzałe diwy, królowe z męczącego Alicję snu. Paplające i rozchichotane, są parodią Alicji-aktorki. Bezceremonialnie zajmują miejsce, przestawiając dziewczynę na bok, poza pokój, po czym wypełniają go rekwizytami. Na koniec na środku ląduje kopia Alicji - już nie w kobiecej sukience, ale w disnejowskim fartuszku. W głowie manekina siedzi metaforyczny robak - popiersie autora literackiej legendy Alicji.

Magdalena Foks - absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej, studiuje historię sztuki na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje ze Starą Prochoffnią. Publikuje w kwartalniku "Teatr Lalek"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji