Artykuły

Zamiast recenzji z "Holendra tułacza"

Ten węzeł zacieśniał się przez blisko 15 lat i od pewnego czasu stało się dla mnie jasne, iż jest to węzeł gordyjski nie do rozplatania. Zaciśnięty został wokół reprezentacyjnej sceny kraju i wreszcie zdławił warszawski Teatr Wielki Opery i Baletu. Teatr ten, odbudowany 15 lat temu, będący największym gmachem operowym i dysponujący największą sceną muzyczną w Europie, wsławił się - jak dotąd - li tylko wielkościami technicznymi. Związane z nim nadzieje artystyczne - z roku na rok bladły, aż wreszcie przestano mówić o scenie, a publicznie rozważano liczne w tym gmachu walki personalne.

Próbując zrozumieć mechanizm tych ciągłych perturbacji, którym towarzyszył najczęściej wcale nie reprezentacyjny w skali kraju poziom artystyczny przedstawień, doszedłem do następujących wniosków.

Główną słabością, a jednocześnie głównym, acz nie rozwikłanym problemem tego teatru było i jest nadal: 1. brak sternika i 2. odwrócenie proporcji w rozmieszczeniu sił decyzyjnych. W praktyce wygląda to tak, że słabe od lat kierownictwo artystyczne sterowane jest przez poszczególne grupy artystów tworzących przeróżne konfiguracje koteryjne. Idąc na liczne kompromisy z poszczególnymi grupami zespołu, kierownictwo teatru nie było w stanie przedstawić jakiejkolwiek określonej linii programowej, mogło natomiast - w ramach swojej niewielkiej swobody, wynikającej z ustępstw na rzecz interesów tych grup i grupek - prowadzić także swoją prywatną minipolitykę pod katem gościnnych występów członków kierownictwa i ich najbliższych - w kraju i za granicą. (Raz tylko, w powojennych dziejach stołecznej opery, na czele tego teatru stał człowiek, który w sposób bezkompromisowy realizował określoną, wynikającą z jego osobowości artystycznej politykę repertuarową. Było to tup przed wprowadzeniem się doi nowo od budowanego gmachu Teatru Wielkiego. W nowej siedzibie nie było już miejsca dla Bohdana Wodiczki.)

W ostatnich miesiącach historia powtórzyła się raz jeszcze: nowe kierownictwo Teatru Wielkiego, nie mając autorytetu artystycznego zyskało poparcie poszczególnych krup nacisku zespołu artystycznego i technicznego, bowiem stwarza nadzieję na dalsze "bezhołowie" i będzie nim można zdalnie kierować. Poważne obawy budzi także sformułowany niedawno projekt statutu T. Wielkiego (nadający mu nazwę Narodowa Scena Operowa i Baletowa), z którego wynika - jak donosił Ruch Muzyczny - iż kierunek działań artystycznych ma wyznaczać teatrowi bliżej niedookreślony kolektyw. "Wystarczy rozejrzeć się po historii, albo tylko trochę pomyśleć, aby wiedzieć, że administrator stworzy inny teatr niż dyrygent, reżyser - inny niż śpiewak czy scenograf. I że gdy każe im się tu uprawiać twórczość kolektywną - nie stworzą niczego" - konkluduje redakcja "Ruchu Muzycznego". Zanosi się więc na kolejne nieporozumienie. Tworzenie sztuki nigdy nie było procesem zespołowo-demokratycznym, a opierało się na silnej osobowości artystycznej. W operze - opierało się o talent i wiedzę dyktatora-artysty.

Procesy, które narastając w tym zespole przez 15 lat doprowadziły do takiego, a nie innego układu sił (a efekt artystyczny tych procesów nie pozwalał na nazwanie tej sceny "reprezentacyjną dla kraju") - wskazują jedno, choć drastyczne rozwiązanie:

Proponuję by rozwiązać obecny zespół Teatru Wielkiego w Warszawie. Proponuję, by przeprowadzić konkursowe przesłuchania, w wyniku których aktualnie najlepsi polscy artyści operowi zostaliby członkami nowo powołanego zespołu artystycznego T. Wielkiego. Aby sens tych działań nie został zmarnowany, należałoby wprzódy powierzyć dyrekcję teatru wybitnemu artyście, posiadającemu niekwestionowane osiągnięcia w dziedzinie sztuki operowej. On to z kolei mógłby powołać jednorazowo komisję konkursową do przesłuchań, złożoną z uznanych autorytetów świata operowego, której członkowie nie będą związani i zainteresowani forowaniem tych lub innych kandydatur artystów krajowych. On też, po zgromadzeniu zespołu, dobierze sobie współpracowników do kierownictwa teatru. Otrzyma od władz kulturalnych wolną rękę w prowadzeniu teatru przez określony czas - a potem zostanie przez opinię publiczną i władze rozliczany z pełnomocnictw.

Dalsze pozo stawienie T. Wielkiego w sytuacji, w jakiej się znajduje obecnie - może doprowadzić do pełnej katastrofy i kompromitacji narodowej sceny muzycznej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji