Artykuły

Farsa z problemem

O BRECHCIE zwykło się mówić u nas tylko z wielkim nabożeństwem. "Pana Puntillę" zaś umieszcza się w czołówce jego utworów. Skłamałbym jednak, gdybym po świeżej konfrontacji tej sztuki ze sceną w Teatrze Dramatycznym przychylił się do tego zdania. Wydaje mi się, że jest to jeden ze słabszych utworów Brechta. A może tylko jego problematyka przyblakła i niezbyt nas już dziś porusza! Bo ta komedio-farsa ma swoją problematykę społeczną i to, jak zawsze u Brechta, bardzo dobitną. Od pierwszych słów prologu "Szanowni państwo, wałka ciągle trwa" - po ostatnich epilogu:

"To nie pomoże, szkoda nawet

łez:

Słudzy odchodzą, nadszedł

służby kres.

A dobrych panów szybko

znajdą sami,

Gdy samych siebie staną się

panami".

Walka między wyzyskującymi i wyzyskiwanymi, walka o wyzwolenie społeczne, pokazana jest tu na tle stosunku dziedzica do robotników rolnych. To nie są dziś sprawy, które by nas absorbowały zbyt żywo. Wprawdzie można w "Puntilli" doszukać się uogólnienia kapitalizmu i pasożytnictwa pewnych klas, ale to też nie przekonuje. Bo konflikty dzisiejszego kapitalizmu przebiegają w innej płaszczyźnie niż brutalność pana wobec podwładnych i wyrażają je inne zjawiska niż obraz ojca z czworgiem dzieci, bezwzględnie wyrzuconego z posady. To brzmi już jak historia. Mimo że "Puntilla" powstał w roku 1940, jest w swej problematyce bardziej staroświecki niż starsza od niego "Opera za trzy grosze".

Dlatego "Pan Puntilla i jego sługa Matti" wydaje się, zwłaszcza w części pierwszej, sztuką trochę martwą. Oczywiście Brecht jest znakomitym pisarzem. Toteż i tutaj znalazło się wiele scen świetnych, dowcipnych, pomysłów, zjadliwych i celnych pchnięć anty-kapitalistycznych, doskonałych point. Świetnym pomysłem jest już sama postać Puntilli, pijaka w rozmiarach gigantycznych, który po pijanemu jest człowiekiem na pozór dobrodusznym i światu życzliwymi a na trzeźwo - bezwzględnym brutalem. JAK ZAWSZE u Brechta tak i tutaj mamy do czynienia z mieszaniną scen o różnym charakterze tonacji, obok obrazków niemal rodzajowych - satyra i groteska, obok jaskrawej brutalności nastrój poetycki. Młody KONRAD SWINARSKI zdobył w Berlinie niewątpliwe doświadczenie brechtowskie, ale tę różnorodność przetopił w przedstawieniu w jakąś jednolitą średnią arytmetyczną. Powstała z tego pewna monotonność. Monotonność tę można było wyczuć także w grze JANUSZA PALUSZKIEWICZA. Puntilla w każdej scenie winien być inny w swym pijanym szaleństwie. Paluszkiewicz był raczej jednakowy, przy tym sceny po pijanemu za mało kontrastowały ze scenami na trzeźwo, a w jednych i drugich ten Puntilla miał za mało grozy, był zbyt poczciwy. Z tymi zastrzeżeniami gra Paluszkiewicza to było jednak dobre aktorstwo, a w niektórych momentach - jak np. w końcowym oglądaniu krajobrazu ze szczytu Hatelmy - znakomite.

JÓZEF NOWAK był prostym i opanowanym sługą Matti. Na wielkie pochwały zasłużyła BARBARA KRAFTÓWNA, która dojarce Lizie umiała nadać cechy śmiesznej i żałosnej zarazem groteski. Również JANINA TRACZYKÓWNA, jako ekscentryczna córka Puntilli, Ewa, dobrze trafiała w styl brechtowski, a WANDA ŁUCZYCKA stworzyła sugestywną postać szmuglerki Emmy. Śmieszną i trafna, rodzajową sylwetkę sędziego-pijaka dał STANISŁAW WINCZEWSKI. BOLESŁAW PŁOTNICKI był głupim a niefortunnym attache, poza tym grali: ELŻBIETA OSTERWIANKA, STANISŁAWA STĘPNIÓWNA, MARIAN TROJAN, ROMAN KŁOSOWSKI i inni.

Udana scenografia TADEUSZA RUMIŃSKIEGO, takież kostiumy ANNEMARIE ROST.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji