Artykuły

"Pan Puntila"... bez Pana Puntili

MOŻNA twierdzić, że "Puntila" jest stosunkowo słabszą sztuką Brechta, że zdarzają się tu dłużyzny i mielizny, że daleko temu utworowi do siły, rytmu i świeżości "Matki Courage", "Opery za trzy grosze", "Dobrego człowieka z Seczuanu". Jednak pomysł "Puntili" jest ciekawy, punkt wyjścia dowcipny i śmiały. Oto człowiek, który dopiero w stanie alkoholicznego podniecenia zdobywa indywidualność fantazję, obiektywizm, poczucie humoru, rozmach, niemal uczciwość. Po pijanemu gotów każdego przyłożyć do rany, na trzeźwo staje się małostkowym głupcem i sadystą.

Lecz pan Puntila nie jest tylko alkoholikiem. To człowiek, którego trunek całkowicie przeobraża; czyni go jego własnym przeciwieństwem. I cała sztuka jest jakby pojedynkiem tych dwóch różnych charakterów, mieszczących się w jednym i tym samym człowieku! Brecht lubił taką "dwoistość"; nieraz opierał na niej swe sztuki. W "Dobrym Człowieku z Seczuanu" pełna poświęceń dziewczyna, skoro tylko przebierze się po męsku i zacznie udawać własnego kuzyna - przeobraża się w istotę chciwą, brutalną, nieubłaganą, jak można odgadnąć, chodziło o wykazanie, iż warunki zewnętrzne mogą zmienić ludzką naturę; że mają znaczenie decydujące. I dopiero bodziec tak mocny jak alkohol zdolny jest odbudować człowieczeństwo w istocie zepsutej nadmiarem bogactw i władzy. Jakież tu pole do rozwinięcia tak typowej dla Brechta ostrej ironii! I jakież możliwości - dla ludzi teatru, realizujących "Puntilę".

Jest to jedna z tych sztuk, w których decydujące znaczenie ma postać centralna. W przedstawieniu, jakie nam w Warszawie pokazano - miejsce to zostało puste. JANUSZ PALUSZKIEWICZ jest aktorem utalentowanym; lecz nie rozwiązał on jednego z najważniejszych zadań, jakie stawia ta rola: nie zademonstrował kontrastu między dwoma stanami Puntili. W chwilach pijaństwa zabrakło mu rozmachu i fantazji; w momentach trzeźwości widzieliśmy, niemal dobrodusznego p. Puntilę. A przecież tekst sztuki zawiera momenty szybkiego trzeźwienia i również gwałtownego upijania się. Te momenty mogły posłużyć do uwydatnienia dokonywających się przemian; mogłyby skupiać jak w soczewce zawarte tutaj kontrasty.

Całe zresztą przedstawienie było nieskrystalizowane i niejasne. Jeśli to prawda, że reżyser, KONRAD SWINARSKI, posłużył się modelem spektaklu samego "Berliner Ensemble", dowodziłoby to jak ryzykowne bywają takie przenosiny w zupełnie inne warunki: stylu i sposobów odczuwania. Bo przecież mamy w pamięci urocze, a dowcipne, harmonijne i celne przedstawienie "Opery za trzy grosze", zmontowane przez Swinarskiego w trudnych warunkach improwizacji! Natomiast w "Panu Puntili"' zabrakło konsekwencji, jasnego rytmu, harmonii. Tu i ówdzie zabłysło soczyste i smaczne aktorstwo, np. STANISŁAWA WINCZEWSKIEGO jako sędziego, BARBARY KRAFFTÓWNY, gdy opowiada o życiu, dojarki (pyszne "jak się nie powiedzie"), WANDY ŁUCZYCKIEJ (jakaż dosadność mimiki i gestu!). Scena egzaminu" wykazała talent charakterystyczny JANINY TRACZYKÓWNY w roli panny Ewy świetnie napisana ta scena, jest nowym oświetleniem tezy i Brechta o kształtowaniu natury ludzkiej przez warunki zewnętrzne; niestety osiągnięcia wykonawczyni doznawały osłabienia wskutek niezrozumiałego i pomysłu ucharakteryzowania aktorki, na jakąś kopię Zuli Pogorzelskiej.

Może moja opinia staje się tak surowa dlatego, iż mam w świeżej pamięci szereg świetnych przedstawień jakie widzieliśmy niedawno na tej scenie...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji