Artykuły

Dwie twarze Pana Puntili

ZAINTERESOWANIE twórczością Brechta przechodzi w nowe stadium. Trudno mówić o renesansie jego sztuk, bo właściwie nie przeżywały one kryzysu po śmierci autora. Mimo to odczuwa się konieczność nowego spojrzenia i zinterpretowania scenicznego tej twórczości, choćby z uwagi na to, że indywidualność reżyserska Brechta decydująco wpłynęła na kształt realizacyjny jego sztuk wystawianych przez inne sceny, przez teatry całej niemal Europy. Postulat ten dotyczy również i Berliner Ensamble. Wymogi czasu, potrzeby widza, zasada stałego postępu i poszukiwań w sztuce teatralnej postawi i przed tą sceną problem do rozwiązania nie łatwy.

Interesujące, choć nie przyjęte bezkrytycznie próby własnej interpretacji utworów Brechta zaprezentował warszawski Teatr Dramatyczny (jeszcze jako Teatr Wojska" Polskiego). Myślę o przedstawieniach "Dobrego człowieka z Seczuanu" i "Szwejka". Czy "Pan Puntila" w reżyserii Konrada Swinarskiego jest więc jeszcze jedną próbą nowatorskiej interpretacji tego utworu? Reżyser doskonale zapoznany z teatrem brechtowskim w zasadzie dość wiernie trzymał się inscenizacyjnych wskazówek autora, mimo to przedstawienie nie jest wierną kopią "Pana Puntili" z Berliner Ensamble, ale też nie wydaje się. by było milowym krokiem naprzód w twórczej kontynuacji zdobyczy tego teatru.

Swinarski starannie oczyścił ludową opowieść o panu Puntili i szoferze Matti z nalotów ekspresjonistycznych, z drugiej zaś strony, starał się scieniować jaskrawość konfliktów społecznych, występujących w Panu Puntili szczególnie ostro. Czy jednak rzeczywiście forma tych konfliktów, (jak zauważył August Grodzicki) jest już nieaktualna, a więc ta warstwa utworu okazuje się przestarzała? W takim wypadku należałoby w nowej interpretacji reżyserskiej przesunąć akcenty tego konfliktu w innym kierunku nie osłabiając jego postępowej wymowy społecznej. Nie tyle bezpośrednia brutalność pracodawcy w stosunku do pracownika; nie tyle dysproporcja między dobrobytem a pograniczem nędzy, co niemożność zlikwidowania określonych warunków ustrojowych przepaści między ludźmi różnych klas społecznych staje się zasadniczym konfliktem utworu. Pan Puntila musi być wyzyskiwaczem i łobuzem nawet wtedy, gdy po pijanemu myśli i działa "jak człowiek". To odwrócenie stanów normalnego i anormalnego, przestawienie ich, jest jednym z najwspanialszych pomysłów autorskich, ale jednocześnie stanowi niezwykle zjadliwy akcent satyryczny utworu. W tym pomyśle znajdujemy jednak ślad charakterystycznej dla twórczości Brechta dialektyki, która w istocie charakteryzuje również i teatr ludowy. Brecht przerzuca pomost między ludowością a intelektualizmem. Nie czyni tego wyłącznie za pomocą słów, lecz przede wszystkim sytuacji scenicznych, bowiem songi stanowiące podsumowanie scen nie są elementem wyjaśniającym ich sens. Z tego wynika jednak konieczność zaznaczenia parodystycznego nieraz sensu sytuacji, sięganie do groteski interpretacji. Teatr Brechta, co dobitnie daje się zauważyć w "Panu Puntili", ma zaskakiwać widza zmiennością nastrojów i sytuacji, choć ciąg zdarzeń scenicznych, motywacja psychologiczna działania postaci jest doskonale konsekwentna. Konsekwentność była naczelnym założeniem warszawskiego przedstawienia, niestety, zbyt drobiazgowe jej pojmowanie zaciążyło nad barwnością utworu. "Pan Puntila" zszarzał na scenie Teatru Dramatycznego. Uniknięto ekspresjonistycznych ciągotek, które raziły np. w plastycznej oprawie "Pana Puntili" na Wybrzeżu przed trzema laty, uniknięto brutalizowania społecznych konfliktów utworu, ale w zamian za to wiele scen soczystego ludowego teatru Brechta zagubiło się po drodze.

Podobnie zresztą przedstawiała się sprawa z społeczną drapieżnością "Pana Puntili". Sztuka ta to m. in. ośmieszenie i jednocześnie wykazanie nonsensowności solidaryzmu społecznego,, teorii bezkonfliktowego współżycia warstw wyzyskujących i wyzyskiwanych. Takie ostre, jaskrawe przedstawienie konfliktów społecznych, jakie spotykamy w utworach Brechta nie zacienia ich humanistycznej wymowy. W Teatrze Dramatycznym tego nie dostrzegliśmy i pod tym względem sztuka również - zszarzała.

Wydaje się, że te wszystkie zarzuty dotyczą przede wszystkim reżyserskiej i aktorskiej koncepcji samego pana Puntili. Wiemy np. że Puntila pijany nie zrobi żadnego głupstwa, którego by Puntila trzeźwy nie zdołał odrobić, ale nie oznacza to, by metamorfozy, jakim ulega dziedzic pod wpływem alkoholu, nie spełniały określonej funkcji w sztuce. Dwie twarze pana Puntili są właściwie zasadniczym elementem, na którym zbudowana została cała satyryczno - fabularna konstrukcja sztuki. Upodobnienie Puntili pijanego i trzeźwego odbiera utworowi jeden z jego najmocniejszych atutów artystycznych. W cieniu takiego zszarzałego Puntili właściwie niewiele ma do powiedzenia i sam Matti (Józef Nowak). Aktor zresztą wybrnął przynajmniej częściowo z trudnej sytuacji zachowując charakterystyczny dla tej postaci dystans wobec Puntili, dyskretnie zaznaczają swoją wyższość moralną, a także i w pewnym stopniu intelektualną wobec swego chlebodawcy i jego zapijaczonego otoczenia. Ale nie działało tutaj tak wyraźnie prawo kontrastu, na którym opiera się wzajemny stosunek tych dwu postaci sztuki. Najlepiej zagraną rolą przedstawienia była na pewno Ewa - Janiny Traczykówny. Ta młoda aktorka po sukcesie w "Pamiętniku Anny Frank" raz jeszcze zaprezentowała swoje wielkie możliwości aktorskie. We wspomnianym już przedstawieniu "Pana Puntili" na Wybrzeżu przedstawiano Ewę jako wydrowatą pannę nie tylko nie wyżytą erotycznie, ale cyniczną i natrętną wobec Mattiego. Tymczasem Ewa to rozbudzona i przy tym rozpuszczona pannica, ale jednocześnie dziewczyna odarta jeszcze przez egoistyczne otoczenie z wdzięku, z subtelności impulsywności uczuć. Zarówno z wnętrza, jak i psychologiczna sylwetka Ewy, zarysowana została przedstawieniu warszawskim zdecydowanie i ciekawie, zgodnie zresztą z założeniami autora, który indywidualizuje i zdecydowanymi konturami znaczy swoje postaci sceniczne. Drugim sukcesem aktorskim jest zbudowana na podobnych zasadach postać Emmy Szmuklerki, którą grała Wanda Łuczycka. Postacie Emmy, Lizy-dojarki (Barbara Kraftówna), Panny z apteki (Elżbieta Osterwanka), telefonistki (Stanisława Stępniówna) stworzone zostały na zasadzie "przyjaznej" karykatury, która nie ośmiesza, lecz przeciwnie, podkreśla człowieczeństwo postaci, nawiązuje nić sympatii między nimi a widzem.

"Pan Puntila" w Teatrze Dramatycznym nie jest przedstawieniem, jakiego oczekiwaliśmy. Ale pozostanie na pewno interesującą jeszcze jednej interpretacji sztuki Brechta, jeszcze jednego doświadczenia teatru i widowni, które pewno na otworzy dalszy etap poszukiwań inscenizacyjnych utwory Brechta na scenach polskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji