Artykuły

W teatrach Wybrzeża

Teatr "Wybrzeże" po sukcesach odniesionych na Festiwalu Toruńskim i późniejszych występach w Warszawie został jednogłośnie zaliczony przez krytykę do rzędu czołowych scen polskich i stanowi jedno z naszych najciekawszych zjawisk Artystycznych odkrytych w r. 1959.

Rangę tę zawdzięcza teatr przede wszystkim trzem znanym już w całym kraju przedstawieniom: samodzielnej adaptacji "Zbrodni i kary" inscenizowanej przez Zygmunta Hubnera, spektaklom "Jonasza i błazna" i "Kapeluszu pełnego deszczu". Głównym autorem tych triumfów jest kierownik artystyczny teatru - Zygmunt Hubner, który ma odwagę kształtowania repertuaru w sposób dotąd na prowincji nie praktykowany - repertuaru bogatego i różnorodnego, zakładającego współobecność najrozmaitszych form artystycznych i stylów, dobieranego według ambitnych założeń myślowych, ze zdecydowaną przewagą współczesności.

Te powszechne już opinie powstały na marginesie trzech wyselekcjonowanych przedstawień, potwierdza je jednak i codzienna praktyka teatru. Oto pobieżny rzut oka na bieżący repertuar Teatru "Wybrzeże".

"Dominik czyli Zdobycie Bastylii"

Na scenie Teatru Kameralnego w Sopocie przykład polskiej dramaturgii współczesnej - "Dominik czyli Zdobycie Bastylii" Tadeusza Łopalewskiego w reżyserii Teresy Żukowskiej. W tej quasi-historycznej komedii prawdziwy jest jedynie fakt zdobycia Bastylii, cała reszta pochodzi wyłącznie od autora, jest żartobliwą fantazją na temat wydarzenia historycznego, które w rzeczywistości wyglądało zupełnie inaczej niż się to utarło sądzić i które przypadkiem tylko urosło do rangi patetycznego symbolu. Bastylia nie jest już ponurą katownią, siedzi w niej paru ludzi, którzy akurat z różnych względów wcale jej nie chcą opuścić i decydują się nawet pomóc w jej obronie. Tłumy ludzi, podbechtanych zresztą również przez zabawny przypadek, szturmują twierdzę despotyzmu, by uwolnić jego "ofiary"; a owym ofiarom wcale się do tego nie spieszy. Ale ten żart o wzajemnej relacji przypadku i konieczności ma, niestety, bardzo nikłe walory literackie. Utwór jest płaski, kompozycyjnie rozlazły, parę dobrych dowcipów tonie w powodzi mniej dobrych i nawet bardzo starannie przygotowane, dobrze na ogół grane przedstawienie nie bardzo ten tekst ratuje.

"Smak miodu"

W Gdyni oglądaliśmy spektakl, który stał się już na Wybrzeżu sensacją - "Smak miodu" młodej angielskiej pisarki - Shelagh Delaney, reprezentantki "angory young men" - "młodych, wściekłych ludzi" - w świetnej reżyserii Konrada Swinarskiego. Sztuka robi karierę trochę na zasadzie odwagi obyczajowej, ale jest też portretem współczesnej młodzieży, źródeł jej cynizmu, często pozornego, często tylko jako koniecznej formy samoobrony przed egoizmem, nieodpowiedzialnością, autentycznym cynizmem dorosłych. Utwór, jak i jego bohaterka, jest agresywny i wyzywający, przesycony ponurą drwiną, lecz jednocześnie liryczny, a nawet egzaltowany. Charakterystyczne, że pełniejszy wymiar psychologiczny mają tu postacie dwojga młodych bohaterów - Jo i Geoff, są głębiej i poważniej potraktowani przez autorkę, starsi mają w sobie trochę niewesołej zresztą groteski. Rolę Jo doskonale zagrała młodziutka aktorka Elżbieta Kępińska-Kowalska, świetnym jej partnerem był Geoff - Władysław Kowalski. Trzeba podziwiać takt reżysera i całego zespołu, który sprawił, że drastyczny ten utwór rozegrany został w sposób wolny od aktorskiego naturalizmu, bez nadużywania bardziej brutalnych efektów.

Na zakończenie - "Kajus Cezar Kaligula" Karola Rostworowskiego w Teatrze Wielkim w Gdańsku, w reżyserii Zygmunta Hubnera. Dramat ten grany po raz pierwszy w Krakowie w r. 1917, jest próbą rewizji utartych poglądów historycznych, próbą ukazania postaci tyrana nie od strony skutków jego despotyzmu lecz od strony psychiki. Sztuka do dzisiaj ciekawa i żywotna, trudno się jednak zgodzić na niektóre przypisywane jej walory artystyczne - wiersz jest często nieznośny, a niektóre efekty dramatyczne tracą już niezamierzonym komizmem. Pierwszy akt zapowiadał całość martwą i nieciekawą, jednak wynalazczość formalna reżysera, znakomite wypunktowanie rytmu widowiska i pyszna rola tytułowa Bogumiła Kobieli w trzech następnych aktach składają się na rzecz o wysokiej randze artystycznej. Kobiela gra zresztą Kaligulę niezupełnie zgodnie z wypowiadanym przez siebie tekstem, zwłaszcza z jego archaicznym już stylem, ale właśnie dlatego przedstawienie zaczyna pasjonować, trochę przez kontrast z resztą zespołu, trochę przez zupełnie współczesną dociekliwość psychologiczną. Spektakl ma poza tym znakomitą oprawę scenograficzną opracowaną przez Alego Bunscha.

Wkrótce - "Aktor"

Bardzo interesujący jest plan repertuarowy teatru "Wybrzeże" na bieżący sezon. Jedną z najbliższych premier będzie "Aktor" Norwida, z późniejszych zwracają uwagę "Pierwszy dzień wolności" Kruczkowskiego, "Dwie śmierci Marcina" Lutowskiego, "Opera za 3 grosze" Brechta, "Polowanie na koguta" O'Caseya, "Paoli Paola" Adamova, adaptacja sceniczna .noweli Leskowa "Mańkut" (wersja sceniczna nosi tytuł "Pchła"). Jako wydarzenie wielkiej klasy zapowiada się "Hamlet" z Gustawem Holoubkiem.

Byłoby doprawdy wielką stratą dla Bydgoszczy i Torunia, gdyby zapowiedź wymiany między teatrem "Wybrzeże" i teatrami naszego województwa w trakcie sezonu, którą usłyszeliśmy w czasie Festiwalu Toruńskiego, nie została zrealizowana. Oczywiście, niezależnie od niej najciekawsze przedstawienia sezonu zobaczymy w Toruniu w czerwcu przyszłego roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji