Artykuły

Zło wykreowane

"...Był to wysoki mężczyzna, brunet bez zarostu, nerwowy, porządny i pracowity. Pisał jedynie nocą, siedząc przy pianinie. - Deklamował, wykuwał zdania biorąc frazy wraz z akordami. Ten sposób doprowadzał lokatorów hotelu do rozpaczy, zrywani często na równe nogi, nie mieli wątpliwości, że zadziwiający muzyk słowa, rzadki kompozytor zdań, uderzając w klawiaturę, szukał rytmu literackiej instrumentacji". -Tak Albert Lacroix, wydawca "Pieśni Maldorora", pisał o szaleńczej metodzie twórczej Izydora . Ducasse'a, który do historii literatury przeszedł jako hrabia de Lautreamont. Do dziś nie rozstrzygnięty jest spór, czy był on tylko obłąkanym grafomanem, czy też geniuszem. Jego najsławniejszy utwór to "Pieśni Maldorora". Tytułowy bohater to ucieleśnienie zła, zła przekraczającego zwykłą ludzką wyobraźnię. Dla autora nie ma żadnej świętości, bluźni, a wszystko unurzane jest już nawet nie w błocie, lecz najobrzydliwszych wydzielinach, jakie można sobie wymyślić. I na tak szokującej, nawet współczesnego czytelnika, literaturze oparł się młody reżyser Mariusz Treliński tworząc spektakl "Lautreamont-Sny" w Teatrze Studio.

Powstało widowisko fascynujące, poprowadzone z niespotykanym ostatnio na polskich scenach rozmachem (scenografia Andrzeja Majewskiego, kostiumy Zofii de Ines) zapierające dech kolejnymi scenami-wizjami, dobrze skonstruowane dramaturgicznie, ze znakomitymi rolami aktorskimi. Treliński przełożył na język sceny rzeczy, wydawałoby się, nieprzekładalne. Okazało się, że można przedstawić nawet Włos Pana Boga, a całą opowieść pomyślana jest w ten sposób, że świat Autora (Wojciech Malajkat), jego męki twórcze i pisanie powieści splata się z życiem wymyślonych przez niego postaci, zwłaszcza Maldorora. To świetna, grana demonicznie rola Jana Peszka. Teraz rozumiem, dlaczego Peszek właśnie przy tworzeniu tej kreacji zastrzegał, że aktor nie może nosić tezy jak urzędnik teczki. Peszek przy konstrukcji roli posługuje się głównie intuicją, gra całym sobą.

Ale mimo tych wszystkich niewątpliwych zalet spektakl nie robi takiego wrażenia, jakiego można by oczekiwać. Dlaczego? Moim zdaniem całe Zło przedstawione w tym widowisku jest zwykłemu widzowi obce. Zdaje się wykreowane, dalekie. Jest tak ekstremalne, że aż nieprawdziwe. Toteż opowieść o krańcowo zboczonym Maldororze ogląda się jak bajkę dla dewiantów, a nie przerażającą opowieść o mrokach ludzkiej duszy, o złu tkwiącym w każdym z nas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji