Artykuły

Masowa tandeta wygrywa

"Cukier Stanik" w reż. Gabriela Gietzky'ego w Teatrze Laboratorium Dramatu w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Próba diagnozowania dzisiejszej rzeczywistości przez teatr rzadko staje się obrazem obiektywnym i wiarygodnym. Najczęściej jest to popadanie z jednej skrajności w drugą. Bo gdy pokazuje się na scenie negatywne konsekwencje współczesnego polskiego kapitalizmu, to zazwyczaj w kontekście niejako pozytywnej PRL-owskiej przeszłości, która wybrzmiewa w tonacji jakiegoś dziwnego sentymentalizmu, żeby nie powiedzieć tęsknoty za komuną. Takie odczucia mam po obejrzeniu sztuki Zyty Rudzkiej "Cukier Stanik" w Laboratorium Dramatu.

Cukier Stanik to nazwa firmy gorseciarskiej Dawida Cukiera (Janusz R. Nowicki), starzejącego się mistrza krawieckiego, niegdyś znanego na całą okolicę ze znakomitego wykonywania damskich gorsetów szytych indywidualnie na miarę. Funkcjonująca w rodzinie Cukierów pracownia gorseciarska ma długoletnią tradycję, przechodziła z ojca na syna i doskonale prosperowała. Tak było jeszcze do niedawna. Ale teraz, gdy firma obchodzi sto lat swego istnienia, grozi jej plajta. Nikt już nie przychodzi do Dawida Cukiera, by obstalować gorset. Kobiety dziś nie noszą (poza wyjątkowymi przypadkami) gorsetów, a biustonosze kupują w supermarketach. Chińskie, za jedyne 3 złote.

Z taką konkurencją Cukier nie wygra, więc ze swoją siostrą Mirą (Krystyna Tkacz) postanawiają działać metodą swoistej dywersji ekonomicznej poprzez niszczenie znienawidzonego przedmiotu. Tym przedmiotem są chińskie biustonosze. Mira z ostrym nożykiem w torebce codziennie odbywa wizytę w supermarketach i przy półce z biustonoszami tnie wszystkie na pół, jak popadnie. W ten sposób rodzeństwo Cukierów zwalcza wroga, czyli chińską konkurencję. Ale w końcu musi nastąpić wpadka. Przy kolejnym wypełnianiu zadania nożykiem Mirę przyłapuje szefowa ochrony supermarketu zwana Babą Kapo (Anna Moskal) i tak kończy się walka Cukierów z konkurencją.

Wiele ułomności jest zarówno w tekście, jak i jego realizacji. Sam pomysł pokazania w komediowo-groteskowym ujęciu sytuacji odchodzenia rzemieślników-artystów w zapomnienie na rzecz masowej, tandetnej produkcji jest bardzo ciekawy i wart, by zająć się nim w teatrze. Bo to już nie jest problem jednostkowy, a dotyczy zmian ekonomicznych i związanego z tym obrazu całej współczesnej kultury tracącej swoją tożsamość. Ale, niestety, temat został potraktowany zbyt powierzchownie przez samą autorkę tekstu, a jeszcze bardziej zewnętrznie i skeczowo przez reżysera przedstawienia. Występującym postaciom (prócz wymienionych już), jak: Ślepa (Anna Kadulska), Uliczny (Robert Koszucki) czy Opiekun Łajki (Stanisław Brudny), brak głębszej motywacji zachowań, tak by zyskać u widza wiarygodność. Na przykład zupełnie niezrozumiały jest wątek z częstym przywoływaniem przez Ślepą imienia psa Łajka, który był w kosmosie. Podobnie zresztą jak nieczytelna jest jej historia rodzinna i osobista. Owa otoczka tajemnicy, którą chyba celowo przypisano Ślepej, nie wzbogaca, lecz odbiera wiarygodność postaci. Podobnie nie wiadomo, w jakim celu, już pod koniec przedstawienia, pojawia się dziwny osobnik w rosyjskim mundurze wojskowym, obwieszony orderami, nazwany tu opiekunem Łajki. Z kwestii, którą wypowiada Stanisław Brudny, niestety nic nie wynika. Czy autorka tekstu wespół z reżyserem tego nie zauważyli?

Także pod względem aktorskim jest to bardzo słaby spektakl. Wprawdzie w głównych rolach, rodzeństwa Cukierów, obsadzono przecież dobrych aktorów: Krystynę Tkacz i Janusza R. Nowickiego, lecz artyści nie wznieśli się na swój poziom. Nie mówiąc już o pozostałych wykonawcach, w tym o odtwórcy roli Ulicznego, Robercie Koszuckim, który na jednej, silnie nadekspresywnej nucie prowadzi swego bohatera przez cały spektakl. Podobnie jak Anna Moskal grająca Babę Kapo w tonacji agresywnej ekspresji "oprawionej" stekiem wulgaryzmów, co sprawia, że odbiera postaci jakąkolwiek prawdę.

Do najbardziej nużących i niepotrzebnie wydłużonych scen należy wizyta Ślepej u Dawida Cukiera w zakładzie gorseciarskim. Tutaj zamiast umotywowanej, wzajemnej relacji między postaciami mamy oddzielne monologi Janusza R. Nowickiego i Anny Kadulskiej. Każdy gra swoje, nie bacząc na drugiego. Nużące to aż do zaśnięcia po stronie widowni. Występujące zaś dwie postaci epizodyczne: Chińczyk Bagakhuu Nyamsuren w roli chińskiego harmonisty oraz ciemnoskóry Wvarwezeky-wez Kombo-Bouetou Moussa jako uchodźca mają pewnie swoją innością ubarwić spektakl na zasadzie swoistego gadżetu.

We wszystkich rolach razi pewna sztuczność gry, a zwłaszcza w podawaniu tekstu. Spektakl zrealizowany w konwencji tzw. małego realizmu wymaga bardzo dobrego aktorstwa, naprawdę na wysokim poziomie. Inaczej przedstawienie popada w banał trudny do wytrzymania. A tu właśnie zabrakło tego najważniejszego, czyli wyrazistych, przekonywających ról.

No i ta okropnie denerwująca, można powiedzieć, bardzo szkolna zmiana scen przez wygaszanie światła. Chyba tylko początkujący reżyser (i też nie każdy) posiłkuje się takim sposobem przechodzenia z jednej sceny do drugiej, bo jeszcze nie potrafi inaczej. Natomiast reżyser doświadczony wie doskonale, że takie wyciemnianie scen powoduje utratę ciągu przyczynowo-skutkowego, przerywa płynność obrazu i ciągłość tematu, odbiera klimat, nastrój spektaklowi itd., itd. Co innego, gdy jest to zamierzony przez reżysera zabieg artystyczny jako środek wyrazu współgrający na równi z innymi elementami przedstawienia. Ale tutaj nie jest to środek artystyczny, powiedziałabym raczej: przykład nieudolności. I żadnym usprawiedliwieniem nie są warunki architektoniczne, przestrzeń i niewielka kubatura sali teatralnej.

Interesująca i jakże aktualna idea zderzenia dwóch rzeczywistości: "starego" świata tradycji ustępującego pod naporem współczesnej globalizacji i bylejakości, gdzie ta ostatnia niestety wygrywa - nie uzyskała na scenie właściwego przełożenia artystycznego. Szkoda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji