Artykuły

Łysa komedia

Kiedy w latach sześćdziesiątych na scenie "Kalamburu" wystawiono "Łysą śpiewaczkę", przedstawienie młodych, żarliwych zbuntowanych artystów, spod znaku surrealistycznego Edula, miało smak prowokacyjnej kontestacji. Było to manifestacyjne wypięcie młodej pupy na bełkotliwy, zakłamany świat. Śmieszyło do łez, ale też niepokoiło; skłaniało do zupełnie poważnych refleksji.

Prawie trzydzieści lat później, to znaczy teraz, Ionesco jest już rozpracowanym i zdefiniowanym klasykiem, przyswojonym przez teatr, dostarczycielem partytury do znakomitych popisów aktorskich. Nie zaskakuje już widowni. Bo zarówno jej, jak i twórcom teatralnym wydaje się, że w jego tekstach nie ma już tajemnic, a jeśli nawet są, to nie warto ich drążyć.

Na tej samej kalamburowej scenie, acz już pod firmą artystyczna Teatru Współczesnego, otrzymaliśmy właśnie nową wersję "Łysej śpiewaczki". Poprawnie "po kolei" zrealizowany, przyzwoicie - a momentami błyskotliwie zagrany przez dobrze dobrany zespól wykonawców, utwór okazuje się po prostu satyryczną komedią, wymierzoną w "strasznych", zadowolonych z siebie, zmumifikowanych w konwenansach i stereotypach mieszczan.

Słynna "antysztuka", której przypisuje się specjalną pozycję w dziejach dramaturgii i teatru naszego stulecia, staje się w tej wersji dość poczciwą komedią, nie bardziej prowokacyjną aniżeli zwietrzała "Moralność pani Dulskiej", choć - na dzisiejsze gusta - o wiele bardziej dowcipną. Nie jest źle wyjść z teatru porządnie "odeśmianym". Lepiej, gdy prócz odprężenia zabawą, wynosimy coś więcej.

Najnowsza realizacja gwarantuje te pierwsze. Ręczę, że i młodzi, i starzy w czasie tego przedstawienia uśmieją się zdrowo, niektórzy do rozpuku. Pod tym względem trudno cokolwiek zarzucić reżyserowi Falkowi, jak i któremukolwiek z wykonawców

(jeśli pominąć pewną ilość standardowych, acz skutecznych, grepsów). W przedstawieniu występują panie: Krzesisława Dubielówna, Krystyna Maksymowicz i Małgorzata Ząbkowska oraz panowie: Eugeniusz Kujawski, Zdzisław Kuźniar i Zbigniew Lesień. Każdy ma w nim swoje "pięć minut" - solo i w duetach, w kwartecie, zbierając niekiedy nawet brawa przy otwartej kurtynie.

Kto szuka niezłej, nawet wysmakowanej rozrywki, znajdzie ją w przedstawieniu "Łysej śpiewaczki". Kto szuka inspiracji do głębszej nieco refleksji, choćby na temat zakłóceń w komunikacji międzyludzkiej lub "alienacji języka", może się nieco rozczarować. Ja, przy różnych zasygnalizowanych tu niedosytach, nie żałuję tej godziny spędzonej w "Kalamburze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji