Artykuły

Mroczne labirynty istnienia

Ostatnia premiera w Teatrze na Woli jest zjawiskiem optymistycznym. Okazuje się, że grupa artystów może się skrzyknąć nie tylko po to, by przygotować skromny inscenizacyjnie spektakl oparty na jakimś samograju tekstowym. Na Woli ambitne intencje zaowocowały szlachetnym efektem.

"Fedrę" grywa się w Polsce niezmiernie rzadko. A przecież jest to ewidentne arcydzieło, jedno ze źródeł współczesnego teatru egzystencji. Bogowie ingerują w dramat Fedry i jej życiowych partnerów tylko w finale i jakby wyłącznie z powodu obowiązującej w epoce Racine'a konwencji. Wszystkie postacie tej historii są bezradne wobec losu. Zasłuchane we własny niepokój, ból, miłość, poczucie honoru - rozmawiają nadaremnie. Jakby posługiwały się całkowicie obcymi językami. "Fedra" to monografia beznadziejnej, a jednocześnie pełnej pasji miłości, uwikłanej w reguły konwencji kulturowych i polityczne lodowce. Boy napisał: Rola Fedry, ta najwspanialsza może rola kobieca w całym teatrze świata, wyssała z tej tragedii wszystkie soki. Inne postacie istnieją tylko w odniesieniu do niej, po to, aby z niej wydobywać coraz to nowe odcienie namiętności. Stąd chłód sztuki, ilekroć Fedra nie jest obecna na scenie.

Fedra zakochała się samobójczo w swoim pasierbie, którego ojciec, król Aten, świetlaną postacią jest tylko teoretycznie. Mądry Racine ani nie broni bohaterki, ani jej nie potępia. W życiu każdego z nas takie nierozwiązywalne - ani etyką, ani rozsądkiem, ani sercem - sytuacje mogą się zdarzyć.

Anna Chodakowska zagrała Fedrę bez koturnów i królewskiej korony. Psychologicznie wiarygodną. Była uosobieniem przegranej, ale rozpaczliwie walczącej o prawo do istnienia kobiecości - rozpiętej na krzyżu kultury i natury. Ta utalentowana aktorka osiągnęła imponującą dojrzałość.

Scenografia przypominała nieco drewniane dekoracje niektórych filmów Kurosawy, zwłaszcza "Tronu we krwi". Magicznie archaizowana muzyka przywodziła na myśl greckie filmy Pasoliniego. Piękny przekład był samoistnym walorem spektaklu. Najbardziej zaimponował mi pomysł reżysera, że kiedy bohaterowie, a zwłaszcza Fedra, wypowiadają kwestie najbardziej szczere i rozżarzone, na scenie robi się ciemniej. W moim leksykonie teatralnym to pozostanie.

Cały zespół aktorski stanął na wysokości zadania. Mam tylko zastrzeżenie do Anny Ciepielewskiej. Nie zdecydowała się, kogo zagrać: makiaweliczną intrygantkę, głupią, ale niby cwaną służącą, czy panią Dulska. Może reżyser tej dobrej przecież aktorce coś podpowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji