Artykuły

Sceny łóżkowe z Francji

Pomysł Romualda Szejda wydawał się wyjątkowo czytelny - z jednej strony znany libertyn Crebillon-syn i jego "Noc i chwila", z drugiej wnikliwy obserwator swojej epoki Jules Renard i "Gry małżeńskie". Autorów dzieli co prawda ponad 150 lat, wyraźnie różne są też ich temperamenty-Crebillon bardziej fantazyjny, kreacyjny; Renard realistyczny, ale istnieje rzeczywiście pewna wspólna nić utworów. Ich bohaterowie koncentrują swoje myśli i działania wokół... łóżka. Z niego też uczynił reżyser główny obiekt na scenie, czyli od razu wiemy, o co chodzi.

Jednak na Scenie Prezentacje oglądamy dwa, bardzo różne przedstawienia. Nie wiem, czy taki właśnie był zamysł reżysera, ale "Noc i chwila" pełna jest humoru, dynamiki i wyczuwalnego erotyzmu, zaś "Gry małżeńskie" jakby na przekór nazwie, zupełnie pozbawione gry, polotu, żartu i dystansu. Stało się tak przede wszystkim za sprawą aktorów.

W pierwszej parze spektaklu poszli Maria Pakulnis i Bogusław Linda. Ze sztucznych dialogów i sytuacji uczynili siłę tego widowiska. Hrabia i Margrabina mówią jedno, robią co innego, a chcieliby czynić coś jeszcze innego. I te wieloznaczności Pakulnis i Linda wygrywają. Nie ma też wątpliwości, że w okolicy łóżka toczy się ostra gra erotyczna. Partnerzy, klucząc i zwodząc się wzajemnie, zmierzają jednak do z góry wiadomego celu.

- Wszyscy jesteśmy rozwiąźli - rzuca Hrabia w "W nocy i chwili" i słowa te wypowiedziane przez Bogusława Lindę brzmią bardzo wiarygodnie, zaś Maria Pakulnis, jako dojrzała kobieta lubująca się nie tylko w opowieściach o de ... ale i pożądająca prawdziwej miłości, jest co najmniej równie przekonująca. Zupełnie inaczej ma się rzecz z drugą parą - Adrianną Biedrzyńską i Cezarym Pazura. Tylko chwilami, i tylko Cezary Pazura, próbuje wygrywać wieloznaczność męsko-damskiego układu. Postać mężatki grana przez Adriannę Biedrzyńską jest wyjątkowo płaska, nieciekawa, pozbawiona wyrazu. W "Grach małżeńskich" niecierpliwość zmysłów została pieczołowicie schowana, jeśli w ogóle była.

Przed premierą wiele mówiono na temat obsadzenia przez Romualda Szejda aktorów uznawanych powszechnie za filmowych. Jeszcze raz podziały tego rodzaju okazały się anachroniczne. Aktorzy dzielą się na dobrych i złych. I wszystko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji