Artykuły

Kobieta bez znaczenia

Komedie Oscara Wilde'a rzadko goszczą dziś na polskich scenach. Ich złośliwie cyniczny dowcip (zwietrzały nieco, acz wciąż zabawny) idzie w parze z daleko posuniętą konwencjonalizacją intryg i schematyzacją postaci. W najlepszych dziełach może być to nawet okazją do dodatkowych zabaw formalnych; w gorszych bywa jednak sztampą trudną do zniesienia. "Kobieta bez znaczenia" z 1893 r. to błyskotliwe

dialogi plus supersztampowy melodramat, w swej naiwności wręcz proszący się o parodię. Szef warszawskiego Teatru Prezentacje Romuald Szejd nie boi się gatunków bulwarowych i najwyraźniej niespójność stylistyczna Wilde'owskiej komedii nie spędzała mu snu z oczu w okresie prób. W rezultacie miłośnicy patetycznych uniesień miłosnych mogą zachwycać się posągowo-łzawo-podniosłą heroiną w wykonaniu Marii Pakulnis; tym zaś, których taka sztampa drażni, pozostają sączone ze słodkimi minami jadowite docinki dystyngowanych dam: dawno nie oglądanych i witanych z radością Poli Raksy i Wandy Koczeskiej tudzież nieco zbyt przerysowującej postać Hanny Stankówny. Dla każdego coś miłego - i tylko pechowy Marcin Troński, któremu fabuła każe uczestniczyć w melodramacie, i w słownych fechtunkach dla fechtunku, zupełnie nie wie, w jaki ton uderzyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji