Artykuły

Płatonow nam współczesny

Wybierając się na Płatonowa do Teatru Dramatycznego, zajrzałem do książki Andrzeja Wanata Pochwała teatru. Chciałem sprawdzić, co Wanat - miłośnik i znawca dramaturgii Czechowa - napisał o Płatonowie w reżyserii Jerzego Jarockiego. Od tamtej głośnej i ważnej premiery w Teatrze Polskim we Wrocławiu minęło już bowiem prawie dziesięć lat, a więc wystarczająco dużo, by porównując dwa spektakle, pytać nie tylko o różnice w warsztacie i wyobraźni reżyserów, ale też - zmieniającego się z wolna ducha naszych czasów.

I. W szkicu zatytułowanym Krok od mizantropa przypomniał Wanat, że Biezotcowszczina Czechowa - bo tak brzmiał właściwy tytuł sztuki - powstała w czasach niezwykle dla Rosji dramatycznych, a mianowicie wojny wewnętrznej, którą toczyły ze sobą terroryzm i władza absolutna. Żadne jednak "zamachy i egzekucje, dziesiątki ofiar sztyletów, rewolwerów, dynamitu i szubienic" nie trafiają do debiutanckiego dramatu Czechowa. Akcja sztuki toczy się leniwym nurtem w cichym majątku Wojnicewów, z dala od Moskwy i Petersburga, ale właśnie na tym polegał geniusz Czechowa, że w pospolitym życiu ówczesnych ziemian, kupców i inteligentów z południa pisarz potrafił pokazać przyczyny krwawej jatki na północy. Wanat wymieni je jednym tchem: "konflikt pokoleń, upadek wartości, negacja wzorców i autorytetów, rozpad osobowości i sensu życia", nie tłumacząc nam - bo nie trzeba - że XIX-wieczne doświadczenie Rosjan wiek XX pogłębił, a także zuniwersalizował jako stale odnawiający się mechanizm społecznego kryzysu, który niekiedy kończy się rzezią.

Dlatego też możliwy był powrót Płatonowa także w niespokojnej Europie lat 90. Jednak krytyk, choć dokładnie scharakteryzuje społeczny i polityczny kontekst dramatu Czechowa, zawaha się przed dopisaniem spektaklowi Jarockiego bałkańskiej puenty... Pisząc o samym przedstawieniu działa jakby na odwrót: pyta o to, jak dziś układa się dramat bohaterów sztuki Czechowa, odczytanie zaszyfrowanego w nim wzoru możliwej katastrofy pozostawiając widzom spektaklu.

W przedstawieniu Jarockiego - co szczególnie zainteresuje Wanata - Płatonow "oskarża się głównie sam", niezależny i niejako "podniesiony", przeżywa swój upadek z godnością filozofa. Niczym książę Hamlet, którego wspomni krytyk, choć przecież dostrzeże kabotynizm prowincjonalnego nauczyciela: "Zamiast "być albo nie być" - wahanie: iść czy nie iść do Soni, z butelką zamiast czaszki w ręku". Wyeksponowaniu postaci Płatonowa posłużą skróty w przerośniętym tekście Czechowa, rezygnacja z niemal całego III aktu sztuki (wróci do niego Jarocki za lat kilka), wreszcie redukcja obyczajowej "pstrokacizny", spod której wyłania się dramat "człowieka przerażonego własną naturą, dotkniętego zanikiem woli, nie umiejącego określić swego losu w świecie niepewnych, fikcyjnych albo chwilowych wartości". Płatonow Jarockiego to według Wanata przede wszystkim ofiara życia bez właściwości, człowiek buntujący się przeciwko "nieważnym normom obyczajowym", ale też łamiący "ważne rygory moralne", które w świecie "bez sensu" - jak będzie utrzymywał - także tracą sens. Ten samotny, tragiczny nihilista każe nam myśleć o bohaterze Ślubu Witolda Gombrowicza, który to dramat dwa lata wcześniej (po raz kolejny) reżyserował Jarocki. A także o innych, XX-wiecznych buntownikach, którzy z taką łatwością wchodzili w rolę... tyranów.

Ta historyczna konkluzja nie zostaje jednak w szkicu Wanata wypowiedziana. Może dlatego, że w Płatonowie -inaczej niż w Ślubie - żaden "daleki strzał armatni" się nie rozlega. Kończąc swoją interpretację mówi więc krytyk jedynie o ludzkim rozdarciu między "potrzebą wolności i pragnieniem ładu, miedzy odwagą mówienia prawdy i tchórzostwem kłamstwa".

2. W przedstawieniu wyreżyserowanym prawie dziesięć lat później Paweł Miśkiewicz ujawnia zupełnie inną, demoniczną stronę natury Michała Płatonowa. Czechowowski bohater naszych czasów nie jest rozdartym filozofem - jest małym, cynicznym graczem, który jednakże potrafi doprowadzić ludzi do prawdziwego szaleństwa. Miśkiewicz także śmiało kroi tekst sztuki, nie tak jednak, by "wynieść" postać głównego bohatera, lecz by dokładnie pokazać, co Płatonow czyni z osobami, które projektują na niego swoje marzenia i frustracje. Dlatego typowo gombrowiczowską psychomachię, wcześniej odsłoniętą w przedstawieniu Jarockiego ("dwór gra króla"), zamienia Miśkiewicz w rozpaczliwy trans ludzi całkowicie ubezwłasnowolnionych. Tutaj król gra dworem - i to jak!

"Meble w starym i nowym stylu - zmieszane" - zapisał Czechow w didaskaliach swojej sztuki. Jak i wtedy, tak i dziś to charakterystyczne "zmieszanie" stylów dobrze charakteryzuje świat współczesnych "właścicieli ziemskich". W salonie, obok stylowej kanapy, na której Anna Wojnicew rozgrywa leniwą partię szachów z Mikołajem, umieścił Miśkiewicz turkusowy basen, co dziś - jak zapewniają wzięci projektanci wnętrz - należy do najlepszego tonu. W tym samym salonie, w głębi, stoją także trzy wanny z natryskami, jakby letni majątek Wojnicewów był zarazem kurortem, w którym ludzie sukcesu regenerują swoje wiele warte ciała... Wkrótce ten sam basen, te same wanny i glazura, którą wyłożono ściany, skojarzą się nam ze szpitalem wariatów, na razie jednak zauważamy, że ustawione na pierwszym planie leżaki wybitnie nie pasują do tego wyrafinowanego wnętrza. Nakryte łaciatymi skórami, w guście właścicielki domu, zdradzają pospolitość... W takiej przestrzeni rozegra się dramat, który zrazu wydaje się być ledwie... wysmakowanym melodramatem. W salonie pełnym kobiet o wężowych kształtach i mężczyzn z dobrze podgolonymi karkami pojawia się niedbale ubrany facet, natychmiast skupiając na sobie uwagę otoczenia. Płatonow w domu Wojnicewów nie jest oczywiście nikim obcym, a jednak właśnie efekt obcości wyeksponuje Miśkiewicz. Świetny w tym przedstawieniu Andrzej Chyra nie tylko inaczej się ubiera - współczesne sztruksy i biała koszula - ale też inaczej zachowuje, gestykuluje, mówi. To ktoś z innego świata, anarchizujący artysta, cóż, że niespełniony, za to wnoszący do salonu z turkusowym basenem i futrzakami obietnicę wolności, której nie da się kupić. Wysnuta z własnych, niejasnych tęsknot bohaterów dramatu obietnica ta działa przede wszystkim na kobiety, a jeżeli niektóre z nich chować się będą przez czas jakiś za mężem czy książką, z tym większym zapamiętaniem runą w ramiona Płatonowa.

W gruncie rzeczy przecież nie o zwykły romans tu idzie. Miśkiewicz skupia naszą uwagę na relacjach między Płatonowem i kobietami, ponieważ najbardziej w sztuce Czechowa zafascynuje go sam mechanizm uwiedzenia. Jego salonowy melodramat, zainscenizowany na kształt nowobogackiego garden party z lampionami, fajerwerkami, zespołem muzycznym i kucharzem, dość szybko nabiera cech gęstniejącej groteski o ludzkim opętaniu.

Uwodziciel Płatonow w przedstawieniu Miśkiewicza obnaża słabości i grzechy, zdemaskowanym osobom dając fałszywą nadzieję na przemianę i wielkie oczyszczenie. Anna, Maria, Sasza, ale też do pewnego stopnia Mikołaj i Cyryl - prześwietleni wzrokiem szydercy - gotowi są oddać mu wszystko, z winy i nadziei lepiąc jego wyimaginowany wizerunek zbawiciela. Ale Płatonow tylko się pod niego podszywa, dlatego uwodząc, zawsze w końcu odepchnie kuszonego człowieka. Ten stały, wydobyty ze sztuki Czechowa mechanizm powoduje, że w spektaklu Miśkiewicza obserwujemy nieustanną walkę. Postacie dramatu niemal dosłownie mocują się ze sobą, ich rozmowy są szermierką, ich zbliżenia przypominają wyczerpujące zapasy.

W kulminacyjnym punkcie przedstawienia sam Płatonow przestaje odróżniać prawdę własnej gry od wykreowanej wspólnie fikcji. Zrozpaczony filozof z przedstawienia Jarockiego popada tutaj w udawany, a zarazem całkiem realny obłęd człowieka, który nie potrafi już zatrzymać uruchomionego przez siebie procesu bolesnych mistyfikacji. Tę istotną przemianę Czechowowskiego bohatera naszych czasów Miśkiewicz inscenizuje w sposób aluzyjny, a zarazem bardzo czytelny. Współczesny Hamlet z rozdartym wnętrzem, którego tak przejmująco charakteryzował Wanat, brodzi w basenie z wiechciem kwiatów ręku, wśród których -podejrzewam - była i czarnuszka, i ruta, czyli ziele Bożej łaski... Tak, tak Miśkiewicz srogo zakpił sobie z tych interpretacji, które grę Płatonowa wynosiły na orbitę wielkich, filozoficznych sporów. W finale swojego przedstawienia pokazał kabotyna, który w swoim komedianctwie przenicował się na drugą stronę i oto teraz odgrywa przed opętaną Anną spektakl pod tytułem "szaleństwo Ofelii", by za chwilę stanąć nagi w pozie umęczonego Chrystusa! Nikt jednak nie uwierzy w jego ofiarę, a oczyszczający strzał, który odda Sonia, powali bestię, nie mesjasza.

Paweł Miśkiewicz wyreżyserował kolejne inteligentne przedstawienie, które trafia w nerw współczesności umieszczony nieco wyżej niż genitalia... Mówi do nas językiem teatru młodych, ale nie brnie w ślepy zaułek angielskich czy niemieckich brutali-zmów. Rozmawia z nami dzisiejszymi, nie przerywając jednak dialogu, który za sprawą dramaturgów i reżyserów od lat toczy się w teatrze. Pyta o odpowiedzialność i sens wolnych wyborów, pokazując, jak łatwo w świecie "współczesnej nieokreśloności" sprzedać diabłu duszę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji