Artykuły

Udany "Kopciuch"

Dziwno to sztuka Janusza Głowackiego. Dobre przedstawienie wyreżyserowane przez Józefa Skwarka. Dlaczego dziwna sztuka? Przede wszystkim dlatego, że można ją umieścić między reportażem a teatrem. Natomiast jej treść ma charakter sensacyjny.

RZECZ dnieje się w zakładzie wychowawczym dla dziewcząt, które popełniły przestępstwa kradzieży, a nawet morderstwa. Oprócz dziewcząt występują tu jeszcze: Dyrektor zakładu, jego Zastępca, inspektor; inna grupa ludzi z zewnątrz to grupa filmowców: Reżyser, Klapserka i operatorzy. Na scenie więc spore zagęszczenie różnych indywidualności, typów ludzkich i charakterów, Wydaje się, że dramatyczność tej sztuki oraz przedstawienia wynika właśnie ze sprzeczności interesów poszczególnych grup ludzkich: grupa władzy, grupa kierowanych (poddanych) i grupa artystów, chyba zbyt wyizolowanych i dlatego tak bardzo egoistycznych w stosunku do tego zamkniętego świata. Temat jest egzotyczny, bo mało znany. Jest również sensacyjny, bo autor nie unika żadnych chwytów, zabiegów, które by tę sensacyjność intensyfikowały. Ogromną rolę odgrywa tu język grup przestępczych (żargon), który, trzeba to przyznać, doskonale współgra z dziejącymi się zdarzeniami i przekazywaną treścią; jest tu również scena wręcz melodramatyczna, w której dziewczęta słuchają "nawijania" Kopciucha. Jest to właśnie scena główna, bowiem w niej dokonuje się transpozycja znanej baśni o Kopciuszku z zachowaniem wszystkich zasadniczych elementów struktury pierwowzoru. Wyeksponowane jednak zostały marzenia dziewcząt. To "nawijanie" dokonuje w nich rzeczy zgoła dziwnej, bowiem najpierw wzbierają wszystkie żale i nar ostoją wszystkie złości wobec społeczeństwa, środowiska, aby następnie wyzbyć się tych uczuć; czyli jest to coś w rodzaju katharsis, oczyszczenia.

Jest wreszcie scena "z żyletką" oraz przecinanie żył, ujęta w kategoriach nader realistycznych, a może nawet naturami stycznych. Wreszcie "nauka śpiewu" pod kierunkiem Zastępcy.

Są to najważniejsze momenty w rozwoju akcji z udziałem dwóch podstawowych grup, które twarzą schemat układów: władza i podlegli władzy. Natomiast obecność ekipy filmowej, kierowanej przez obłędnego wręcz reżysera, rozhisteryzowanego błazna, który chce coś zrobić, nie bardzo wie jak, ale wobec dziewcząt jest okrutny, dopuszcza wszelkie chwyty, które powstają w głowie sadystycznego Zastępcy; ta obecność jest jakby tylko okazją, pretekstem, do wejścia w środowisko domu poprawczego.

Pomysłów kompozycyjnych, jakichś szczególnie oryginalnych, tutaj nie ma. Najogólniej można stwierdzić, że jest to "teatr w teatrze", więc chwyt znany w twórczości Wyspiańskiego ("Wyzwolenie"), Szaniawskiego ("Dwa teatry"). W "Kopciuchu" Janusza Głowackiego możnaby określić dwa plany: pierwszy stanowiłyby warunki życia bohaterek w zakładzie; drugi zaś przedstawienie "Kopciuszka".

Omawiając te sprawy chciałem przede wszystkim wskazać na atrakcyjność sztuki, jako tekstu literackiego, czyli na te jej elementy, które tkwią w samym temacie, albo w samym świecie przedstawionym. Ekspresywność tego świata jest ogromna, trzeba tylko mieć silne nerwy, być odpornym na chamstwo, brutalność, bezprawie.

jest to przedstawienie dobre w reżyserii Józefa Skwarka, w scenografii Anny Marii Rachel, z muzyką Adama Szmereka. Na czym polega owa "dobroć" przedstawienia? Na wielu elementach od reżyserii poczynając poprzez scenografię do gry aktorskiej. Trzeba przyznać, że z ogromną satysfakcją patrzy się na to przedstawienie, zwłaszcza że od dawna sygnalizowano raczej mierne osiągnięcia kieleckiego teatru. Reżyserowi, poza wstępną sceną, w której spotykają się Dyrektor (J. Jasiński) i Inspektor (J. Skwark), przedstawienie posiada wartki rozwój akcji, o występujący aktorzy wyraźnie określeni w działaniach w przestrzeni i czasie. To jest niewątpliwie zasługa reżysera.

Rolę wiodącą w tym przedstawieniu dzierży Jacek Zbrożek, którego, przyznaję to z radością, widziałem po raz pierwszy tak dobrze osadzonego, powiedziałbym nawet, tak dobrze przystającego do roli Zastępcy. Któż to jest ten Zastępca? Człowiek, który marzył zostać lotnikiem, ale skończył trzymiesięczny kurs pedagogiczny z wyróżnieniem i jest absolutnie pewny swoich metod wychowawczych. Taka jest jego biografia oficjalna. W rzeczywistość jest to psychopata, któremu nikt nie postawił diagnozy, że jest sadysta, tępym łajdakiem, wyzutym z jakichkolwiek uczuć. Dyrektor mówi, że jego zastępca nie jest humanistą lecz "gumanista". W sztuce Janusza Głowackiego język funkcjonuje kapitalnie, jest trafny, rzeczowy, nawet w tej rzeczowości brutalny. Jacek Zbrożek udźwignął ciężar tej roli znakomicie, uruchamiając niejako wszystkie swoje atuty aktorskie. Jest w miarę cyniczny wystarczająco arogancki. Te jego cechy - jako postaci bohatera - skumulowały się w scenie "nauki śpiewu". Jest to jedna z najlepszych scen w przedstawieniu i mimo że Głowacki nie ma tendencji do uogólnień tudzież aforystyki czy nawet symboli - on opisuje w pewnym przejaskrawieniu fakty z naszej rzeczywistości - to jednak istnienie pewnych podtekstów wydaje się być bezsporne.

Nie mogłem się opędzić od skojarzeń tej sztuki z filmem "Lot nad kukułczym gniazdem". Nośność tekstu oraz stwarzanych postaci bohaterów są ogromne, ich siła polega na sugestywności; one opanowują odbiorcę narzucając mu określone widzenie tej rzeczywistości przedstawionej. Jacek Zbrożek wzmacnia jeszcze bardziej te walory tekstu tworząc postać tak charakterystyczną i tak właśnie sugestywną, że trudno się pozbyć różnych skojarzeń z realiami naszego życia Mało inteligentny jest ten Zastępca, skoro w jego obecności operatorzy wyjmują taśmę z kamery, a on dalej wierzy, że go filmują. W tej scenie jest znów trochę inny, jakby bardzie! oficjalny, o czym świadczy strój galowy włącznie z muszka zamiast krawata. Z twarzy jego nie schodzi cyniczny uśmiech, a z czoła przymarszczonego bezgraniczna tępota. Ja myślę, że dla tej roli warto zobaczyć kieleckie przedstawienie "Kopciucha".

Jacek Zbrożek zdominował wprawdzie to przedstawienie, ale w jakimś stopniu mógł on "się wygrać" na tle całego zespołu Dziewczęta: Kopciuch (Zofia Koehler), Macocha (Grażyna Bobrowicz), Książę (Jadwiga Dziedzic) pokazały duże umiejętności w trudnych rolach. Zwłaszcza Zofia Koehler i Jadwiga Dziedzic darowują momentami Zastępcy. Te umiejętności objawiają się w scenie "nawijania" pełnej lirycznej ekspresji, która może doprowadzić nawet do zapomnienia kim te dziewczęta są. Jest to jakby zdzieranie maski, i pokazywanie autentycznej wrażliwości, tęsknoty za wielką miłością, za przysłowiowym "księciem z bajki", przystojnym i bogatym. Wtedy właśnie można byłoby przebaczyć złej matce, zadufanym siostrom, bezradnemu ojcu-pijakowi. Czyżby autor sugerował, że odpowiedzialność za zachowanie pensjonariuszek zakładu spada w dużej mierze, jeśli nawet nie wyłącznie, na społeczeństwo? Bo przecież jasno wynika wniosek, że nędza, alkoholizm, brak uczuć w życiu rodziny prowadzą do wyzwalania się w człowieku bestii, że wtedy dochodzą do głosu elementy natury biologicznej, a wszystko dałoby się sprowadzić do walki o byt. Ta właśnie scena ukazuje w sposób tak wyraźny oskarżycielski mechanizmy powstawania zbrodni sytuacji przestępstwa.

Tragedią wydaje się tu być także "ubezwłasnowolnienie" dziewcząt, którymi w sposób również przestępczy manipuluje Zastępca. Więc znów atak na system reedukacji społecznej, a może w ogóle na system edukacji!? Być może. Argumentem "za" byłaby tu rozmowa Dyrektora, Reżysera i Zastępcy, w której mów się o konieczności humanistycznego podejścia do sprawy Kopciucha. Mówi to Dyrektor, który z nauczyciela gimnazjalnego został awansem przeniesiony na to stanowisko, bo w szkole był zbyt aktywny, wystawiał jakieś sztuki. Więc otrzymał awans. W nim zostały jeszcze szczątki ludzkich gestów, ale jakby się ich wstydził. Zresztą ma sporo kłopotów własnych, rodzinnych. Na wielką ironię zakrawa, już scena, w której Dyrektor rozmawia z Kopciuchem o swoich niepowodzeniach rodzinnych. Wtedy okazuje się dopiero ile dziewczyna wie o życiu, o psychice kobiet.

Wracam do punktu wyjścia: dziwna to sztuka, dobre przedstawienie. Dziwna w tej swojej złożoności i niejednoznaczności problemowej; dobre przedstawienie, bo ta wieloaspektowość i wielowarstwowość ukazane zostały wyraźnie dzięki reżyserii i grze aktorskiej! Wydaje się, jeszcze, że Janusz Głowacki zrobił znaczny krok do przodu w porównaniu z "Cudzołóstwem ukaranym" (1972), oraz z "Meczem'' (1976). Jest to widoczne i w dramaturgicznej strukturze tekstu, i w próbach tworzenia wieloznacznych tekstów aluzyjnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji