Artykuły

Koenig

- Od początku swojej pracy w telewizji musiałem przyjąć do wiadomości, że to, co nam się podoba na kolaudacji, nie podoba się badanej przez OBOP widowni. I odwrotnie. Zdarzają się wyjątki, ale bardzo rzadko. Albo jest się popularnym, albo jest się mądrym. I mądry, i popularny był za mojej pamięci jedynie Stefan Treugutt - rozmowę z Jerzym Koenigiem wspomina Wojciech Majcherek w swoim blogu w portalu onet.pl

Rok temu zaczynałem pisać ten blog od notki o Koenigu. Akurat była pierwsza rocznica jego śmierci. Ktoś prosił mnie ostatnio, by pożyczyć stary numer "Teatru", poświęcony Teatrowi TV. Przypomniałem sobie, że opublikowaliśmy w nim rozmowę z Koenigiem, który sprawował wówczas funkcję szefa telewizyjnego teatru. Robiąc ten wywiad próbowałem Koeniga sprowokować pytaniem, czy w obliczu ekspansji nowoczesnych form telewizyjnych - videoclipu, "mydalnych oper" - nie obawia się, że Teatrowi TV grozi, iż stanie się skansenem. Koenig odpowiedział, że grozi, ale jednocześnie dodał: "Videoclip kocham i podziwiam, zazdroszczę mu inteligencji, pomysłowości i perfekcji. Jest jednak w naturze ludzkiej coś, co po jakimś czasie każe tęsknić za słowem wypowiedzianym wolno i w sposób zrozumiały. Nie wierzę, by przyzwoity teatr zniknął z telewizji. () Chociaż mamy wrogów, czy przynajmniej przeciwników - to wiem".

W tej samej rozmowie Koenig odpowiedział jeszcze na pytanie, kiedy jego zdaniem powstaje dobry spektakl Teatru TV:

"Od początku swojej pracy w telewizji musiałem przyjąć do wiadomości, że to, co nam się podoba na kolaudacji, nie podoba się badanej przez OBOP widowni. I odwrotnie. Zdarzają się wyjątki, ale bardzo rzadko. Albo jest się popularnym, albo jest się mądrym. I mądry, i popularny był za mojej pamięci jedynie Stefan Treugutt. A nas dotyczy chyba ta sama zasada, co w normalnym teatrze: interesujący tekst, zagrany przez dobrych aktorów, pod kierunkiem reżysera, który wie, o co chodzi, pokazany we właściwym czasie".

Na uwagę, że Teatr TV słabiej realizuje klasykę, a przecież ma wobec niej obowiązki Koenig się żachnął:

"Teatr TV ma tylko jeden obowiązek: nie knocić. Także nie knocić klasyki. Diamentu nie dam w ręce kowala. () Tylko nie mówcie nam: macie obowiązek. Z poczucia obowiązku nie zrobi się przyzwoitego teatru".

A na koniec powiedział:

"Nie ja robię Teatr Telewizji. Wraz z kolegami, a jest nas kilkanaście osób w Naczelnej Redakcji Teatru TV, staram się być oświeconym producentem. Powiedzieć kiedy trzeba nie, coś skojarzyć, czemuś pomóc, czytać, jeździć, oglądać, rozmawiać, zamawiać, pilnować - a kiedy już coś jest na dobrej drodze, nie przeszkadzać. Nie byłoby także źle, gdybym wiedział, na czym Teatr Telewizji polega. A polega między innymi na tym, że robią go aktorzy, reżyserzy, scenografowie, realizatorzy, oświetleniowcy, dźwiękowcy, montażyści - i w ogóle ci wszyscy, których nazwiska pojawiają się na planszach końcowych.

Wiesz, ciągle myślę, że dobrze zagrane przedstawienie może być sensacją dla publiczności. Dopóki się na tym nie zawiodę, dopóty będę czuł, że przychodzenie tu, na Woronicza, ma sens".

Ta rozmowa ukazała się w numerze listopadowym "Teatru" z 1992 roku. Niby nie tak dawno, a jakby wieki minęły.

Dwa lata mijają od śmierci Jerzego Koeniga.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji