Artykuły

Człowiek zbuntowany

"Miłość trzyma w posadach świat, życie i wieczność".

Teatr należy do tych przyjaciół, z którymi zażyłość przychodzi niełatwo. Rzadko kiedy zakochujemy się w nim od pierwszego wejrzenia. Nieraz potrzeba lat, wieku rozczarowań, gdy nie to pokazuje nam oblicze, które stanowi o jego potędze - aby znaleźć nareszcie w nim tego, który z cierpliwością dojrzałości niejedno nam w życiu wyjaśni, pomoże odnaleźć tę właśnie jedyną drogę, której nikt inny wskazać nie umiał. Pozwoli ujrzeć cudowność życia w ciągle odnawiających się jego wcieleniach - tak pozornie monotonnych i nieatrakcyjnych.

Bowiem są sztuki, których niecodzienny patos stwarza w nas pozory kostycznej hieratyczności. Lenistwo i skłonność do łatwych, nieskomplikowanych wzruszeń nie pozwalają nam ujrzeć całej bajecznej mnogości spraw, jakie się w nich kryją. Kiedy zaś objawią się nam te prawdy - kiedy pomożemy im, by do nas dotarły - wówczas czekają nas rozkosze nie byle jakie, a jednocześnie wszelkie skomplikowanie wyda się nam olśniewająco proste.

Do takich problemów należy w teatrze zagadnienie miłości. Temat wszystkim bliski, więc zdawać by się mogło, że nie tak trudny może...

Niewątpliwie sztuką o trudnej miłości jest grana w Teatrze Narodowym w Warszawie "Fedra" Jean Racine'a.

Jak wiadomo mitologiczny temat miłości macochy do pasierba zaczerpnął autor z tragedii Eurypidesa p.t. "Hipolit". Nie tu miejsce, by pisać o wszystkich różnicach i podobieństwach obu sztuk. Rzecz jednak szczególna: eurypidesowy "Hipolit" - pierwsza w dramaturgii greckiej, a więc i europejskiej sztuka o miłości - jest sztuka o miłości zakazanej; według przyjętych pojęć - występnej. Jest to jednocześnie jedyna sztuka, która przyniosła jej autorowi nagrodę: Eurypides był wśród swoich współczesnych autorem niepopularnym. Może ta niechęć płynęła z obawy przed jego ciągłym rewolucjonizowaniem teatru? Był on bowiem tym pisarzem, co pierwszy zerwał z podłożem kultowym w swoich dramatach, pierwszym, dla którego bogowie są konwencją, a nie realną siłą zdolną decydować o losie człowieka. Sprężyną działalności jego bohaterów są zwykłe, a przecież tak ustokrotnione, pokazane w ich niebywałym dynamizmie - ludzkie namiętności.

Tak też potraktował Racine swoją Fedrę-ofiarę miłości, która, jak inny powiedział poetą: "Kim włada - wre szałem". I znowu widzimy, że jedne z najpiękniejszych strof poezji miłosnej, jakie napisał człowiek - mówią o miłości uznawanej za występną, zakazaną.

Zza pozornie chłodnych strof wiersza wyziera ku nam bezbronna, samotna, nie mogąca przeciwstawić się przeklętej, a przecież cudownej doli - zwykła kobieta. Ta, co przez wieki przewijać się będzie w literaturze: od teatru antycznego do lat najnowszych i świadczyć o nieustannym zmaganiu się ludzkości z problemem tragicznym, zawsze aktualnym i ...ciągle nierozwiązanym. Może istotnie jest naszym losem nieustanne poszukiwanie zgodności między zmiennością naszej natury i naszych namiętności; wreszcie między ową ciągle żywą potrzebą harmonii wewnętrznej i wciąż niesytą potrzebą odnawiania szczęścia? Gdzie kończy się nasza wolność (a wiadomo, że wolnnemu - całą jego czy stoi zawsze jesteśmy czyimś kosztem) i gdzie zaczyna krzywda zadawana innemu człowiekowi? Jak pogodzić egoizm brania szczęścia z koniecznością dawania go innym? Oto myśli, od jakich nieraz chcemy się uwolnić, a jakie opuścić nas nie chcą.

Fedra - ta wielka buntowniczka, naruszająca spokój sumień zastygłych w ustalonych pojęciach, podrywa podstawy, na których opiera się świat przez nią zastany Przeciwstawia bogactwo człowieczej natury - przyjętym normom moralnym i prawom; ukazuje ich bezradność wobec jednostki opętanej przez miłość. Spójrzmy szerzej: ta zbuntowana miłość jest od wieków komponentą spraw największych, a tak zdawałoby się od niej odległych, jak systemy filozoficzne, polityczne, stosunki społeczne, obyczaje. Każdy Romeo i każda Fedra miłością swoją podpalają świat, w jakim dane jest im bytować.

Niezawiniona kara, jaką jest jednocześnie to uczucie dla Fedry skupia, jak w soczewce, problematykę ludzkiego losu; jego znikomości wobec obojętności świata i praw nim rządzących. Prześladowanemu człowieczeństwu bohaterki Racine'a pozostaje bunt przeciwko bezsensowi i ślepocie sił nią miotających - śmierć z własnej ręki, aby, jak sama powiada: "przywrócić światłu dziennemu - całą jego czystość". Niedosiężności swojego losu przeciwstawia ona własną, bez porad i interwencji bogów powziętą, decyzję-samobójstwo. Możemy się z tym godzić lub nie - gestowi temu jednak trudno odmówić miana buntu najbardziej wyzywającego, wywracającego niewolniczy system pojęć zalecający poddanie się przeznaczeniu.

Miłość, jaką jest owładnięta bohaterka Racine'a to równocześnie ta siła która stanowi najwyższy sprawdzian i ostateczną instancję rozstrzygającą, siła, co demokratyzuje i jednoczy ludzi i ich poplątane ścieżki. Ona to nakazuje powiedzieć królowej o najnędzniejszej ze swych niewolnic: "...choć dzika i Scytyjka - a jednak kochała". Jak niebezpiecznym dla ówczesnego społeczeństwa dynamitem naładowana była sztuka Racine'a niech zilustruje następujące zdarzenie.

Otóż pewna księżna oburzona na Racine'a wykupiła wszystkie bilety na sześć pierwszych przedstawień i ...sztuka grana była przy pustej widowni. Słowa "Fedry" były niebezpieczne, lękano się ich, lękano się teatru, który je głosił. Bo, jak wiadomo, teatr żyje życiem swojej dramaturgii; zawsze był i będzie miejscem, z którego najwięcej można powiedzieć prawd wprost do człowieka. To jasne: nie potrzebuje żadnego pośrednictwa, które mogłoby ochłodzić gorąco słów sztuki. W teatrze człowiek przemawia do człowieka: aktor do widza.

Każde pokolenie, każda jednostka musi "odkrywać świat" za każdym razem na nowo. Kiedy ktoś z nas odkryje nagle komplikacje swojej doli, kiedy odnajdzie pewnego dnia w sobie bezmiar konfliktów, w jakie wplątało go życie, niech nie traci ze spojrzenia wszystkich swych poprzedników, na miliony liczonych. Może mu wtedy i przyjaźń z teatrem na coś się przyda i może odnajdzie w nim spokój i perspektywę własnej drogi?

To bardzo dyskretny przyjaciel.

Może będziemy wówczas mniej pochopni w wydawaniu opinii o schyłkowości sztuki teatru, o ko-styczności jego środków wyrazu? Może potrafimy w kostiumie antycznym, czy XVII-wiecznym, trzystazgłoskowym wierszu i koturnie tego teatru odnaleźć jakieś prawdy dla siebie, na dziś. Tylko taki teatr: żywy swoją problematyką i ciągłą aktualnością wzruszeń może przemówić do nas pełnym głosem. Pomóżmy jednak mu dotrzeć do nas. Wyjdźmy naprzeciw.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji