Artykuły

"Buntownica" na scenie w "Ognisku"

Londyńska prapremiera ostatniej komedii Ludwika Morstina

Grana obecnie w londyńskim "Ognisku" "Buntownica" Ludwika Morstina wywołuje tyle sprzecznych sądów, ocen i opinii, takie się na jej temat toczą zapalczywe dyskusje, że niesposób nie pójść samemu i nie przekonać się naocznie, co jest powodem tak żywych i tak bardzo różnych reakcyj. Publiczność premierowa przyjęła sztukę życzliwie, a nawet gorąco, rzęsiste oklaski towarzyszą też i następnym spektaklom, a równocześnie nie brak słów ostrej krytyki, słychać nawet głosy, i to głosy poważne, określające "Buntownicę" jako imprezę zdecydowanie chybioną. Gzy jest tak rzeczywiście? Czy jednak sztukę, o której nie można zapomnieć po wyjściu z teatru, która tkwi w nas, nur- , tuje, zmusza do przemyśleń, popycha do rozmów i dyskusji - czy taką sztukę można -uważać za chybioną?

Sądzę, że nie, choćby i była artystycznie mniej doskonała niż inne utwory Morstina. Bo trudne to i bardzo niewdzięczne zadanie próbować ująć w harmonijny kształt artystyczny wycinek z życia, trwającego od lat w stanie płynności, w chaosie nieprzemyślanych doświadczeń, przy zupełnym pomieszaniu przy tym wartości i skłóceniu między formą a treścią. Morstin pokusił się jednak o danie nam takiego wycinka z obrazu obecnego życia w Polsce, chociaż zdawał sobie z tego sprawę jak ryzykowna jest ta próba, co wynika jasno z jego listu nadesłanego na ręce Leopolda Kielanowskiego razem z egzemplarzem "Buntownicy". List ten niejedno wyjaśnia i dlatego warto tu przytoczyć niektóre jego zdania. Kto zaś zechce przeczytać całość, niechaj za marnych 6 pensów kupi w teatrze program, w którym list autorski bardzo słusznie został wydrukowany. Morstin mówi w nim między innymi:

"Pisząc sztukę o tematyce współczesnej zawsze autor ryzykuje, że wywoła sprzeciwy, że może kogoś urazić i podrażnić. Czyż, można napisać sztukę o współczesności, która by nie wywołała żywej polemiki? Powiem więcej - po co taką sztukę pisać!" A dalej powiada: "Wielu jest u nas w kraju, którzy tak myślą i czują i o takie sprawy spór wiodą, jak się to dzieje w mojej Buntownicy."

Ze spraw, o które teraz w Polsce "spór wiodą", wybrał jedną z najpoważniejszych a że przekazuje nam ją lekko, w komedii, z uśmiechem, o co ten i ów ma do niego pretensję, to na pewno nie dlatego, żeby umniejszyć ich znaczenie. On sam tak to wyjaśnia:

"Może kogoś zgorszy, że w formie lekkiej komedii mówię o sprawach ważnych i poważnych, ale to jest mój sposób artystycznego wypowiadania się w przekonaniu, że należy "ridendo castigare mores". Osobiście nie wierzę, by potrzebny z był tragizm na scenie, żeby (...) wzruszyć i zmusić do zastanowienia się nad ważnymi problemami życia doczesnego i nawet spraw wiecznych."

Tyle co do formy, która istotnie jest najbardziej tu u nas krytykowana. Ważne jest, abyśmy krytykując pamiętali jednak, że autor ją wybrał w przekonaniu, że uśmiech nie wyklucza szacunku. Coraz też chętniej posługują się nim pisarze, nie tylko w krajach pozbawionych wolności słowa, gdzie lekka forma wyrazu zapewnia większą swobodę wypowiedzi.

W wyjaśnieniach Morstina mamy też odpowiedź i co do wyboru tematu. Sztuka jest poetyckim eksperymentem ujęcia tego, co się wymyka spod pióra i to ujęcia w sposób, w jaki się dzisiaj o tych sprawach mówi w Polsce.

Morstin jest zawsze i tylko poetą. Nie myśli nas przekonywać o czymkolwiek, gdy stwarza sytuację, która każe siostrze zakonnej Monice (Dygatówna) opuścić po 12 latach klasztor w nadziei, że za jego murami znajdzie większe pole do zbożnych poczynań. Nie chce nam też niczego dowodzić, gdy przy zetknięciu tych nadziei z życiem rozbijają się one o groteskowe zapory absurdu, panoszącego się dzisiaj w Polsce. I w tym także miejscu daje znowu tylko obraz rzeczywistości.

Nie ma też w sztuce intencji podważania celowości życia zakonnego, bo zaprzeczałaby takiemu podejrzeniu scena z ostatniego aktu, gdy młodziutka siostra Renata (Sobieniewska) mówi o zwalczeniu swoich dusznych niepokojów i powzięciu decyzji pozostania w klasztorze, co nazywa wielką wygraną, cudownym zwycięstwem.

Autor nie daje też żadnych rozwiązań i odpowiedzi na pytania, które się wyłaniają z samego tematu. Dlatego my sami próbujemy na nie odpowiedzieć, dlatego sztuka w nas nurtuje i trudno nam o niej zapomnieć. I to należy chyba zapisać na jej plus.

Czy "Buntownica" może obrażać w jakiejś mierze uczucia widza katolickiego?

Formalnie rzecz biorąc nie ma do tego powodów. Siostra Monika wychodzi z klasztoru za zgodą przeoryszy (Kora-Brzezińska) i decyduje się wyjść za mąż dopiero wówczas, gdy dowiedziała się, że Rzym zwolnił ją z wieczystych ślubów. Dopóki tego nie ma, broni się przed miłością ucieczką do ciężkiej pracy na roli w jednym z PGR-ów. Zachowała wiarę, nie pozwala się wciągnąć do propagandy przeciwklasztornej: stwierdza, iż wystąpiła z klasztoru po całych latach walki wewnętrznej, gdy przekonała się, że nie potrafi być dobrą zakonnicą. Niebacznie rzucone przez profesora Halickiego (Butscher) w czasie jego krótkotrwałego pobytu w klasztorze (dla zbadania zabytkowych fresków czy malowideł) frazesy o zadaniach takich jak ona ludzi poza bramami klasztoru - przyspieszyły decyzję. Nie patrzymy - rzecz prosta - chętnie na ślub b. zakonnicy z komunista, ale zastanawiając się na tym, kto koso w tym związku może nawróci - musimy pamiętać, że wiara daje zawsze wielkie i niezawodne atuty. Wolelibyśmy też, żeby kapelan klasztorny (Ratscha) był mniej groteskową postacią... Drobne przywary i zawiści w gronie sióstr zakonnych nie mogą nikogo zbytnio gorszyć, bo nie anioły, a grzeszni ludzie idą na służbę Bożą, ufni, że na tej właśnie drodze łatwiej przezwyciężą słabości ludzkiej natury.

W sumie więc zdawałoby się, że jest wszystko w porządku.

Jeżeli mimo to sztuka niejednokrotnie budzi w nas sprzeciwy, to mają one raczej inne podłoże. Przyzwyczailiśmy się zaliczać wystąpienie z klasztoru do rzędu spraw, których lepiej jest nie tykać, bo zawsze zbyt bolesny kryją w sobie dramat człowieka, który nie wytrwał w służbie Bogu i poplątał sobie tym fatalnie ścieżki życia, gdyż w poczuciu własnej klęski i winy nie potrafi już być szczęśliwy. O ludziach, którzy zrzucili suknię zakonną, habit, czy sutannę mówiło się w moim dzieciństwie po cichu, że już nigdy nie będą szczęśliwi i że innym przynoszą nieszczęście. Oczywiście, to było już dawno, ale echa tego poglądu odnajdujemy w odmowie przyjęcia Moniki do domu jej siostry.

A tymczasem Morstin nie przeszkadza swojej "Buntownicy" znaleźć poza klasztorem! szczęście, co więcej, pozwalał jej osiągnąć to szczęście, jeżeli już nie zbyt łatwo, to zbyt prędko. Nie zapominajmy jednak, że na scenie wszystko się prędzej i łatwiej dzieje niż w życiu...

Sztuka - pomimo swoich i słabych stron i drobnych niekonsekwencji - jest dla widza interesująca. Zwroty o absurdalnym usztywnieniu form życia w Polsce - podane bez zjadliwości a lekko i dowcipnie, wywołują częste oklaski. I jest też w "Buntownicy" delikatny urok poezji, szczególnie w scenie ostatniej, gdy siostra przełożona gubi nagle twardą nutę w głosie na wspomnienie pola, po którym snują się jesienne dymy ognisk. "Przyniosłaś do klasztoru zapach życia" - mówi do Moniki (cytuję z pamięci).

Leopold Kielanowski nie zawodzi ufności autora. Sztuka jest wyreżyserowana i grana doskonale, pomimo, że reżyserowi i aktorom nie łatwo jest obracać się w środowisku tak bardzo specjalnym.

Dla samej gry aktorów warto zobaczyć "Buntownicę". Kora-Brzezińska stworzyła imponującą przeoryszę, Dygatówna z właściwą sobie pasją wskoczyła w skórę "Buntownicy" i trwała w niej konsekwentnie oprócz kilku ułamków chwil, kiedy - czy to w głosie - czy w ruchu - była bardziej Dygatówną niż siostrą Moniką, i Wojtecki w swojej kłopotliwej roli komunisty znajdywał słusznie ulgę w roli amanta. Butscher i Ratschke dali dobrze opracowane sylwetki. W rolach epizodycznych najlepiej gra Sempolińska. Dekoracje Smosarskiego bardzo ładne - a jak na trudności teatru emigracyjnego - godne podziwu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji