Artykuły

Nie na koturnie

- Jeżeli teatr będzie się bilansował przy jakimś stałym przychodzie, to ja więcej nie muszę mieć... Na siebie zarobię sobie gdzie indziej. Poza tym... Jeżeli zakładając teatr, zakładasz jednocześnie zysk - już przegrałeś. Trzeba najpierw stworzyć jakość, potem można na niej zarabiać - mówi TOMASZ KAROLAK, dyrektor Teatru IMKA w Warszawie.

Z Tomkiem Karolakiem o jego scenie, środowiskowych złośliwościach i radzie biznesowej rozmawia Anna Popek.

Twój Teatr IMKA... A właśnie: skąd nazwa?

- Bo mieści się w gmachu, który po wojnie należał do YMCA - czyli Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej. W tym samym, w którym mieszkał Leopold Tyrmand, a którego opis znajdziemy w jego "Dzienniku". W tym samym, gdzie przez lata siedzibę miał ZHP. Teatr Buffo też znalazł kiedyś swe miejsce w tej budowli, ale z drugiej strony nie będzie dla nas konkurencją, bo IMKA przyciągnie innego widza.

...jest siódmym prywatnym teatrem w Warszawie. Dlaczego sądzisz, że uda Ci się przyciągnąć ludzi na widownię? I nie stracić fortuny.

- Bo mam przemyślany repertuar i proponuję to, czego w innych teatrach warszawskich trudno znaleźć. Dobry tekst, sztukę, w której o coś chodzi, podaną w jasny i zrozumiały sposób.

W moim teatrze aktorzy wchodzą w interakcje z widzem, zaczepiają go trochę. By zaczął myśleć o sobie jak o bohaterze, którego sztuka dotyczy. W Warszawie nie ma takiej formy Zaczęliśmy od "Opisu obyczajów" Jędrzeja Kitowicza w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, który też gra w tym przedstawieniu. Niech nie łudzą się ci, którzy myślą, że to dzieło dotyczy tylko XVIII-wiecznej Polski. To spektakl także o Polakach współczesnych. Na razie mamy komplety...

Skąd w ogóle pomysł, by założyć teatr?

- Interesuje mnie nasz - czyli pokolenia 40-latków - stosunek do świata, wartości, pieniędzy, patriotyzmu. Wkurzam się, że gdy mamy problem z miłością, to nie potrafimy o tym opowiedzieć. Że jak chcemy porozmawiać o Polsce, to zaczynamy politykować albo ekranizujemy lektury szkolne. Brakowało mi forum, na którym mógłbym usłyszeć swój głos i głos mego pokolenia.

Ten i ów rzuca: bohater seriali i komedii romantycznych bierze się za teatr... Kaprys gwiazdora.

- Recenzenci napisali, że przeżyłem cudowną metamorfozę, bo otwieram istotną scenę. Ale nikt nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, co wcześniej robiłem, w jakich teatrach i u kogo grałem. Nonszalancki brak przygotowania... A przecież założenie teatru jest poważnym przedsięwzięciem, a nie byle jaką zachcianką. Ta decyzja wypłynęła z 20 lat mojej pracy na scenie i z tego, o co mnie teraz, jako 40-letniego mężczyznę, interesuje. I o czym chcę mówić innym.

A reżyserskie kadry? To już nie Twoja generacja. Stawiasz na sprawdzone nazwiska.

- Sporo łączy pokolenie 40-latków i 60-latków. Wyrastaliśmy w tych samych warunkach, interesują nas podobne rzeczy i problemy. Rzecz jasna: język wyrazu jest inny, ale idea - przecież ta sama. Pierwsze przedstawienie wyreżyserował Mikołaj Grabowski, 25 czerwca odbędzie się premiera spektaklu "Sprzedawcy gumek" Hanocha Levina w reżyserii Artura Tyszkiewicza, a za chwilę pracę nad Sienkiewiczem zaczyna Krzysztof Materna. Chcę zaprosić też do współpracy Janusza Kondratiuka.

Sienkiewicz, na przykład, o czym ma nam dziś powiedzieć?

- To śpiewogra. Jestem ciekawy, jak historia Polski opisana przez autora "Potopu" może być dziś odbierana. Czy tylko przez pryzmat schematów i płaskich skojarzeń? Jacy jesteśmy przez to, co przeżyliśmy jako naród? Sztuka teatralna nabiera znaczenia w kontakcie z widzem. Myślę, że to, jak odebrany zostanie Sienkiewicz, powie nam wiele o nas samych.

Pracowałeś w różnych teatrach i na różnych scenach. Czy na którejś chcesz się wzorować?

- Jeśli idzie o repertuar - na Teatrze Nowym w Łodzi. Jeśli idzie o strukturę - na krakowskim Teatrze STU.

Kto będzie w Imce grał?

- Przyjaciele Piotr Adamczyk, Magda Cielecka, Magda Boczarska, także inni wybitni aktorzy teatralni nieco mniej znani. Szukam tych, którzy wniosą do inscenizacji dodatkową wartość.

Rządzisz dyktatorską ręką?

- Stworzyliśmy - z partnerami biznesowymi - 10-osobową radę biznesową. Jeśli chcę wystawić sztukę, muszę ją przekonać, że przedstawienie jest ważne, potrzebne, albo że się zwróci. Niekoniecznie muszą to być wymierne pieniądze i natychmiastowe zyski. Dałem sobie dwa lata na stworzenie marki Imka. Tak dobrego teatru, że sponsorzy będą pojawiać się sami. Ludzie potrzebują jakości i sensu. Ja im to w IMCE dam. Moja zasada biznesowa pozostaje prosta: żeby wyjąć, trzeba włożyć. Zawartość artystyczna, merytoryczna, klimat spektakli, jakość kontaktu z widzem, sens stawianych pytań niech złożą się na markę, o której mówiłem. Powstanie prestiżowe miejsce, w którym nie tylko snobistycznie czy towarzysko "trzeba bywać", ale gdzie owo "bywanie" będzie twórcze - i dla widzów, i dla artystów.

No tak... Plany artystyczne - imponujące Przejdźmy jednak do finansów. Ile zainwestowaliście do tej pory?

- W czwórkę z moimi partnerami biznesowymi wyłożyliśmy pół miliona złotych, w czym mieści się produkcja pierwszego przedstawienia - czyli "Opisu obyczajów III".

Jaki zysk Was interesuje?

- Jeżeli teatr będzie się bilansował przy jakimś stałym przychodzie, to ja więcej nie muszę mieć... Na siebie zarobię sobie gdzie indziej. Poza tym... Jeżeli zakładając teatr, zakładasz jednocześnie zysk - już przegrałeś. Trzeba najpierw stworzyć jakość, potem można na niej zarabiać. Tak po prostu jest.

Lokal wynajmujesz od ZHP. A jak finansujesz światła i widownię?

- Wszystko w leasingu, ale już zaczyna się zwracać. Firmy wynajmują tę salę na imprezy, spotkania, sympozja. Remontujemy teraz małą scenę.

Jesienią powinna już ruszyć.

A promocja?

- Nowoczesna i dynamiczna - np. przez Internet, gdzie będziemy zamieszczać śmieszne filmiki, na Facebooku, poprzez happeningi... Jeżeli założę spółkę akcyjną, to także na NewConnect. Teraz szukam partnera strategicznego, który pokrywałby koszty czynszu i promocji.

Ile sztuk w sezonie?

- W pierwszym planuję 6 premier. A ceny biletów? Od 55 do 80 zł, dla studentów - 20 zł.

A gaże aktorów?

- Przyzwoite. Średnio dwukrotnie wyższe niż w teatrach państwowych. A kiedy bierzemy udział w festiwalach teatralnych (np. w Czechowicach-Dziedzicach) honoraria są komercyjne. Ale przyznać muszę, że wymagam od nich sporo - i to nie tylko pod względem artystycznym: w "Opisie obyczajów" aktorzy sami szykowali sobie kostiumy. To możliwe, bo nie są to stroje z epoki. Kiedy zaczniemy prace nad "Panem Tadeuszem" czy Sienkiewiczem, będziemy musieli znaleźć sponsora. Staramy się także o dotacje w Urzędzie Miasta. Wystawiamy taką literaturę, za którą nie biorą się nawet państwowe teatry. Dlaczego zatem nie stanąć do konkursu, równej rywalizacji?

Pytanie tylko, czy jest zainteresowanie ambitną sztuką?

- Członkowie naszej rady to ludzie doskonale orientujący się w środowisku biznesowym. Znalezienie dla nich sponsora na ok. 200 tys zł (tyle potrzeba, by przygotować premierę) - to nie problem. Chciałbym, by sponsor - prócz tego, że da pieniądze - mógł poczuć dumę z tego, co dzięki niemu zrobiono. Żeby, przychodząc na "Pana Tadeusza", który będzie inny, współczesny i - miejscami - dowcipny, czuł, że wspiera coś zasadnego i ważnego. Nie jesteśmy teatrem błahym, ale nie będziemy też teatrem koturnowym. Bo ważne treści można przekazywać w sposób prosty, bezpośredni, czasem zabawny. To, co nie jest komedią, też przecież bywa śmieszne...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji