Artykuły

Oberlangen w wykonaniu Teatru Polskiego Z.A.S.P. w Ognisku.

Ze skruchą, bije się w piersi przyznając ze bardzo rzadko bywam w teatrze Z.A.S.P. a nigdy w życiu nie napisałem recenzji teatralnej. Owiany duchem mego wojennego dowódcy pułkownika Stanisława Koszutskiego staram się jednak dokonać rzeczy niemożliwej, tak jak niemożliwym wydawał się wypad malutkiego oddziału 2go Pułku Pancernego z Holandii do Niemiec i oswobodzenie polskich kobiet żołnierzy Armii Krajowej przed trzydziestu laty. Czytelników interesujących się szczegółami tych wydarzeń odsyłam do książki Pułkownika "Wspomnienia z różnych pobojowisk" wydanej w 1972 roku w Londynie.

Ileż to wspomnień łączy się z temi chwilami. Śpiewało się wówczas "Chryzantemy złociste w kryształowym wazonie" i jeździło, nieprzepisowo po brzegi załadowanym prześlicznemi Akaczkami (bo tak żeśmy je nazywali) jee'pem, po lesistych niemieckich drogach. Potulni niemcy, trzymani twardym rygorem okupacyjnym 1szej Dywizji Pancernej, zdejmowali czapki i cały świat wydawał się być nasz. A my, to znaczy Dywizja, po dziesięciomiesięcznych trudach bojowych mocno przetrzebieni, zażywaliśmy nareszcie zasłużonego wypoczynku. Nasi lżej ramii w Belgii i Holandii wracali do swych macierzystych oddziałów bo ci co oberwali we Francji od dawna byli już w czołgach. Była wiosna, zacierająca całym swym urokiem świeżej zieleni ludzkie tragedie niedawnej przeszłości i zezwalająca na głęboki oddech. Byliśmy młodzi a wielu z nas zakochanych od pierwszego wejrzenia po same uszy. Ale jakże mogło być inaczej? Jak świat światem nigdy taka historia żadnemu polskiemu wojsku od czasów Bolesława Chrobrego się nie wydarzyła. Cóż to za wspaniały temat, który zasłużenie w osobie naocznego świadka Ryszarda Kiersnowskiego, doczekał się swego autora.

Jeśli teatr jest zwierciadłem życia, to jego odbicie nakreślone zostało tym razem mistrzowska ręką. Nie mogło to być łatwe zadanie bo cóż można pokazać, jak ożywić akcje, w monotonii jenieckiego życia. Kiersnowski przebiegł po całej gamie ludzkich uczuć i stworzył dramat głębokiej treści odkrywając zakamarki dusz młodych dziewczyn od miesięcy skazanych na trudne warunki obozowej egzystencji. Jest to przekrój całego społeczeństwa wtłoczonego w pozornie tylko jednolity mundur żołnierskiej dyscypliny pod którym kryjąc się przeróżne osobowości o odmiennych pragnieniach,marzeniach,odczuciach i reakcjach. Temat godny psychoanalityka i niepodejmuje się go rozwijać, ale wiem, że te dziewczyny z Oberlangen tak wtedy właśnie wyglądały.

Nie zapomną nigdy dnia gdy pierwszy raz byłem w obozie zaraz po oswobodzeniu. Odnalazłem tam swoją kuzynkę. Tak właśnie, jak na scenie Ogniska, wyglądała jej mała salka. Taki sam panował tam entuzjazm dalszej walki i odwetu tak świetnie przez Dr. Leopolda Kielanowskiego odczuty i wyreżyserowany. Niekończące się anegdoty opowiadaliśmy sobie w Dywizji o żądaniach stawianych nam przez wybranki naszych uczuć: Kochana, co Ci przywieźć z Brukselli ? ...Wiesz, ja to chyba najbardziej,chciałabym mieć mały własny pistolet F.N., zwierzała się zarumieniona panienka! Jak tu dobierać się do serca dziewczyny, która tylko chce strzelać!! No, jakoś dawaliśmy sobie radą, a wielu z nas pod groza takiej broni palnej dostało się do niewoli na całe życie. Dwóch oficerów Pułku (Janusz Barbarski i Zbyszek Kozak ) uwolnili swoje przyszłe żony osobiście. Masę innych małżeństw uformowało wkrótce liczną Pułkową Rodzinę.

Dyscyplina srodze cierpiała bo nawet posterunki żandarmerii wystawione przy obozowych bramach gorzej spełniały obowiązki pod spojrzeniami powłóczystych ocząt, takich właśnie, jak te pokazane kokieteryjnie ze znakiem dywizyjnym na świetnie wydanym i opracowanym programie przedstawienia. Takie same oczy oglądałem wczoraj na scenie. Taki sam uśmiech i temperament córek do złudzenia przypominał mi ich matki z 1945 roku. Świetnie pamiętam solo tańczącą Marzennę. może nie z takim zawadyjackim wdziękiem jak Małgorzata Pragłowska, ale była. Pamiętam również nieśmiała Zosie uczącą się angielskiego, tyle że nie nazywała się Treszkówna. Wszystkie te inne kreacje są świetne i szalenie typowa dla owego okresu a zagrane z ta cudowną polską swadą. Starałem się zawsze trzymać w bezpiecznej odległości od wysokich dowództw, nawet kobiecych, więc nie poznałem nigdy pani Milewskiej Komendantki obozu ale jestem pewien ze była równie doskonałym wcieleniem opanowania i rozsądku Heleny Kitajewicz. Natomiast napewno nie umiała piosenkami stwarzać takich nastroi wśród swoich podkomendnych.

Sam pułkownik Koszutski zwany w Pułku popularnie Szczutkiem grany przez Witolda Schejbala był bezbłędnie umundurowany co jest niewątpliwa zasługa rotmistrza Ryszarda Dembińskiego kustosza muzeum im. Gen. Sikorskiego. Pułkownik trzymał fason w rzeczywistości i na scenie, co przy takiej ilości dziewczyn pewnie wymagało dużego opanowania.

Strzelec Witkowski, ten co, wciągał flagę, służył potem w Pułku u mnie w plutonie i napewno nie nosił brody - to jeszcze nie były te czasy! Opowiadał mi kiedyś, ze gdy podjechał na motocyklu do zamkniętej bramy obozu, nie mogąc jej otworzyć, siarczyście zaklął. Wtedy z drugiej strony drutów odezwały się liczne niewieście głosy:- Polak! Polak! Takie było narodowe rozpoznanie obu stron. Co robić. Wojna!!

Trudno mi wymieniać wszystkich artystów. Wydaje mi się, że potajemnie podawane komunikaty o alianckich sukcesach bardzo ożywiały akcję. Amatorskie popisy wokalne i sceniczne aby zabić obozowa nudę również były udane.

No cóż chciałbym może jeszcze dodać że pamięć tych dni jest ciągle z nami. Pułk nasz wchodzący w skład 10 tej Brygady Kawalerii Pancernej okrył się, po tych ostatnich wydarzeniach wojennych,w Brygadzie specjalną patyną. Walki o oswobodzenie Ipres, gdzie ponieśliśmy duże straty, traktowano pobłażliwie w porównaniu z Oberlangen. W kasynach oficerskich gdzie po staremu śpiewano przy wódce, przyśpiewki na wszystkie Pułki polskiej kawalerii powstała wtedy jeszcze jedna o 2gim Pułku

Pancernym:- Drugi Pułk był sławny z tego

że miał Sczutka Koszutskiego

Sczutek Drugim tak dowodził

aż panienki oswobodził.

Dziękujemy całemu zespołowi ZASP1u ze nam tak żywo o tem przypomniał. Życzymy wielu, wielu dalszych sukcesów.

Zbigniew Mieczkowski

[maszynopis w zbiorach IT]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji