Artykuły

Szpada i buldożki

"Trzej muszkieterowie" w reż. Arkadiusza Klucznika w Teatrze im. Andrsena w Lublinie. Pisze Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Śmiałe pomysły często stanowią połowę sukcesu przedsięwzięcia. Dlatego tak podobali się "Trzej muszkieterowie" Teatru Andersena grani na dziedzińcu Archiwum Państwowego.

Dyrektor Arkadiusz Klucznik wyprowadził Teatr Andersena w plener znajdując na spektakl świetne miejsce na Starym Mieście, kameralny, naturalnie odizolowany, ale przecież leżący w centrum Lublina dziedziniec Archiwum Państwowego. Nie trzeba w nim wielu aranżacji, wystarczy ustawić trochę reflektorów i maskujących ekranów, bo ten nietypowy dziedziniec sam decyduje o tym, jak rozgrywać akcję sztuki, którędy wprowadzać aktorów i na jakiej osi kulminować choreografię spektaklu. Arkadiusz Klucznik nic zatem tu nie kombinował, tylko umiejętnie tę przestrzeń wykorzystał.

Oczywisty walor "historyczności" takiej scenografii staje się atutem spektaklu. Po drugie, reżyser nadał spektaklowi wystarczające tempo i dynamikę, aby przykuć uwagę widzów do historii, którą przecież świetnie znają. To też rodzaj sukcesu. Kolejny sukces wynika z faktu, że na małej przestrzeni udało się w dynamicznej akcji skoordynować grę wielu postaci, i że wszyscy wyszli z licznych potyczek cało. Lecz spektakl nie miałby sympatycznego rysu, sprawiającego że ogląda się go z przyjemnością, gdyby nie Mateusz Kaliński wcielający się w postać D'Artagnana oraz sekundujące mu spore grono dobrych aktorów. Kaliński sprawił, że Gaskończyk otrzymał charakterystykę sympatycznego narwańca z charakterem, kochliwego tak bardzo, że nie wiadomo, kiedy mówi prawdę, który na dodatek nie może ustać w miejscu - tylko biega i biega ze szpadą. Z kolei wystarczające nasycenie scenami o komediowym podtekście dało spektaklowi aurę humoru budującego dystans do tematu i ograniczeń inscenizacyjnych, aktorskich i wokalnych. Całość kompozycyjnie dobrze trzyma (i otwiera) rola Tomasza Janczaka jako ojca D'Artagnana. Natomiast nasycenie humorem narasta maksymalnie, kiedy pojawia się Piotr Gajos jako Król Francji, szczególnie z trójką buldożków francuskich na smyczach. Różnorodność takich drobnych smakowitych pomysłów decyduje o urodzie tych "Trzech muszkieterów". Niby nic szczególnego w tej realizacji nie ma, jednak wdzięcznie zalęga się ona w pamięci.

Premiera odbyła się w sobotę, teraz spektakl grany będzie aż do 5 lipca, ale o bilety trzeba chyba będzie zabiegać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji