Artykuły

"Skalmierzanki"

Wodewil ludowy w trzech odsłonach z prologiem Jana Nepomucena Kamińskiego.

Wystawienie 18-wiecznego wodewilu na emigracyjnej scenie londyńskiej miało niewątpliwie swój sens. Miało nawet sens podwójny: z jednej strony chodziło o ukazanie polskiej tradycji teatralnej, o źródła, z których ona wypływa, z drugiej zaś - poprzez stylizowanie formy i treści - zabawienie widza w sposób oryginalny i dziś spotykany raczej rzadko.

Styl epoki w tym wodewilu z czasów stanisławowskich zachowano pieczołowicie. Ludzie na scenie poruszają się, mówią i zdają się myśleć w sposób, który wprawdzie dla nas, widzów współczesnego teatru, wydaje się nieraz niesłychanie zabawny, ale który oddaje niewątpliwie swą epokę. Akcja opiera się na pomysłach teatralnych sprzed przeszło 150 lat: przebieraniu się postaci, nieporozumieniach sytuacyjnych, satyrze na zwyczaje cudzoziemskie i wykorzystaniu, jakby w krzywym zwierciadle, ówczesnych stosunków społecznych. Całość bawi i śmieszy dzisiejszego widza, a przedstawienie staje się niewątpliwą, prawdziwą i dobrą rozrywką.

Aktorzy są bardzo zgrani ze sobą, zwłaszcza, że wodewil i nie wysuwa na pierwszy plan żadnej postaci, opierając się zasadniczo na zespole artystycznym. Adolf Bożyński (Sarmacki), Jan Buchwald (Sapibrzuch), Barbara Reńska (Marcinowa), Hanna Wańska (Wanda) Maria Buchwaldowa, (Dosia), Zygmunt Rewkowski (Żurosław), Jerzy Kopczewski (Kwik) i Wiesław Mirecki (Pieprzyk) - oto odtwórcy głównych ról, którym dali wiele przekonywającej wyrazistości. W rolach dalszych wystąpili: Ewa Kuncewicz, Wanda Baczyńska, Krystyna Granowska Janina Gaar, Maria Bruhl, Hanna Mirecka, Antoni Puchalski, Michał Wróbel, Wacław Krajewski, Igor Hyczka, Albin Ossowski i Aleksander Butsher. Była to jedna z najlepszych gier zespołowych, jakie widzieliśmy w czasie wojny na scenie polskiej.

Wodewil obfituje w śpiewy i tańce. Zdaje się, że po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, jeśli nie w ogóle po raz pierwszy, zespół tańczył na dużej, prawdziwej scenie, dotąd tańce te wykonywał w barakach i na improwizowanych estradach. Kierownictwo muzyczne Henryka Szyffmana i orkiestra pod batutą p. Kawki zachowały całą niefrasobliwość i potoczystość melodii ludowych. Bardzo pomysłowe o niewątpliwych zaletach artystycznych są dekoracje W. i T. Orłowiczów. Reżyserował "Skalmierzanki" Leopold Pobóg-Kielanowski.

W całości - widowisko barwne, melodyjne i bardzo przyjemne.

[data publikacji artykułu nie znana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji