Artykuły

Dwie sztuki Żeromskiego

"Uciekła mi przepióreczka" - "Grzech"

Należy uwielbiać Żeromskiego, jako powieściopisarza, i nie zachwycać się Żeromskim - dramaturgiem. Gdyby można było urządzić plebiscyt wśród wielbicieli talentu pisarza, napewno większość z nich zgodziłaby się z tym zdaniem. Teatr Żeromskiego bowiem nie jest teatrem. To raczej powieść, którą Żeromski usiłował często, niestety, nieudolnie przybierać w szaty sztuk teatralnych.

Wśród tych sztuk "Uciekła mi przepióreczka" uchodzi za najlepszą. Ale iw tej sztuce imaginacja poniosła autora w kierunku rozwiązań, na które mógł by sobie pozwolić tylko w powieści. Na scenie dały one efekt sztuczny. Przełęcki, nowator, narzucający otoczeniu swe pomysły, w trzecim akcie wyrzeka się ich. Gra komedię. Zgrywa się, wmawia w otoczenie, któremu przewodził, że wszystko to, co jeszcze przed godziną robił, głosił, było nonsensem i opuszcza zapoczątkowane przez siebie dzieło., Dlaczego? Dlatego, by wrócić kobietę, która go pokochała i którą on kochał, mężowi i dziecku. To przeraźliwie sztuczne rozwiązanie, było zawsze dla piszącego te uwagi przyczyną udręki. Akt trzeci nużył zawsze, nużył i teraz, gdy słuchałem go w "Ognisku" w inscenizacji Teatru Wojteckiego. A że literackich dłużyzn nie brakuje i w akcie pierwszym, a nawet najlepszym - drugim, więc - jak zawsze - udanie się spektaklu zależało i zależy od tego, jacy są aktorzy. W Polsce zawsze silono się na najlepszą obsadę. Była kiedyś taka obsada, w której epizodyczne role profesorów grali aktorzy tej miary, co Solski, czy Bednarczyk.

W teatrze Wojteckiego obsada głównych ról ratuje spektakl: Wojtecki (Przełęcki), Buchwaldowa (Smugoniowa), Buchwald (Smugoń). Wszyscy ci aktorzy grali te role przed wojną w Kraju według najlepszych recept Osterwy "pod którego" Żeromski pisał postać Przełęckiego. Pani Buchwaldowa uchodzi za najlepszą odtwórczynię tej roli. Wojtecki nie grał jak Osterwa, Buchwald nie był Jaraczem, a przecież gra obu, stała na poziomie, w całym tego słowa znaczeniu, prawdziwego teatru. Dzięki obsadzie tych trzech ról wznowienie "Przepióreczki" wypadło dobrze na tle, jak zwykle, udanej dekoracji Orłowicza. Reszta obsady pp. Kuncewiczowa, Kiersnowski, Faliszewski, Belski, Rymsza-Szymański, Markowski, Bożyński) stworzyła przyjemny akompaniament do trójki aktorów prowadzących sztukę, mimo pewnych niedociągnięć reżyserskich. Publiczność winna obejrzeć ten spektakl.

Powinna obejrzeć i inną i sztukę Żeromskiego, którą niemal równocześnie z "Przepióreczką" wystawił w sali "Orła Białego" Teatr im. Słowackiego. Reżyser Kielanowski, wystawiając ją, nie miał żadnych wzorów. Ta nieznana dotąd sztuka Żeromskiego dopiero kilka miesięcy temu weszła na sceny teatrów w. Polsce, gdzie grana jest z niesłabnącym powodzeniem.

"Grzech" napisany został w 1897. Sztuka jest dzieckiem tej dość już odległej epoki. Wszystko jest odległe: temat, problemy, dramat. Ta pierwsza sztuka Żeromskiego nie otrzymała nawet wyróżnienia na konkursie "Kuriera Warszawskiego". Tymczasem jest w niej nerw sceniczny, jest akcja, ludzie są żywi. Nikt przeto na pierwszych trzech aktach się nie nuży, a i akt czwarty - symboliczny, słuchany jest z niesłabnącym zainteresowaniem. Akt piąty dorobiony przez Z. Broncla z podziwu godnym zachowaniem języka Żeromskiego (w Polsce akt ten dorobił znany pisarz komunistyczny - Kruczkowski), może, oczywiście, budzić różne zdania, napewno jest dziełem rzetelnym. Żeromski mógł tak samo sztukę zakończyć.

Mimo tych walorów scenicznych powodzenie i tej sztuki zależne jest od wykonawców. Dyr. Kielanowski wystawił "Grzech" z pietyzmem. Pracował nad przygotowaniem sztuki kilka tygodni. Tę pracę reżysera znać w grze wszystkich bez wyjątku aktorów. Główne role przypadły w niej parze młodych aktorów. Rolę Anny gra Janina Katelbach, rolę Bukowicza - Wacław Krajewski.

Publiczność, przyzwyczajona do oglądania Janiny Katelbach w komediach lub w rewiach Budzyńskiego, a ostatnio - Hemara, zobaczyła ją po raz pierwszy w innym, dramatycznym wydaniu. Byłoby przesadą mówić, że stworzyła z trudnej roli Anny kreację, lecz pokazała już, że posiada w sobie możliwości stworzenia kreacji. W każdym akcie była inna, co świadczy o bogatej skali talentu młodej aktorki i o jej nieustannej sumiennej pracy nad sobą. Wacław Krajewski, którego od czasu doskonałej roli Stacha w "Trzech wiosnach" Chudzyńskiego publiczność nie oglądała w dramacie, nie zawiódł pokładanych nadziei. Zwłaszcza w pierwszym akcie był lekki, komediowy, zachowując w gestach i manierach styl młodzieńca z końca XIX wieku. W scenach dramatycznych dał głębię, zrozumienie sytuacji, nastrój.

Reszta obsady gra bez zarzutu. Doskonałą jest Domańska, doskonała jest Ustarbowska i Dygatówna. Karpowicz jest, jak zawsze, szczery, wzruszający do łez, ciepły, może miejscami za ciepły. Dobrą sylwetkę epizodyczną dał nawet młody adept sztuki.

"Grzech" jest jedną z najlepiej wyreżyserowanych i jedną z najlepiej granych sztuk na naszych scenach emigracyjnych. Należy za to pogratulować p. dyr. Kielanowskiemu. Nie można wreszcie zapomnieć o bardzo dobrych dekoracjach p. H. Żeleńskiej, zwłaszcza do pierwszych trzech i do piątego aktu.

Musimy powiedzieć z całą bezstronnością, że szlachetne współzawodnictwo obu teatrów dało publiczności dwie sztuki grane na wysokim poziomie. Niemniej palmę pierwszeństwa w tym konkursie gry przyznalibyśmy bez wahania Teatrowi im. Słowackiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji