Artykuły

Przyjęcie u Gombrowicza

"Zacząłem bywać w kawiarniach literackich Warszawy, ale bynajmniej nie w najlepszym towarzystwie - pisał o swoim międzywojniu Gombrowicz. - Sprawiłem sobie własny stolik, niesamowity, z udziałem aspirantów i pretendentów, na pół jedynie urodzonych w sztuce, prowincjonalnych grafomanów, rozwichrzonych myślicieli, młodych poetów zgłodniałych, niewymytych marzycieli - wszystko okraszone kilkoma rzeczywistymi talentami - i w tym to gronie ja z niezmordowaną wytrwałością, z żelazną, godną podziwu konsekwencją mówiłem, mówiłem i mówiłem co wieczór, co noc, głupstwa, głupstwa, głupstwa..., które jednak nie były głupstwami, bo jednali były gdzieś jakoś moimi prawdami." Dziś Gombrowicz ma już nie tylko stolik, ale i cały salon w Warszawie. Pojawiają się tam teraz nie tylko "aspiranci i pretendenci", ale i ci, co zwani są "wszystkimi". "Wszyscy" chodzą do Piwnicy Warskiej na Historię. W sympatycznym, stylizowanym cyganeryjnie wnętrzu goście rozsiadają się przy stolikach. Palą, piją herbatę roznoszoną w białych dzbankach przez panie uprzejme jak przed wojną. Pomiędzy stolikami miejsce działania gospodarzy; Gombrowicza i jego rodziny. W rogu, jak to zwykle w salonie, fortepian, a przy nim, co już się rzadziej w salonach zdarza, Andrzej Kurylewicz. Nastrój miłego, towarzyskiego ożywienia. Oczekiwanie na gospodarza znanego z rozmaitych ekscentryczności, które miłym dreszczykiem przejmują wytworną sosjetę. Krótko mówiąc: party u Gombrowicza

Sądzę, że stworzenie takiej atmosfery, umieszczenie spektaklu w takim otoczeniu, jest podstawowym błędem realizatorów Domowy nastrój herbaciany upupia Gombrowicza. Jego sztuki muszą dziać się w pewnym oddaleniu od widowni, musi istnieć pewien dystans - taka już ich uroda; i sam Gombrowicz nie życzył sobie przecież żadnego spoufalania z publicznością. A nie chodzi tu o symboliczne podwyższenie zwane sceną czy miar sali, ale właśnie o atmosferę. W Piwnicy Historia obłaskawiona, przeradza salonowy występ swawolnego Dyzia. Istota teatru Gombrowicza - prowokacja, w tym wypadku owa Bosa Noga zagrażają światu "normalnych" form - jest w takim otoczeniu ubezwłasnowolniona, nikogo nie zbulwersuje.

Być może, intencją reżysera, Zbigniewa Micha, była chęć włączenia widowni w rzeczywistość gry - to znaczy zasugerowanie czterdziestu osobom przy stolikach, że są wśród tych (obok Rodziny, Komisji rozmaitych, Dworów), których Gombrowicz sceniczny atakuje, rozdrażnia, rozbiera swoją bosością. Jeśli takie było założenie, to okazało się nie najszczęśliwsze. Każda pasja ulotni się w rozluźnionej atmosferze towarzyskiego spotkania. Na przyjęciach różne rzeczy ludzie robią i nikogo to nie porusza. A może reżyser chciał, tak sytuując spektakl, nadać przedstawieniu charakter jakiejś próby roboczej - zważywszy, że Historia składa, się z kilkunastu porwanych fragmentów? Może miało to podkreślać eksperymentalność tej premiery? Jakiekolwiek byłyby powody - wybór miejsca i atmosfery po prostu Gombrowicza okaleczył.

Także wymiar teatralny jego postaci został zniszczony już na samym początku, gdy wykonawcy przed przedstawieniem kręcą się pośród publiczności, prowadzą rozmowy - stają się przez to zbyt swojscy. Przecież Historia nie jest sztuczką obyczajową czy tam naturalistyczną, gdzie bohaterowie z założenia są tzw. szarymi ludźmi, co to spośród nas wyszli. Postaci Gombrowicza nie mają być prawdopodobne psychologicznie w tradycyjnym tego pojęcia znaczeniu. Jego bohaterowie, pozbawieni charakterów indywidualnych, są ekstraktami systemów intelektualnych, moralnych czy jakich tam jeszcze. Uczłowieczani na siłę - będą się wydawać produktem nieumiejętnego pióra. Zresztą są to (chyba sprawy oczywiste.

Nie jest więc winą wykonawców, że nie potrafią widzów ugodzić, choć aktorsko spektakl jest właściwie zupełnie przyzwoity. Gombrowicz (Krzysztof Luft), który - jak w tekście, tak i w przedstawieniu z początku istnieje ze swoimi bosymi nogami jakoś blado, niemal niedostrzegalnie - nabiera wyrazistości w zderzeniu ze światem pokracznym, a stanowiącym normalność. Ten świat tworzą przede wszystkim bardzo zwyrodniałe zwyczajni: Tomasz Zaliwski (Ojciec, Cesarz, Piłsudski) i Teresa Lipowska (Matka, Cesarzowa). Zaliwski umiejętnie, bez emocjonalnej szarży, karykaturuje autorytety - głowy domu, władzy, bohatera narodowego. Lipowska, której często zdarzało się grać rozmaite poczciwe dusze, tutaj zdaje się świadomie tamte swoje role parodiować. Znakomity ma, na przykład, moment, kiedy nie tracąc właściwie poczciwej miny, poczyna krokiem pełnym, erotyzmu i okrucieństwa iść ku Gombrowiczowi. Gdyby nie ten nieszczęsny entourage i to kręcenie się po sali przed spektaklem...

Jednak, nawet mimo dość poważnych zastrzeżeń, przedstawienie w Piwnicy daje pewne pożytki i przyjemności. Bo Sama Historia jest, jak sądzę, warta uwagi. Zdarza się, co prawda, słyszeć opinie, że takich palcówek mistrza nie należy pokazywać. Ale Historia to przecież Gombrowicz w stanie czystym, wyłuskany z opakowań, w które sam siebie owijał. Pewnie, że te opakowania w dużej mierze określają jego sztukę, ale też czasem trochę przeszkadzają - zagarniając swoją uwodzicielską siłą całą uwagę; czytelnika czy widza. A Historia jest warsztatem z Gombrowicza. Widać szwy jego roboty teatralnej, styl konstrukcji. Widać jasno, jak zamysł wyjściowy - w tym wypadku Bosość - zaczyna promieniować, przeżerać wszystkie włókna wziętego pod mikroskop świata. Widać, jak Gombrowicz z zimną ciekawością przygląda się swoim podrażnionym szczurom doświadczalnym. To naukowe okrucieństwo uderza tu szczególnie ostro, bowiem dialog Historii zbudowany jest właściwie tylko ze słów surowych, szkicujących intencje, nie poddanych artystycznej obróbce. Można też uważnie poobserwować, jak przewrotnie Gombrowicz ustawia scenicznego Witolda - z jednej strony świadomie prowokującego, a z drugiej naiwnie chwilami zdziwionego przyjęciem tej prowokacji jako właśnie prowokacji.

Czy poza wartościami historycznymi i poznawczymi tkwi w tym tekście coś więcej, czy prowokacje Historii są intelektualnie żywe - to już trudno rozstrzygnąć oglądając realizację Micha. W Piwnicy mogą nas najwyżej rozbawić figle tego nieznośnego Witolda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji