Artykuły

Dwie premiery

Dn. 16 i 17 maja - dzień po dniu - w życiu teatralnym stolicy odwracały się karty, zapisane znamiennymi wydarzeniami. Pierwsze to premiera "Pygmaliona" G. B. Shawa, drugie - premiera "Zaczarowanego Koła" L. Rydla, przygotowana na uroczystość otwarcia teatru "Comoedia" (przy ul. Szwedzkiej Nr 2).

Dyrekcja Teatrów Miejskich działa konsekwentnie. Nastawiła się na długi oddech, pragnąc wytrwałością zwyciężyć kryzys. Jasne jest, że kierownicy pragną krok po kroku dźwigać się z prowincjonalnego (niech zwrot ten daruje nam dyr. Iwo Gall i dyr. W. Horzyca!) poziomu aktorskiego i technicznego, że liczą na samokształceniową rolę teatru, że kiedyś... Jednak okres ten przedłużający się niepokojąco zaczyna niecierpliwić widzów. Nie wiadomo, czy tej cierpliwości na długo wystarczy!

"Pygmalion" Shawa posiada w Warszawie świetną tradycję sceniczną. I sam jest świetnie napisaną komedią. Nie wynika stąd, że można traktować go jako tzw. "samograj" który niezależnie od obsady "i tak" weźmie publiczność. Takie podejście jest niedopuszczalne w stosunku do dzieła sztuki, której im jest wyższej klasy, tym bardziej pieczołowitej wymaga opieki. Tej opieki "Pygmalion" nie doznał ani ze strony reżysera, ani ze strony aktorów. Sytuacje ratuje - o ile jest ona do uratowania - p. Bielska (Eliza Doolittle) aktorka zdolna, czyniąca wyraźne postępy od roli do roli. Przekonywującą cechą jej talentu jest spokój i oszczędność gestu, z czego jakby sobie nie zdawała sprawy w I akcie, w przerysowanej roli dziewczyny sprzedającej fiołki. Pan Petecki w roli językoznawcy Higiusza nie przyczynia się do ratowania sytuacji - przeciwnie jego pozbawiona prawdy psychologicznej pasja wprowadza fałszywe tony w dialogi z Elizą i matką. Tym korzystniej przedstawia się jego towarzysz p. J. Wasowski (pułkownik Pickering). Reszta zespołu usiłuje osiągnąć poprawność. Z młodzieży wyróżnia się p. Sadowy.

"Pygmalion" oglądany po doświadczeniach wojny jest sztuką zdecydowanie przykrą, choć błyskotliwą pod względem techniki pisarskiej. To wrażenie odpychające od autora i głównej postaci (językoznawca Higgins) jest miarą różnic kultury - naszej i shawowskiej - kultury nawskroś humanistycznej dbającej, o pion moralny z cynizmem, eksperymentatorstwa intelektualnego. Społeczeństwo, otaczające budzącego się w ulicznej dziewczynie człowieka, jest ślepe, głuche i samolubne. Społeczeństwo to i jego główny przedstawiciel, uczony językoznawca, zamiast dbać o owego człowieka, wychowuje byłą kwiaciarkę na damę w białym futrze i brylantach. Krzywe zwierciadło kultury.

[recenzja z prywatnego albumu Witolda Sadowego w zbiorach IT]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji