Artykuły

Portret zbiorowowy czyli czego nie widać

ZAŁOŻENIEM, jakie przyjęli organizatorzy tegorocznego wiosennego przeglądu Lubelskiej Premiery Teatralnej, jest zaprezentowanie kreacji aktorskich. Nie dziwi tedy, iż na początek wybrali " Garderobianego" Ronalda Harwooda, z Gustawem Holoubkiem, który rolą Sir a obchodził 50-lecie pracy scenicznej.

Łatwo zrozumieć, dlaczego wielki aktor tę właśnie rolę wybrał na jubileusz. Sztuka Harwooda, jak bodaj żadna inna, pokazuje zarówno wielkość, jak i nędzę teatru. Rolę Sira zaś można traktować jako swego rodzaju autoironiczny komentarz Holoubka do własnej kariery, choć akurat ten artysta powodów do autoironii ma stosunkowo niewiele. Może więc raczej potraktujmy tę rolę jako portret nie kogoś konkretnego, lecz raczej całego środowiska; próbę pokazania tego, czego nie widać. A jest to portret dość okrutny. Sir w interpretacji Gustawa Holoubka jawi się jako satrapa, egocentryk i megaloman. W imię swoiście pojmowanej sztuki gotów jest wykorzystywać, a nawet poniżać i krzywdzić wszystkich wokół. Z drugiej jednak strony największym jego marzeniem jest to, by pozostała po nim dobra pamięć. Jednak my, widzowie, nie mamy żadnej szansy dowiedzenia się, czy marzenia owe mogą się spełnić. Krzysztof Zaleski bowiem tak poskracał tekst sztuki, że o postaci Sira jako aktora nie wiemy zgoła nic. Nie wiemy, czy jego zachowanie w garderobie to dziwactwa naprawdę wielkiego artysty, czy też tylko kabotyńskie gesty nieudacznika przekonanego o własnej wielkości i geniuszu. Ten reżyserski zabieg doprowadził do zubożenia postaci, spłaszczenia jej. Gustawowi Holoubkowi odebrana została szansa zbudowania i pokazania postaci wielowymiarowej. I tylko wybitny talent artysty uratował Sira przed przekształceniem w mało wybredną karykaturę.

Podobnie potraktowany został Norman, tytułowy garderobiany, w wykonaniu Mariana Kociniaka. Także i jemu skróty tekstu odebrały jakąś część wiarygodności. Usunięcie obecnego w sztuce podtekstu homoseksualnego spowodowało, że niejasna staje się motywacja Normana. Nie wiadomo, dlaczego przez 16 lat trwał przy kapryśnym i - chwilami - okrutnym artyście, znosząc z dobrą miną wszystkie upokorzenia. Nieuzasadniona staje się jego agresja skierowana przeciwko młodziutkiej Irene. Ta krótka scen jest swego rodzaju wizytówką jakości tego spektaklu: Kociniak gra ją świetnie, ale nie wiadomo, dlaczego właściwie ją gra. A podobne sytuacje przydarzają się jeszcze kilkakrotnie. Generalnie jednak rolę Normana należy ocenić wysoko. Kociniak kilkakrotnie wznosi się na wyżyny. Scena, w której po śmierci Sira dopisuje swoje nazwisko do napisanej przezeń dedykacji jest zupełnie niewiarygodną mieszanką wzniosłości i śmieszności, rzec można wręcz - kwintesencją tragikomizmu. To rola, którą - mimo pewnych zastrzeżeń, powstałych zresztą bez winy aktora - zapamiętuje się zapewne na długo.

Ale nie tylko tę. Uwagi i zapamiętania godna jest także Irene w wykonaniu Dominiki Ostałowskiej. Młoda aktorka zbudowała ją chyba nieco wbrew tekstowi. Jej Irene nie jest tylko - jak ją określa Norman - "materacem zespołu". Ostałowska stworzyła postać dziewczyny autentycznie kochającej teatr. Jej podziw, wręcz uwielbienie dla Sira są szczere, nie zaś odegrane dla kariery. Jeśli w tym spektaklu można mówić o jakiejś postaci kompletnej, to jest nią bez wątpienia właśnie Irenę. To naprawdę bardzo dobra rola. W odróżnieniu od dwóch pozostałych: bezsensownie koturnowej Madge (Maria Chwalibóg) i melodramatycznej Lady (Maria Pakulnis). Patrząc na te postaci odnosi się wrażenie, że zostały przeniesione na scenę wprost z jakiejś marnej telenoweli. Co zresztą paradoksalnie dodało spektaklowi wiarygodności. Pokazało bowiem, że w teatrze nie wszyscy są w jednakowym stopniu obdarzeni talentem i warsztatem. Nie sądzę jednak, by był to zamierzony zabieg reżysera. POCZĄTEK tegorocznego przeglądu LPT miał być mocnym uderzeniem. Czy był nim w istocie? I tak, i nie. Był, bowiem zobaczyliśmy role, które zobaczyć było warto. I nie był, bo owe role znalazły się w przedstawieniu nierównym; dobrym w wielu szczegółach, ale słabym jako całość. Wypada mieć nadzieję, że dalej będzie lepiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji