Artykuły

Skrzypek nie tylko na dachu ale i pod gwiazdami

Żydowski mleczarz Tewje po raz kolejny podbił serca widzów. Tym razem "Skrzypek na dachu", czyli jeden z najsłynniejszych spektakli nowoczesnej sceny wyszedł jednak poza mury Teatru Rozrywki. Wczoraj został wystawiony na Polach Marsowych Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. Oglądało go kilka tysięcy zaopatrzonych m.in. w koce i leżaki widzów. Przedstawienie pod gwiazdami zakończyło się po północy - pisze Łukasz Respondek w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Plenerowy występ chorzowskiego teatru odniósł wielki sukces już w zeszłym roku. Wtedy na zakończenie sezonu wystawiono kultową rock-operę "Jesus Christ Superstar". Tym razem organizatorzy przygotowali jeszcze większe przedsięwzięcie. Wybudowano dwie sceny: osobną dla aktorów i zespołu baletowego i inną dla orkiestry. Postawiono też dwa telebimy. Więcej było garderób i charakteryzatorni, bo aktorzy grali w kostiumach, które odwoływały się do historii.

Organizatorzy przyznają, że od dawna wiedzieli jakie przedstawienie zostanie tym razem zaprezentowane. - Chcemy pokazywać te największe, klasyczne spektakle, które mają uniwersalny charakter. Współczesne musicale są najczęściej adresowane do konkretnego odbiorcy. Skrzypek jest ponadczasowy i oprócz tego, że jest wielkim widowiskiem, niesie za sobą bardzo ważne przesłanie. Jest mądry, śmieszny, a zarazem wzruszający - mówi Adam Kowalski, asystent dyrektora Teatru Rozrywki.- Występy w plenerze to pomysł na nowoczesną promocję kultury. W ten sposób mamy zamiar pokazać, że mimo iż jest ona masowa, to może być ambitna i pozostawiać w człowieku jakiś ślad.

Przygotowano również stoisko stowarzyszeń, które działają na Śląsku i zajmują się promocją kultury i dziedzictwa żydowskiego. Podczas występu każdy mógł wyjść za ogrodzenie napić się piwa i zjeść kiełbasę. Kowalski podkreśla, że to jeden z elementów odwrócenia konwencji teatralnej.- Wychodząc na zewnątrz musimy się liczyć z tym, że dochodzi do pewnego zderzenia kultury jarmarcznej z kulturą wysoką - twierdzi i dodaje, że przedsięwzięcie jest formą inwestycji w dobre czasy dla kultury w naszej aglomeracji. - Mamy nadzieję, że za naszym przykładem pójdą inne instytucje, ale również decydenci samorządowi zauważą, że np. święta miast można organizować w inny sposób.

Marta Tadla grała w obu przedstawieniach pokazywanych na Polach Marsowych. Tym razem wcieliła się w rolę żony mleczarza. Artystka przyznaje, że w zeszłym roku aktorzy podeszli do pomysłu plenerowego występu z pewną nieśmiałością. - Spektakle teatralne w pełnej krasie można pokazać tylko na deskach teatru. W plenerze zdarzają się np. problemy z nagłośnieniem. Myślę jednak, że taka forma jest szansą dla ludzi, których nie stać na kupno biletu i przyjście do teatru- uważa.

Dla Marii i Henryka Mrozków, którzy przyjechali do parku z Rudy Śląskiej największym problemem była niska temperatura. - Staramy się chodzić do teatru przynajmniej dwa razy w roku. Tę sztukę bardzo lubię. Widziałem ją na scenie i na szklanym ekranie. Plenerowy występ to bardzo dobry pomysł. Atmosfera jest luźniejsza - twierdzi pan Henryk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji