Artykuły

Operetka

Zamiast chwalić lub ganić "Operetką" Witolda Gombrowicza, ostatnie dzieło STU i Krzysztofa Jasińskiego oraz zamiast wymądrzać sie/ na temat, zajmijmy sie faktami.

I. STU - K. JASIŃSKI.

Obserwując ten teatr w jego kolejnych spektaklach, jedno można na pewno powiedzieć - jest to działalność kumulująca. Najbardziej pasuje tu porównanie do uczenia sią obcego języka: Z lekcji na lekcję uczeń mówi coraz lepiej. Tak samo ludzie ze STU - coraz lepiej wypowiadają słowa i zdania w języku swojego teatru. Jest to proces na terenie naszej rzeczy-, wistości niezwykły, na ogół bowiem bywa tak, że nawet najzdolniejsi twórcy powtarzają to, co jest u nich dobre. K. Jasiński, jak każdy artysta teatru z prawdziwego zdarzenia robi zawsze, niezależnie od tekstu, ciągle, jedno i to samo - swoje - przedstawienie. Ale w STU widzimy wyraźnie dynamiczny rozwój, a nie martwy autoplagiat, jak u niektórych innych, wybitnych niegdyś twórców. Jasiński wybrał jedną z najciekawszych dróg rozwoju teatralnego; odwołanie się do jakiejś trwałej tradycji teatralnej, nieomal tak trwałej jak figury w szopce czy postacie w ludowej komedii włoskiej. Ponieważ jednak w naszej sytuacji duchowej nie ma niczego takiego, więc jedyną trwałą rzeczą, do której odwołuje się STU jest własna tradycja STU... Dlatego ciągle widzimy tu te same osoby - nie aktorów grających to czy tamto, ale te same osoby-postacie: Mułę - arlekina, Titkow - Colombinę, Włodka Jasińskiego - Pantalone i tak dalej. Przedstawienia Jasińskiego (Krzysztofa) wtedy są udane i dobre, kiedy postacie jego aktorów, i kiedy poszczególne sposoby samego mistrza są nienaruszone, kiedy rozwijają się w sposób organiczny. Kiedy jednak chce na gwałt inscenizować coś spoza swojej rodziny, spoza swojego języka, kiedy staje sie po prostu nieszczery, wtedy zdarza się, że jest to bardzo złe.

Do chwytów i sposobów - słów teatralnego ijezyka Krzysztofa Jasińskiego należy: swoisty sposób używania światła i przestrzeni teatralnej, wielka i organiczna rola muzyki w spektaklu, budowanie postaci z monologów ale nie z retoryki, lecz monologów, ale nie z retoryki, lecz monologów-arii, recitatiwów. (Dlatego, potrzebna mu jest muzyka, a nie odwrotnie!)

II. WITOLD GOMBROWICZ.

Witold Gombrowicz jakby tylko czekał na takiego jak Krzysztof Jasiński człowieka. Z trudem mieścił się w dotychczasowych realizacjach lub się w nich gubił. Dlaczego? - bo Gombrowicz w całym swoim dziele atakuje i burzy mitologię polskiej kultury i polskiej duszy. Mniejsza o to jak i co z tego w Adka. Ważne jest, ze zawsze jest to materia ponadsłowna, że zawsze są to obrazy niesłychanie pojemne, że odbieramy je lepiej na falach naszej podświadomości niż na falach naszego intelektu. Gombrowicz atakuje bowiem polską (sfałszowaną) świadomość i szuka przeciw niej ratunku w podświadomości, która nie jest jedynym ratunkiem, jedyną wolnością od fałszu świadomości naszej. Tak.

III. OPERETKA

Krzysztof Jasiński w "Operetce" dokonał tłumaczenia. To jest jego sposób robienia własnego teatru i to jest dobry sposób. Przetłumaczył "Operetkę" z polskiego na nasze, z Gombrowicza na język swojego teatru i na postacie swojej szopki. Dlatego tyle było wyżej o tym mowy (choć i tak wydaje mi się to nieco niejasne). Czy "Operetka" Gombrowicza jest jasna? Aż za bardzo, wszyscy ją sobie opowiadają, nawet sam autor nam ją opowiedział i za każdym razem jest to po prostu dość śmieszny zabieg w stylu Wiecha (kto nie wie niech się douczy kim jest Wiech). Czy "Operetka" Jasińskiego (K.) jest jasna? Tak, w takiej samej mierze, jak ta, którą napisał i streścił potem Witold Gombrowicz. K. Jasiński niczemu się nie podporządkowuje, z niczego nie tłumaczy, lecz opowiada Gombrowicza swoim teatrem. O czym to jest? Jasiński niegłupi, nie odpowiada na to pytanie i to jest jego zwycięstwo, że sobie go chyba nie zadał. "Operetka" u mego nie jest ani kabaretem, ani głupawą aktualizacją (co mu zarzucają - "jak, długo czekać trzeba nim się przedmiot świeży..."); jest tym samym co zrobił Gombrowicz - jest to operacja chytrego czarownika na naszej duśsy zmierzająca do tego, żeby dusza nasza była nieco mniej sztuczna, nieco mądrzejsza i nieco bliższa duszy świata.

Co do aktorów to grali inaczej niż gra się w teatrze polskim, ale robili wszystko co jest potrzebne, żeby efekt przedstawienia był taki, jaki był, to znaczy dla mnie doskonały. (Obok innych, nowe odkrycie, doskonały.) Dominique Lesaga! Wspomniałem już, co jest wartością aktorów STU - to że są sobą jako postacie ciągle te same, ciągle grające siebie, swoją rolę, czyli swoje EMPLOI (tak!). Kiedy czasem od tego odchodzili, byli koszmarnie źli, zwykle jednak nie odchodzili. Dobrze.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji