Artykuły

Koszalińskie Konfrontacje Młodych m-teatr. Dzień czwarty

Trzy godziny scenicznych wariacji o homeryckiej "Odysei" były ogromnym sprawdzianem wytrwałości koszalińskiej publiczności festiwalowej - o "Odysei" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego prezentowanej podczas Koszalińskich Konfrontacji Młodych m-teatr specjalnie dla e-teatru pisze Ewa Julianna Kwidzińska.

Niestety, ponad połowa widzów nie zdała tego egzaminu, rezygnując z oglądania propozycji Krzysztofa Garbaczewskiego i Teatru im. Kochanowskiego z Opola podczas zbawiennej dla ich cierpliwości przerwy. Pozostali ci, którzy byli przekonani, że "w tym szaleństwie jest metoda", a po spektaklu - w większości bardzo zmęczeni, ale i w przeczuciu, że na scenie wydarzyło się coś ważnego - udali się do bazy festiwalowej, by tam, razem z twórcami, podzielić się przeżyciem, dopytać, dopowiedzieć. Garbaczewski upewnił tą produkcją, że nie interesuje go teatr egalitarny. Wprowadza widza do teatralnego laboratorium, w którym do końca nie wiadomo "co jeszcze" zdarzyć się może. I nie każdy jest w stanie, co więcej: nie każdy musi tę presję wytrzymać. A jeśli wytrzyma - i tak najprawdopodobniej wyjdzie z teatru wykończony.

Tym bardziej, że już sam tytuł spektaklu sprowadza na manowce. Widz oczekuje fenomenu, jakim jest wystawienie tego starożytnego dzieła na deskach - tekstu tak przecież nieteatralnego w swojej formie i tak pęczniejącego od zdarzeń. Idzie więc widz cały odświętny spotkać się z klasyką światowej literatury. Garbaczewski zaś przedstawia odbiorcom pełne garście przypisów do "Odysei", wolnych skojarzeń i asocjacji, a czyni to w tak przewrotny sposób, że mniej czujny odbiorca zostaje na widowni totalnie porzucony i bezradny wobec sceny. Stanąć musi z lupą przed tym swoistym palimpsestem, uwypuklającym hipertekstualność, która okazuje się być dziś jedynym sposobem na zdekodowanie przerastających "zbiorową świadomość" (pojęcie to ukute wydaje się być na tyle puste, że aż niczyje, jak niczyimi mogą być dziś wszelkie mity) zasobów kultury. Wszystko na scenie staje się zdeformowanym - wyjętym z kontekstu - zapożyczeniem, cytatem, a nadmiar znaczeń zatopionych w każdym słowie, geście, relacji, ba! elemencie scenografii, czy ruchu scenicznym, wydaje się nie mieścić nawet w "najbardziej nieskończonym spośród nieskończonych pojęć": postmodernizmie. Widz przeczuwa, że jest w tym zbyt wiele jakiejś tajemnej, nieuchwytnej przy pierwszym kontakcie ze spektaklem, konsekwencji.

Jest w tej opolskiej "Odysei" pełno "Ulissesa" Jamesa Joyce'a, jest "The End" Jima Morrisona (The Doors), czy piękno samotności z "Creep" Thoma Yorke'a (Radiohead); jest przejmujący monolog nieistniejącej przyszłej żony Telemacha (bardzo wytrwała w działaniach scenicznych Aleksandra Cwen; scena wyreżyserowana przez Annę-Marię Kaczmarską, scenografkę spektaklu), elementy performansu, aktorskie improwizacje, wykład, projekcje video. Są konsekwentne sceny, w pełni zamknięte, które przejmują i wzruszają (przykładem niech będzie scena spotkania Telemacha z Odysem - świetni w tych rolach Paweł Smagała i Mirosław Bednarek - w której bohaterowie reżyserują scenę posługując się aktorami grającymi aktorów, którzy grają właśnie ich - dotkliwie przedstawiona bolesna nieumiejętność stanięcia twarzą w twarz z pragnieniami i uczuciami); są sceny, które kompromitując wiele dzisiejszych postaw wobec współczesnych teorii humanistycznych, śmieszą swoim przerysowaniem jak dobre sceny kabaretowe, ale i jednocześnie odzierają z przekonania o zasadności takich teoryj, ukazując ich banalność, która przestaje śmieszyć (świeże w odbiorze kreacje wykładowców-performerów, stworzone przez Waldemara Kotasa i Jacka Dziesiewicza).

Sztuka stworzona przez Garbaczewskiego wydaje się być esejem literackim, naginającym jego - i tak umownie luźne - zasady. Esejem, w którym autor rozprawia się z nieobecnością Odyseusza, przede wszystkim Odysa-Ojca. Bohaterem (poza tekstem, który jest bezspornie głównym bohaterem spektaklu) jest syn Telemach. A właściwie jego samotność, bezradność, a przy tym wszystkim jego usilna potrzeba szukania tożsamości, dojrzewania i budowania relacji. Tragizm Telemacha polega również na nieumiejętności poradzenia sobie z mitem, w który jest uwikłany, niedowierzaniem w jego realność, poczuciem, że "nic w tym nie ma z niego samego" - totalne odrealnienie, a zarazem ciężar bagażu kulturowego dziedzictwa, którego pozbyć się przezeń (i - rzecz jasna - nie tylko przezeń) niepodobna.

Spektakl dopełnił - o!ironio!, a może: o!chwało! - swoisty przypis do dzieła Garbaczewskiego: dyskusja z twórcami wieczorową porą w bazie festiwalowej. Bardzo ważną okazała się ta część rozmowy, w której zespół aktorski dzielił się wrażeniami ze współpracy z reżyserem i uchylał rąbka tajemnicy pracy nad spektaklem. Otóż fakt, że sami twierdzą, iż opolska "Odyseja" nie jest spektaklem, ale jest ciągle jawnym i zamierzonym "work in progress", że każda postać zmienia się z przedstawienia na przedstawienie dzięki sztuce improwizacji stosowanej na scenie i tym samym każde obcowanie z tym spektaklem jest odmiennym w swojej istocie doświadczeniem, że twórcą jest tak naprawdę każdy, kto w spektaklu bierze udział (przychodzi na myśl "śmierć autora" - wyrażenie, pojęcie ukute przez Barthesa) - otóż fakt, jeśli znany odbiorcy (okazało się, że nie dla każdego widoczna była sztuka improwizacji), zmienia punkt widzenia, a raczej jego punkty.

Przedostatni spektakl konkursowy Konfrontacji przypomniał, w kontrapunkcie do kilku innych propozycji festiwalowych, że młoda sztuka reżyserska może prowokować sobą na tyle, by spłoszyć i prawdziwie zniechęcić wielu odbiorców (podsłuchane podczas przerwy, znane i wytarte, ale wciąż powtarzane: "Czy współczesna sztuka może być zrozumiała? Tak, ale tylko dla nadawcy"). Wzburzenie nadal towarzyszy festiwalowi. Wygląda na to, że sztormu ciąg dalszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji