Maluję teatr światłem i ciemnością
- Tak już jest w moim teatrze, że czerń jest blejtramem, światło pędzlem, którym maluję obrazy. Ponieważ obraz jest dla mnie najważniejszy, skróciłem tekst dramatu. Zderzam słowo i aktora z obrazem - LESZEK MĄDZIK o premierze "Makbeta" w lubelskim Teatrze im. Osterwy.
ROZMOWA z Leszkiem Mądzikiem, reżyserem i scenografem "Makbeta" w Teatrze Osterwy:
Waldemar Sulisz: Dzisiejsza premiera "Makbeta" to już trzecie spotkanie z Teatrem Osterwy. Zaczęło się od "Iwanowa"?
Leszek Mądzik: - W 1981 roku zrobiłem scenografię do "Iwanowa" Czechowa, którego reżyserował Ignacy Gogolewski. W swoim teatrze zawsze wykorzystywałem głębię sceny. Po raz pierwszy dostałem szansę ogrania wysokości. W finale z góry spływały obrazy, w tle pulsowała oddychająca ściana. A przez scenę puściłem wodę.
Potem była "Antygona"?
- Zrobiłem ją z Anną Chodakowską w 1985 roku.
Dzisiejsza premiera "Makbeta" to pana drugie podejście do Makbeta.
- Pierwsze zdarzyło się w Teatrze Narodowym w Lizbonie. Ponieważ w spektaklu mieli zagrać mieszkańcy wioski z Gwinei Bissau, na 2 tygodnie pojechałem do Afryki, by uczestniczyć w plemiennych misteriach i wybrać aktorów.
W hiszpańskim "Makbecie" zagrały dwie Lady Makbet. Dlaczego?
- Jedna pchała go do zbrodni, druga pocieszała i wspierała.
Jaki będzie pana "Makbet" w Teatrze Osterwy?
- Namaluję go światłem. Tak już jest w moim teatrze, że czerń jest blejtramem, światło pędzlem, którym maluję obrazy. Ponieważ obraz jest dla mnie najważniejszy, skróciłem tekst dramatu. Zderzam słowo i aktora z obrazem. Chciałbym wspomnieć o wyjątkowych, fakturalnych kostiumach Zofii de Ines, które jak nigdy stały się integralną częścią obrazu malowanego światłem i ciemnością.
Spektakl zacznie się nietypowo?
- Wciągam widzów w spektakl już w holu teatru. Tam zaczyna się scenografia, tam czekają Czarownice. Zaproszą was w narkotyczną przestrzeń pulsującą światłem odbitym w kropli krwi. W finale otchłań zatopi aktorów w mrocznych odmętach.