Do nieba na rosół
Alleluja! Ledwie po siedmiu latach od publikacji w "Dialogu", po prapremierze światowej w Berlinie, po realizacji telewizyjnej i po spektaklu dyplomowym w krakowskiej Akademii Teatralnej, doczekała się wystawienia na dorosłej, zawodowej, polskiej scenie jedna z najciekawszych sztuk współczesnych: "Prorok Ilja" Tadeusza Słobodzianka. (A ileż było przez ten czas narzekań na nieistnienie rodzimej dramaturgii!). Mikołaj Grabowski, inaugurujący "Ilją" rządy w łódzkim Nowym (gdzie zresztą będzie miał Słobodzianka u boku jako dramaturga), przygotował spektakl starannie, nawiązując - czy świadomie? - do ważnej tradycji tej sceny: misternie komponowanej Dejmkowskiej powściągliwej prostoty. Scenograf Jacek Ukleja pięknie zagospodarował pustą scenę, smugami światła wydobywając z mroku grupy postaci, las, księżycową noc, świt; Grabowskiemu zaś przyszło nade wszystko dbać o proporcje Słobodziankowej opowieści o proroku z Grzybowszczyzny, którego chłopi szli ukrzyżować, by wypełniło się Drugie Przyjście zbawiające świat opowieści zakończonej jedynym w swym rodzaju sądem ostatecznym, dającym wszystkim przepustkę do nieba na domowy rosół. Owe proporcje udało się utrzymać: mimo pokus spektakl nie zjechał ani w jurną rodzajowość, ani w kaznodziejski moralitet. Miał być przypowieścią o instynktownym, żałosnym i rozpaczliwym poszukiwaniu świętości w źle urządzonym, nieprawym świecie, [brak fragm.]