Artykuły

Mały Książę był kobietą

"Mały Książę" w reż. Romana Komassy w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Łukasz Rudziński na portalu Trójmiasto.pl.

W Gdyni wylądował niespodziewany gość. Mały Książę w spektaklu Teatru Muzycznego ma postać kobiety, a jego reżyser nie waha się dokonać odważnej interpretacji opowieści Antoine'a de Saint-Exupery'ego. Niestety, banalne i nie do końca zgodne z intencją autora książki zakończenie kładzie się cieniem na odbiorze całego przedstawienia.

Nowa premiera Teatru Muzycznego przedstawia nam Małego Księcia w nieco innej niż dotychczas perspektywie. Jego losy, opowiedziane przede wszystkim za pomocą tańca, mają przyciągnąć dużych (zauroczonych czarem baśniowej przypowieści Exupery'ego) i małych widzów, dla których to prawdopodobnie pierwsze spotkanie z niezwykłym Małym Księciem. Tego ekstremalnie trudnego zadania podjął się reżyser i choreograf związany z Operą Bałtycką, Roman Komassa wraz z innymi współpracującymi z Operą realizatorami - Przemysławem Trzeszczotką (autor muzyki) i Izabelą Stronias (scenografia).

Spektakl Romana Komassy zaskakuje już od początku, gdy kwestie Pilota czyta dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni, Maciej Korwin. Później głos dyrektora-narratora usłyszymy jeszcze kilkakrotnie. W czasie tej wypowiedzi Pilota na scenie obserwujemy powstawanie doskonale znanych z książki Exupery'ego ilustracji.

Kolejne zaskoczenie związane jest z postacią głównego bohatera, którego rolę reżyser powierzył Elizie Kujawskiej (w drugiej obsadzie Marcie Vielrose), ubranej w groteskowy płaszcz "jak z obrazka" i obcisłe spodnie, podkreślające kobiece kształty Małego Księcia. Także relacje Pilota (Jarosław Rzepiak) z tytułowym bohaterem nabierają, zawoalowanego wprawdzie, charakteru damsko-męskiego. Nic więc dziwnego, że kontakty między Małym Księciem z Różą - stawiane za wzór literackiej miłości na równi z najsłynniejszą Szekspirowską parą, Romeem i Julią - w spektaklu Muzycznego zredukowane są raczej do poziomu fascynacji i oddania, z jakim Mały Książę podchodzi do zdarzeń i spotykanych przez siebie postaci.

W pierwszej części spektaklu towarzyszymy bohaterowi w jego podróży międzyplanetarnej, która rozgrywa się w niezwykle efektownej scenerii - na całej długości sceny rozbłyskają tysiące światełek-gwiazd umieszczonych na tle ciemnego materiału, w którym (w centralnej części sceny) wykrojono kształt kuli, skąd wychodzą mieszkańcy kolejnych planet. Nie na każdą kosmiczną postać starczyło Komassie pomysłów. Obok brawurowego Próżniaka (Michał Zacharek), czy ciekawego Latarnika (Izabela Sito), pojawili się wyjątkowo sztampowi Pijak (Adam Zawicki) i Bankier (Sebastian Wisłocki).

Największe wrażenie robią jednak Róża (Vilde Valldal Johannessen) i Żmija (Ewelina Dańko) mające na sobie bardzo obcisłe i seksowne, nawet nieco podobne stroje. Obie odznaczają się też nietypowym tańcem - Róża z krokiem i gestem zaczerpniętym z tańca klasycznego jest zwiewna i pociągająca, Żmija hipnotyzuje Małego Księcia i widzów poprzez miękkie ruchy, imitujące niekiedy ruchy węża. Sama postać Małego Księcia prowadzona jest z typową dla teatru dla dzieci ekspresją. Eliza Kujawska różne emocje (zaciekawienie, złość, sympatię, czułość), oddaje głównie mimiką i tańcem. Budzi sympatię, jest dobrym duchem spektaklu.

Świetnym pomysłem okazuje się wkomponowanie w niektóre sceny ubranych na biało muzyków, na co dzień ukrytych w kanale orkiestrowym i występujących przed publicznością głównie podczas końcowych braw. Tym razem m.in. podczas "wizyt" Małego Księcia na kolejnych planetach, ich mieszkańcom towarzyszy ktoś z zespołu muzycznego, grającego ciekawą jazzującą muzykę inspirowaną klasyką (Mozart) i muzyką filmową.

Spektakl Muzycznego adresowany jest zdecydowanie do młodszych widzów, najlepiej w wieku szkolnym. Jednak zupełnie jednoznaczne, pozbawione jakiejkolwiek metafizycznej głębi zakończenie, nie tylko tych młodszych może zdezorientować. Trudno mi zrozumieć motywację reżysera, aby powrót Małego Księcia na własną planetę sprowadzić do banalnego, płaskiego, pozbawionego odrobiny dwuznaczności gestu, który zresztą wcale nie sygnalizuje domniemanego powrotu. Tak, jak niemal całe przedstawienie, również ta scena wyzuta jest z niezwykle ważnej w książce Exupery'ego magicznej atmosfery i uroku wyjątkowej tajemnicy.

"Mały Książę" Teatru Muzycznego w Gdyni posiada sceny wielkiej urody (pojawienie się Róży), sceny efektowne (walka z baobabami, wizyty na kolejnych planetach), groteskowe (taniec wielu róż, pogoń Tygrysa za Różą), zaskakujące (obecność dyrektora), jak i nieudane (zakończenie). Celnie scharakteryzowano dorosłych jako jednakowe "czarne garnitury". Z pewnością nie jest to hit, choćby na miarę uroczej "Pięknej i Bestii", jednak ogromna praca tancerzy zasługuje na uznanie. Dwie godziny spędzone w Muzycznym mimo wszystko nie będą czasem straconym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji