Artykuły

Intrygujący Koreańczycy i chaotyczni torunianie

"Pansori Brecht - Sacheon-Ga" Pansori Project ZA z Seulu w Korei Płd. i "Caritas. Dwie minuty ciszy" w reż. Lies Pauwels Teatru im. Horzycy w Toruniu na XX Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Kontakt w Toruniu.

Spektakl "Pansori Brecht - Sacheon-Ga" [na zdjęciu] w wykonaniu koreańskiego Pansori Project ZA dla wielu widzów niewątpliwie był wyzwaniem. Widowisko, jakie w środowe popołudnie można było obejrzeć w hali Olimpijczyk, łączyło w sobie elementy tradycyjnej kultury koreańskiej - pansori - z dramatem Bertolta Brechta "Dobry człowiek z Seczuanu". Pansori to epicka pieśń wykonywana przez jednego aktora (sorrikun) przy akompaniamencie perkusisty, opowiadająca historie miłosne z elementami satyrycznymi. Jej wykonanie zajmowało nierzadko kilka godzin, podczas których widownia dawała poznać swoje reakcje głośnymi okrzykami.

Wachlerz podkreśla niuanse

(...)

Chociaż historia wydaje się banalna, jej forma zachwyca. Pieśniarka za pomocą gestów, ruchów, mimiki, a przede wszystkim poruszającego głosu wciela się w wiele postaci zarówno męskich, jak i żeńskich. Nie tylko odgrywa je, ale też każdej nadaje bardzo indywidualne cechy. Jej głos i sztuka aktorska porywają, a bezpardonowe zwroty do publiczności ułatwiają widzom kontakt z tak specyficzną materią. Scenografia i rekwizyty są oszczędne, ale wachlarz nieustannie tkwiący w jej rękach podkreśla i wydobywa każdy gest, słowo i niuans. Bez problemu utrzymuje napięcie akcji i skupia na sobie uwagę widzów przez ponad dwie godziny.

Autorka projektu Jaram Lee umiejętnie połączyła Wschód z Zachodem, tradycję z nowoczesnością. Przedstawienie w formie pansori urozmaiciła wieloma elementami, nie tylko współczesnymi m.in. sekcją dęta i teatrem cieni. Z dużą dawka ironii, ale i samokrytycyzmu puentuje ludzi, ich życie, wybory, wartość dobra w praktyce. Całość kwitując stwierdzeniem, że tak dziwaczną historię mógł napisać tylko Europejczyk.

Caritas, czyli ładny wideoklip

W ostatnim czasie toruńska scena zaprezentowała dwa spektakle mocno osadzone w teatrze podstdramatycznym. Marcin Wierzchowski zrealizował "Przedostatnie kuszenie Billa Drummonda". Sprawił, że aktorzy nasycili tekst autentyzmem - świadomie grali własną biografią, pozostawiając niewielkie pole klasycznej grze aktorskiej, oddając się żywiołowi improwizacji. Do tego jeszcze dochodził udany tekst napisany przez Wierzchowskiego wspólnie z zespołem. W efekcie powstało intensywne i intymne przedstawienie. W pewnym sensie podobne do spektaklu Wierzchowskiego jest widowisko "Caritas. Dwie minuty ciszy" autorstwa Lies Pauwels, które poznała widownia Kontaktu na konkursowej prezentacji.

Jest w tym spektaklu kilka scen, o których długo się myśli po wyjściu z teatru. Oto kobieta (Maria Kierzkowska) z rozpaczliwą czułością i desperacją oplata ciało mężczyzny (Michał Marek Ubysz): oddaje mu się, chce z nim stać się jednią. Jest w tym zaufanie, miłość, zwyczajna potrzeba bliskości. Dziewczyna (Matylda Podfilipska) wykrzykuje swój sprzeciw wobec świata, w którym przyszło jej żyć - w jej wypowiedzi nie liczą się sensy, ważne są jedynie emocje. W kulminacyjnym momencie przykłada mikrofon do piersi, słychać szybkie niespokojne bicie serca. Niestety sceny, które najsilniej wstrząsały, są bezpośrednią kopią z "White Star", dzięki któremu Pauwels zwyciężyła na Kontakcie w 2005 roku. To, co zaskakiwało w tamtym przedstawieniu, a więc wielkie role naturszczyków, tutaj zyskiwało swoją teatralną i lekko zmanierowaną postać. Tam był autentyzm i życie, tu jest tylko zmyślenie i gra.

"Caritas" zaczyna się od upiornego konkursu piękności, który wypełnia przedziwny bestiariusz: transseksualiści, rozwiązłe i nieszczęśliwe kobiety, żołnierz na misji w Iraku i typowy polski prawicowiec. Spektakl Belgijki zadaje zbyt wiele pytań, otwiera zbyt wiele drzwi, zbyt wiele srok łapie za ogon. Żadne z pytań i wątpliwości nie brzmi świeżo, a odpowiedzi są naiwne. Czego się dowiadujemy? Można być Polakiem i katolikiem, który wieczorami zamienia się w drag queen. Można być polskim żołnierzem, który gwałci iracką dziewczynkę. Można być nieszczęśliwą Polką, która znów w nocy zapije własną samotność. Nad tym wszystkim panuje głos polskiego konserwatyzmu, który chętnie nakłada patriotyczne i religijne kostiumy. Polityka, ideologia i wojna to męskie zabawki, o których wspomina się z obraźliwą beztroską, a tymczasem kobiety z "Caritas" żyją niemal bezinteresowną miłością chrześcijańską. Wszyscy są inni, obcy, wierzą w różne bóstwa i różnym oddają się rytuałom. Trudno być Polakiem. Cóż, generalnie trudno być.

Pauwels zabiera widza w bezładną gonitwę przez tematy i style. Jej "Caritas" to jedynie ładny wideoklip, któremu trudno przydać większego znaczenia. Ale czyż to nie jest imperatyw naszego umysłu, że nawet w serii przypadkowych obrazów poszukujemy hierarchii, przyczyn i sensów? Wystarczy zrezygnować z tego przyzwyczajenia, aby w pełni cieszyć się tym pustym ale pięknym spektaklem.

Całość: Gazeta Wyborcza Toruń

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji