Artykuły

Beatrix Cenci

WYDARZENIE i odkrycie. Określenia zdewaluowane przez częste nadużywanie, określenia, którymi szafuje się na prawo i lewo, tu odzyskują swoje właściwe znaczenie: wczorajsze przedstawienie Teatru Telewizji jest wydarzeniem, które pozostanie w dziejach inscenizacji i interpretacji Słowackiego. To, czego dokonał Gustaw Holoubek jako autor opracowania tekstu i reżyser, trudno nazwać inaczej niż odkryciem "Beatrix Cenci". "Beatrix Cenci" uchodziła zawsze za jeden ze słabszych utworów Słowackiego. Badacze literatury dostrzegali w niej przede wszystkim materiał do tropienia wpływów i zapożyczeń (których istotnie dopatrzyć się tu można bardzo wiele, żeby wymienić tylko "Makbeta" i "Romea i Julię"), teatr również niezbyt chętnie się do niej garnął traktując "Beatrikx Cenci" jak klasyczną piłę, którą wystawia się głównie dlatego, że napisał ją akurat Juliusz Słowacki. Ociekająca krwią i najeżona okropnościami "Beatrix Cenci" raziła sensacyjnym wątkiem, raziła niewiarygodnym nagromadzeniem makabry, raziła spiętrzeniem jaskrawych efektów, które Słowacki zaczerpnął z romantycznego bulwarowego melodramatu. Owe przerosty romantycznego stylu czy raczej romantycznej maniery czyniły z "Beatrix Cenci" pozycję martwą, odległą od współczesnej wrażliwości, niezdolną obudzić u dzisiejszego widza myśli i odczuć głębszych niż to, które wywciąć może sensacyjna fabuła.

I oto Gustaw Holoubek pokazał nam znany i lekceważony utwór z zupełnie nowej strony, wydobył z "Beatrix Cenci" treści, które - nie zauważone - kryły się pod powierzchnią romantycznych ornamentacji kostiumowej dramy. Holoubek zobaczył w tym fragmencie renesansowej włoskiej kroniki kryminalnej i dantejskie piekło ludzkich namiętności, albo raczej z danttejskiego piekła wywiedzioną prawdę, o człowieku. Prawdę psychologiczną, która - jak sądzi - niewiele od tamtych czasów się zmieniła. Dlatego główną postacią tego przedstawienia była nie przeczysta i w imię tej czystości krwią, zbrukaną Beatrix ale ksiądz Negri.

Ksiądz Negri, nie stylizowny "czarny charakter", nie demon zła, ale człowiek, dla którego zło jest narzędziem obrony przed okrucieństwem świata. Człowiek świadomy nędzy moralnej cudzej i własnej, szarpiący się i szukający dla siebie ratunku, ale szukający go w mnożeniu zła. Ktoś, kto wpada w pułapkę, którą sam zastawił. Zdzisław Wardejn zagrał tę rolę wstrząsająco, scena, w której Negri od szaleńczej nadziei, że to do niego skierowane jest uczucie Beatrix, przechodzi do ostatecznego załamania, do utwierdzenia się w swym przekonaniu, że zawsze będzie pogardzany i deptany, ta scena poprowadzona została przez Wardejna z mistrzostwem, jakie nieczęsto zdarza się nam oglądać.

Druga wielka rola tego Spektaklu to Matka Cenci Aleksandry Śląskiej. Kolejna zdumiewająca kreacja tej zdumiewającej aktorki, dla której zdają się nie istnieć żadne trudności: kreacja łącząca w krystalicznym stopieniu surowy patos, bezpośredniość i jakiś odcień stylizacji. Henryk Borowski jako kardynał Orsini, Jan Englert jako Giani byli znakomitymi partnerami tych dwojga protagonistów, jedna może Magdalena Zawadzka nie w pełni, jak się zdaje, zdołała dostosować się do koncepcji tego przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji