Artykuły

Moralność i postpolityka

"Getsemani" w reż. Anny Augustynowicz Teatru Współczesnego w Szczecinie i Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.

Czy można oddzielić politykę od moralności? Można. Ale za to się płaci.

"Getsemani", najnowsza premiera Augustynowicz, to rewers jej Szekspirowskiej "Miarki za miarkę" sprzed kilku lat. Kolejny surowy, laboratoryjny test na poziom obłudy w polityce. Tym razem jednak bez potrzeby uwspółcześnienia intrygi, umieszczania aktorów na widowni, aby stworzyć wrażenie, że mówią i kłamią za nas. Jesteśmy od razu w naszym tabloidowym świecie.

16-letnia córka pani minister spraw wewnętrznych wywołuje rządowy kryzys. Nauczyciele szkolni przyłapują ją na ćpaniu, brała też udział w seksie grupowym. Jednym z jej kochanków był dziennikarz szykujący demaskatorski tekst, który uderzy w skarbnika partii władzy. Czym przykryć tę historię w mediach? Jak ocalić reputację pani minister? Ba, samego premiera? David Hare nawet nie ukrywa, że inspirację do swojej sztuki znalazł w kulisach funkcjonowania brytyjskiej Partii Pracy i Tony'ego Blaira. Bardziej jednak chodzi tu o odsłonięcie mechanizmu gry z władzą i o władzę niż o sprzężenie jednostkowej intymności z tym, co publiczne. Otto Falon (Maciej Grzybowski), skarbnik partii, chce nią zarządzać jak firmą. Tworzy wirtuozerski system pozyskiwania sponsorów, polityka jest dla niego nie sensem życia, ale jeszcze jednym perwersyjnym obiektem miłości. Minister Meredith Guest Anny Januszewskiej zaniedbuje córkę, bo bardziej wierzy w działanie w teamie premiera, w maksymalną lojalność wobec szefa, a nawet zdradzającego ją męża. To nie są źli ludzie. Po prostu tak jak i w innych bohaterach miesza się w nich potrzeba akceptacji za wszelką cenę z tęsknotą za bezkompromisowością. Pytają, czy w świecie postpolityki, w której wizerunek jest ważniejszy od poglądów, sprawność od pryncypiów, umiejętność reagowania

na bieżące kryzysy od dalekosiężnej wizji, można oddzielić pracę od moralności. Odpowiedź Hare'a i Augustynowicz jest jasna. Można. Ale za to się płaci. Tytułowy ogród Getsemani to symbol zwątpienia w sens tego, co się robi, bo człowiek dalej będzie tym, kim był. Reżyserka patrzy na polityków bez złudzeń, ale i bez taniego demonizmu. Korupcja, wyprzedaż ideałów nie niszczy człowieka dokumentnie, ona go tylko nadgryza. Zło absolutne jest gdzie indziej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji