Artykuły

Plac św. Ducha i "Wesele"... Canettiego

.. "w tej sztuce moim natchnieniem była rozpacz, rozpacz wielu ludzi owych lat" - stwierdził Elias Canetti w autobiograficznej powieści "Gra oczu". Wspominał w ten sposób swój literacki debiut - "Wesele" napisane w 1932 r,. a wystawione po raz pierwszy dopiero w lutym 1965 r. w Brunszwiku (polska prapremiera - grudzień 1979 r., Teatr im. S. Jaracza w Łodzi). Długi okres oczekiwania na wystawienie nie zagwarantował "Weselu" natychmiastowego sukcesu scenicznego. Zostało najpierw okrzyknięte skandalem, by zatriumfować dopiero 11 lat później w Heidelbergu. Ale wówczas, w 1976 r. Canetti był już uznanym autorytetem, który niebawem (1981 r.) otrzymał literacką Nagrodę Nobla.

Aby pokazać "świat w stanie rozpadu" potrzeba jednak nie tylko rozpaczy, ale również odwagi i bezkompromisowości dwudziestoparoletniego debiutanta. No i talent oczywiście... Wszystkie zaś te cechy muszą się udzielić każdemu twórcy, który zechce się dzisiaj zmierzyć z "Weselem" Canettiego. Bez nich nie da się opowiedzieć prawdy o podłości, braku zasad, chciwości i upiornej nędzy otaczającej nas rzeczywistości. Nie da się postawić wielu podstawowych przecież pytań ani wychodząc poza granicę "łatwej, lekkiej i przyjemnej" zabawy zmusić publiczność do próby oceny naszego własnego świata. Świata, który może się skończyć nawet "za czternaście minut" - jak chciałby wieczny idealista Horch, jeden z bohaterów "Wesela".

Bogdan Hussakowski zdecydował się wystawić tę sztukę w Teatrze im. J. Słowackiego. Sam jej tytuł musi na scenie przy pl. św. Ducha budzić pewne skojarzenia...

Nie ma tu jednak żadnych prostych porównań. Akcja toczy się wszak przy ul. Wszelkiej Łaskawości, w jednym domu, który "jest jak honor mężczyzny - ma się do niego zaufanie". Cały pierwszy akt to dobrze zagrane scenki odsłaniające egoizm, głupotę i moralną pustkę wszystkich bohaterów. Brawurowe dialogi prowadzą tam Gena Wydrych, Anna Tomaszewska, Marcin Kuźmiński, Ryszard Jasiński, Ewa Worytkiewicz, Anna Sokołowska, Urszula Popiel, Ryszard Sobolewski. Są one naprawdę finezyjne i zabawne, towarzyszy im ciekawa scenografia Anny Sekuły i muzyka Krzysztofa Szwajgiera.

Niestety, niewiele dobrego można powiedzieć o akcie II. Tempo i finezja zginęły bezpowrotnie w momencie, gdy wieszczący zagładę Horch (Mariusz Wojciechowski) po raz pierwszy postawił pytanie - "co uczyniliście swoim najdroższym?". Pozostał chaos i nieodparte wrażenie, że reżyser pogubił się wśród ponad dwudziestu scenicznych postaci.

Pytania o dzisiejszy sens mrocznej komedii Canettiego utonęły w ogólnym bałaganie. Było śmiesznie, ale wcale nie pouczająco. Plac św. Ducha nie zmienił się w ulicę Wiecznej Łaskawości... Trudno zbulwersować dzisiejszą widownię skandalem sprzed 60 lat!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji