Artykuły

"Muszę ci coś powiedzieć człowieku..."

W TEATRZE im. Słowackiego mamy okazję zobaczyć "Wesele" Eliasa Canettiego. Po raz drugi reżyser Bogdan Hussakowski sięgnął po debiutancki /1932 r./ dramat laureata Nagrody Nobla - może bardziej znanego jako autor powieści "Auto da fe" i eseista niż dramaturg. Sztuka ta jeszcze w 1965 roku wydawała się niemieckim krytykom skandaliczna, drażniła 30 lat po napisaniu publiczność miasta Brunszwik, gdzie miała swoją premierę.

Postacie sztuki to mieszkańcy kamienicy i towarzystwo skupione wokół kręgu rodzinnego jednego z lokatorów w dniu ślubu jego córki. W scenie głównej, tytułowym weselu, dochodzi do konfrontacji jego uczestników z katastrofą - dom się rozpada. Jest to moment przejścia z realności weselnego przyjęcia ku teatrowi konfrontacji moralnej. Wydaje się, że pomyślany jako ekwiwalent zepsucia świata "erotyczny kabaret" w jaki postawy gości zmieniają wieczór weselny, obsesyjne skupienie kręgu towarzyskiego wokół wzajemnych pożądań - bardziej deklaratywne niż scenicznie dosłowne - to zbyt mało jako przeciwwaga katastrofy mieszczańskiego świata. I mam wrażenie, że nie jest wina inscenizacji lecz tekstu sztuki Canettiego - w swym antymieszczańskim nastawieniu dziś już nieco staroświeckiej.

Utratę bezpośredniego adresata reżyser wykorzystał, by budować odniesienia bardziej ogólne. Świat gdzie weselu i śmierci brak powagi sposobem wystawienia odchylił ku grotesce. Wspiera go w tym urzekający pomysł scenograficzny Anny Sekuły, który wydarzeniom sztuki nada odrealniony charakter. Jest nim ogromna fasada dwupiętrowej kamienicy o rozświetlonych oknach. Makieta ujęta w sposób, który zaświadczając jej materialność, jednocześnie, dzięki perspektywicznemu ujęciu sprawia wrażenie, iż widzimy ją w chwili, gdy chyli się ku upadkowi. To pierwsze wrażenie zasugerowane scenografią zostanie rozwinięte przebiegiem akcji scenicznej.

Zwracają uwagę świetne epizody: zwłaszcza scena z dozorcą /Ryszard Jasiński/ przejmująca i groteskowa zarazem, gdy przy łóżku umierającej żony czytając wersety z Biblii, nie słyszy jej głosu: "Muszę ci coś powiedzieć, człowieku", w prologu - farsowy epizod między babcią /Gena Wydrych/ i wnuczką /Barbara Kurzaj/ z żywą papugą i cieniem kota na ścianie. Znakomicie rozwiązana plastycznie jest scena katastrofy - gdy postacie wesela zostaną wydobyte światłem jak grupa rzeźb, zatrzymane, by próbować odpowiedzieć na pytanie: Kogo by chcieli uratować, gdy wszystko ulega rozpadowi?

Jaką wartość mogą mieć dla nas dzisiaj wydarzenia weselnej nocy w mieszczańskiej kamienicy sprzed pół wieku? Będą ją miały tylko wtedy jeśli przyznamy artyście prawo do budzenia wrażliwości, apelowania do naszego zmysłu etycznego. Jeśli zgodzimy się, że sposób w jaki pojedynczy człowiek postrzega wartości wpływa na świat - reperując go lub pogrążając w katastrofie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji